TOP 10 | Samochody kombi - modele ze szczególnym miejscem w historii motoryzacji
Samochody z nadwoziem typu kombi są najczęściej traktowane jako „małżeństwo z rozsądku”. Dawniej auta z większym bagażnikiem występowały głównie w klasie średniej i wyższej, by po pewnym czasie na dobre rozgościć się pośród kompaktów, a w XXI wieku - nawet w gamie samochodów miejskich. Ilu producentów tyle nazw na ten typ nadwozia: touring sports, sportwagon, avant, sportkombi, variant, ale zawsze chodzi o to samo - żeby samochód stał się jeszcze bardziej praktyczny. Niejednokrotnie problemem był design – bryła samochodów w nadwoziu sedan czy liftback często była o wiele atrakcyjniejsza od kombi. W dzisiejszych czasach zdarza się, że wybieramy nadwozie kombi nie dlatego, że potrzebujemy większych możliwości przewozowych, ale po prostu dlatego, że przekonuje nas swoim wyglądem. Czy samochody z dużymi bagażnikami, stworzone do wożenia wózków dziecięcych, materiałów na remont mieszkania i rowerów na weekendowe wycieczki, mogą zapisać się w historii motoryzacji w szczególny sposób? Oczywiście, że tak, a na dowód tego, spośród bardzo wielu przykładów wybrałem dziesięć modeli, które - moim zdaniem - zasługują na szczególną uwagę. Choć w niektórych przypadkach trudno stwierdzić, czy świat nie obszedłby się bez nich…
1. Volvo Serii 900/V90
Kiedy byłem młodszy, synonimem nadwozia kombi było dla mnie Volvo 940. Jego pudełkowaty kształt oraz imponująca długość nadwozia sprawiły, że uwierzyłem mojemu sąsiadowi, który przekonywał mnie, że w Szwecji te samochody stworzono do przewożenia łosi i reniferów. Co ciekawe, kombi produkcji Volvo często pojawiają się w filmach i serialach: za kierownicą V90 siadał Gustavo Fring (właściciel Los Pollos Hermanos) w Breaking Bad, a Jessica Rabbit w serialu Utopia przewoziła kradzionym szwedzkim kombi zdezorientowaną grupę nerdów. Jedno trzeba przyznać – te samochody poza ogromną przestrzenią ładunkową, świetnym komfortem jazdy i legendarnym poziomem bezpieczeństwa, mają w sobie to coś. Może to wycieraczki przednich reflektorów? Może prostokątne kształty nadwozia? Ciężko wskazać jeden element, ale pewne jest, że Volvo stworzyło etos nadwozia kombi.
2. Audi A6 Allroad
W czasach, kiedy SUV-y nie były jeszcze tak popularne jak dzisiaj, a napęd na cztery koła kojarzył się głównie z samochodami terenowymi, Audi postanowiło wyrwać się ze schematów i wyposażyło A6 Avant nie tylko w genialny napęd quattro®, ale także w charakterne osłony, hydropneumatykę z możliwością regulacji wysokości prześwitu oraz nazwę, która miała przekonywać do zjazdu z asfaltu. A6 Allroad był wówczas i jest do dziś bardzo drogim samochodem, a ceny otwierające cennik tej wersji flagowego kombi z Ingolstadt przyprawiają od lat o zawrót głowy. Za co tak naprawdę się płaci? W tym przypadku to nie tylko „terenowy look” ale gwarancja dotarcia do celu, wszędzie tam, gdzie zwykłe samochody nie dają rady. Do skuteczności napędu Audi nie trzeba nikogo przekonywać, a choć jest on kojarzony z samochodami sportowymi, to każdy, kto miał okazję jechać nieodśnieżoną lub skrajnie błotnistą drogą za kierownicą Allroada wie, dlaczego warto na niego postawić. Sukces tego modelu zainspirował koncern VAG do stworzenia mniejszego Audi A4 Allroad, Skody Octavii Scout, VW Golfa i Passata Alltrack i Seata Leona Xperience. Oczywiście, wszystkie wyżej wymienione modele to kombiaki!
3. Mini Clubman
Dizajnerski samochodzik z bagażnikiem na dwie torby zakupów zamiast jednej? Tak! Mini Clubman, podobnie jak jego przodek, czyli Mini Traveller, to bardziej wariacja na temat niż praktyczne rozwiązanie. Nie oszukujmy się – to nie jest samochód stworzony do przeprowadzek, ale mimo wszystko, można pokusić się o stwierdzenie, że jest pojemniejszy niż klasyczna wersja tego brytyjskiego przeboju wszech czasów. Kiedyś rozmawiałem z osobą, która powiedziała mi, że zdecydowała się na Clubmana tylko ze względu na chęć podróżowania z psem, a chcąc mieć Mini i posiadając czworonoga, to jedyna realna opcja. Nie zdziwiłem się, kiedy po chwili do otwartego bagażnika wpadł w wielkiej euforii Puzon – pies właściciela. Jakiej rasy? Jamnik szorstkowłosy. To się nazywa spasowanie.
