Transportowiec Srebrnych Strzał Mercedesa
Od początku zaangażowania w sport samochodowy, a zwłaszcza wyścigi samochodowe, oczywiste było, że delikatne pojazdy o dużej mocy wymagały idealnej infrastruktury i logistyki. Bez odpowiednich transporterów nie mogło być mowy o startach i zwycięstwach. Warto więc wspomnieć o drugoplanowych aktorach wyścigów - samochodach transportowych.
Jak powiedział kiedyś założyciel firmy Ferrari - Enzo Ferrari - sukces w Formule I zależy w 50% od zawodnika, a w 50% od samochodu i zespołu. O ile możliwości psychotechniczne zawodnika są cecha indywidualną, o tyle o samochód dba duża grupa ludzi. Przykładowo Team Ferrari składa się z 700 osób, z których 150 jeździ na wyścigi z samochodami. Wraz z kierowcami podróżują cztery wielkie ciężarówki, które przewożą narzędzia i części zamienne, w sumie 35 ton wyposażenia. W jednym z wozów jest nawet kuchnia, przygotowująca dziennie do 200 posiłków. Podczas mistrzostw Europy, wynajęty zostaje samolot odrzutowy Alitalia, a ciężarówki poruszają się drogami. Kiedy trzeba odbyć podróż międzykontynentalną wynajmowany jest Jumbo Jet, a wszystkie narzędzia pakowane są do specjalnie przygotowanych kontenerów. W pokazach TV widzimy tylko kierowcę i kilkunastu mechaników zmieniających koła i tankujących pojazd, tymczasem twórcami sukcesów jest bardzo duży zespół.
Zwiedzając Muzeum Mercedesa w Stuttgarcie zainteresowałem się stojącym tam niebieskim samochodem, który był takim „transportowcem” dawnych modeli wyścigowych. To zainteresowanie sprawiło, że sięgnąłem do archiwów firmy z trójramienną gwiazdą.
Transport „srebrnych strzał" na tory wyścigowe rozpoczął w roku 1934 siermiężny Lo 2750. Prospekt z tamtego okresu tak opisuje „bogactwo wyposażenia” modelu: Na tablicy rozdzielczej znajdują się przełączniki świateł i kierunkowskazów, ponadto prędkościomierz z licznikiem kilometrów, wskaźnik kontroli poziomu oleju, paliwa, włącznik świec żarowych i rozrusznika, gniazdko do podłączenia lampy ręcznej. Dzisiaj transportem bolidów zajmuje się „salonka na kolach” (Mercedes-Benz Actros), w której kierowca może czuć się jak w domu. Z transportem bolidów Formuły I wiąże się jedna z ciekawszych, a prawie zupełnie zapomnianych, historii motoryzacji.
W roku 1955 na życzenie kierowcy wyścigowego, Alfreda Neubauera, do transportu „srebrnej strzały” zbudowano „błękitną strzałę”. Model powstał na bazie przedłużonej ramy luksusowego coupé Mercedes-Benz 300 S. Silnik benzynowy (z bezpośrednim wtryskiem) – zapożyczono ze sportowego 300 SL, a części nadwozia, takie jak drzwi i błotniki, oraz elementy wyposażenia pochodzą z limuzyny Mercedes-Benz 180. Pomalowany na niebiesko transportowiec -mający długość 675 cm, szerokość 200 cm i wysokość dorosłego człowieka- osiągał prędkość do 170 km/h (przypominam, że był to rok 1955, a samochód dostawczakiem).
Gdy pod koniec roku 1955 Mercedes wycofał się z wyścigów Formuły 1, transporter pełnił przez pewien czas rolę samochodu wystawowego w USA, później przez dziesięć lat wykorzystywano go do jazd próbnych.
W roku 1967 Rudolf Uhlenhaut, szef departamentu sportów motorowych w okresie wykorzystania „błękitnej strzały”, a później prezes zarządu Daimlera, wydał polecenie złomowania tego unikalnego modelu. Przyczyna była bardzo prozaiczna: pojazd okazał się zbyt ciężki, dla konstrukcji stropu muzeum, w którym widziano jego przyszłość.
Kilkanaście lat później Mercedes-Benz zrekonstruował ten unikatowy transporter na podstawie starych fotografii i właśnie ten model jest obecnie w muzeum w Stutgarcie. Przed muzeum były też kiedyś wystawione wszystkie trzy kultowe modele: Actros, „błękitna strzała” i Lo2750, co obrazuje jedno ze zdjęć.