4. Jeep Grand Wagoneer
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Jeep postanowił wykorzystać powojenną sławę Willisa i wprowadzić do sprzedaży model, który miał być pojemny i sprawdzać się w codziennych wyzwaniach amerykańskich rodzin. Tak powstał Jeep Grand Wagoneer, który stał się SUV-em, zanim jeszcze powstało to określenie. Jakie cele postawiono przed tym samochodem? Miał być cywilizowaną i luksusowo wyposażoną wersją samochodu terenowego, a jego znakiem rozpoznawczym po dziś dzień są drewniane panele wzdłuż nadwozia, które z amerykańskich filmów kojarzy prawie każdy. Co ciekawe, Grand Wagoneer był oferowany z napędem na tylną oś, a napęd na cztery koła był jedną z opcji wyposażenia. Model ten zyskał sławę również poza USA, między innymi w Argentynie oraz Iranie, gdzie był oferowany pod nazwą Jeep Simorgh, a także Jeep Ahoo.
5. Mercedes-Benz CLS Shooting Brake
Mercedes CLS oferowany w nadwoziu Grand Coupé od początku przyciąga spojrzenia swoimi opływowymi kształtami oraz dynamiczną linią nadwozia, która sprawia wrażenie, jak gdyby samochód rozciągnął się pod wpływem przemieszczania się z dużą prędkością. To luksusowy, sportowy model, w którym czworo drzwi jest już pewnego rodzaju kompromisem. Projektanci i marketingowcy koncernu Daimler-Chrysler zdali sobie sprawę, że pewnie są klienci, którzy chcieliby podnosić klapę bagażnika wraz z szybą w swoim CLS-ie. Ale kombi? Wagon? Takie nazewnictwo odarłoby ten model ze sportowo-luksusowego charakteru. Zasięgnięto więc głęboko, niemal do początków motoryzacji, i zdecydowano się nazwać „bagażowego” CLS-a mianem Shooting Brake. Choć klasyczne ujęcie tego zwrotu (używane od około 1910 roku!), określające auto łączące sylwetkę dwudrzwiowego coupé z nadwoziem typu wagon zostało zakłócone, to jednak ta wersja Mercedesa CLS została przyjęta przez rynek z uznaniem i sympatią. Choć Shooting Brake nie jest motorem sprzedażowym marki spod znaku gwiazdy, to pozwoliło przelać splendor tej koncepcji na mniejszego brata CLA Shooting Brake. Może nie są to najpraktyczniejsze nadwozia świata, ale najbrzydsze też nie.
6. Mazda 6 GJ Sport Kombi
Są rynki, na których sedan klasy średniej to najważniejszy model w gamie producenta i to przez pryzmat tego samochodu postrzega się daną markę. Są także miejsca na świecie, gdzie klient musi mieć wybór pomiędzy reprezentacyjnym, ale mało praktycznym sedanem, a wciąż przyzwoicie wyglądającym, ale przede wszystkim praktycznym i pakownym kombi. Producent z Hiroszimy postanowił rozdzielić dobra według prawdziwych potrzeb: i tak – w USA nie można kupić Mazdy 6 Sport Kombi. Po prostu zdecydowano, że ten model nie zdobędzie tam uznania, między innymi dlatego, że szóstka kombi ma krótszą płytę podłogową niż sedan. Jest to odczuwalne zwłaszcza na tylnej kanapie, gdzie miejsca na nogi jest odczuwalnie mniej niż w limuzynie. Jaki jest plus tego rozwiązania? Jedynie sport kombi jest dostępne z opcjonalnym napędem na obie osie napędzanym przez silnik Diesla. W Europie klient Mazdy może pozwolić sobie na wybór nadwozia Sport Kombi, diesla, napędu AWD, choć z personalizacją szczegółów wyposażenia, jak to w japońskich samochodach, jest mizernie. Co do designu, Mazda 6 to przykład na to, że kombi wcale nie musi być nudne, brzydkie czy nijakie. Sylwetka świetnie koresponduje z nazwą - jest sport, jest też wagon. Ale mniej miejsca na nogi w rodzinnej wersji samochodu?
7. Volkswagen Passat Variant B5
Król polskich serwisów aukcyjnych, przedmiot pożądania większości populacji naszego kraju, a w wersji z silnikiem 1.9 TDI i przebiegiem poniżej 150 000 kilometrów, po pierwszym właścicielu – cenniejszy od Świętego Graala. Fenomen motoryzacyjny, ale i społeczny, dla niektórych powód do żartów i uśmiechu, dla wielu synonim samochodu idealnego. Jeśli Maluch zmotoryzował Polskę, to Passat B5 zdefiniował motoryzację w kraju na nowo u progu XXI wieku. Solidnie wykonany, zdolny do pokonywania milionowych przebiegów bez większych awarii, przestronny i bajecznie ekonomiczny – to krótki opis, który pewnie za kilka lat pojawi się w encyklopediach pod hasłem Passat B5 Kombi. Kochają go taksówkarze, rodziny, przedsiębiorcy, a przede wszystkim właściciele komisów. W nadwoziu Variant, dzięki regularnym kształtom, można w nim przewieźć niemal wszystko. Smutne jest to, że wiele z tych naprawdę dobrych samochodów pada ofiarą „zabiegów odmładzających”, stając się symbolem nieuczciwych sztuczek handlarzy. A dlaczego tak się dzieje? Parafrazując (już niemal) klasyka: Sorry, taki mamy Climatronic (sprawny, do nabicia).
8. Porsche Panamera Sport Turismo
Porsche to marka, która choć jest stosunkowo młoda, zbudowała pozycję jednego z najlepszych producentów samochodów świata. Sportowy rodowód i tradycje wyścigowe nie pozwalają wątpić w to, że auta z Zuffenhausen to kwintesencja motoryzacji. W 2002 roku motoryzacyjny świat doznał szoku, kiedy Porsche wprowadziło do produkcji SUV-a. Jakby tego było mało, po kilku kolejnych latach, rozpoczęto sprzedaż Cayenne z silnikiem Diesla. Wielu zarzuciło wówczas Porsche profanację swojej własnej świętości, jednak na samym producencie nie zrobiło to wrażenia. Cayenne stał się najlepiej sprzedającym modelem marki w USA, a na pozostałych rynkach również radził sobie znakomicie. Podobne kręcenie nosem miało miejsce przy premierze Panamery, ale i tutaj krytycy szybko nabrali wody w usta, a świat oszalał na punkcie tego grand coupé. Kiedy w marcu bieżącego roku zaprezentowano Panamerę Sport Turismo, na pewno nie jedna osoba dostała czkawki z irytacji. Jedno jest pewne – żaden model z rodowodem Porsche nie powstaje z przypadku, a wręcz przeciwnie – jest skazany na sukces. Jak będzie tym razem? Przekonamy się za rok lub dwa, ale Porsche Kombi od tego roku przestało brzmieć jak oksymoron.
9. Audi RS2
Po rajdowych sukcesach Audi Quattro, inżynierów z Ingolstadt ewidentnie korciło, żeby wiedzę wyniesioną z odcinków specjalnych przenieść do seryjnie produkowanych modeli. Mieli w zasadzie wszystko – mocne silniki, dobry napęd na cztery koła, który mógłby fachowo zarządzać tą mocą, doświadczenie w motosporcie oraz dobre wyniki sprzedaży. Nie wiem, czy postanowiono przełamać stereotyp nudnego rodzinnego samochodu, czy też o kształcie nadwozia zdecydowały tylko względy techniczne i aerodynamiczne – w każdym razie RS2, które powstało w latach dziewięćdziesiątych stało się pierwszym szalenie szybkim kombi spod znaku czterech pierścieni. Co prawda wyprodukowano cztery egzemplarze RS2 w nadwoziu sedan, ale przytłaczającą większość produkcji (2890 sztuk) stanowił Avant. Dzisiaj dobrze zachowane RS2 to biały kruk, który osiąga astronomiczne ceny finalne na aukcjach na całym świecie. Do dziś 5,4 sekundy w sprincie do pierwszej setki i moc 315 KM robią wrażenie, a honory nieracjonalnie szybkiego Avanta zdaje się przejmować obecny model RS6, który też ma potencjał do stania się legendą.
10. KIA Cee’d Kombi
Każda Polka i każdy Polak wie, jak wygląda KIA Cee’d Kombi. Co ciekawe, większość tych samochodów, które jeżdżą w Polsce są srebrne. Zdecydowana większość jest wyposażona w silnik Diesla i skrzynię manualną. I posiada niebiesko-białe naklejki. I "koguty" na dachu. I numery taktyczne. Po zmianie ustroju, kiedy powstała Policja, typowym samochodem w służbie był Polonez Caro. W latach dziewięćdziesiątych na drogach królowały Volkswageny Passat, Transporter i Vento. Później były Ople, Fordy, Fiaty, ale dziś ewidentnie dominują koreańskie kompakty, znane z siedmioletniej gwarancji. W sieci można przeczytać wiele negatywnych opinii, pochodzących rzekomo od policjantów - mowa w nich o spalaniu w koreańskich samochodach na poziomie 12-16 l/100 km, ciągle wytłukującym się zawieszeniu i hamulcach o niskiej trwałości. Mało kto jednak zwraca uwagę na to, że te samochody nie są poddawane standardowej eksploatacji, ale są narażone na ekstremalnie intensywną pracę, a przecież rzeczy często używane szybciej się kończą. Gdyby Cee’d był słabym samochodem, pewnie skończyłby policyjną karierę kilka lat temu, a tymczasem, na drogach ich nie ubywa. Czy to rozsądny kombiak za rozsądną cenę? Na pewno nie dla każdego, ale rozsądnie jest mieć go na uwadze.