Szybszy od F-16 - Dodge Viper
Zapala silnik i rusza. Wskazówka prędkościomierza podnosi się w zawrotnym tempie. Auto błyskawicznie rozpędza się do 100 mil na godzinę. I nagle hamulec! Samochód zatrzymuje się z potwornym piskiem opon. To Dodge Viper i słynny test 0-100-0.
Test Cobry
Aby go zdać, samochód musi osiągnąć prędkość 100 mil na godzinę (niewiele ponad 160 km/h) i zatrzymać się całkowicie w łącznym czasie poniżej piętnastu sekund. W taki sposób swoją moc demonstrowała legendarna AC Cobra. Ten sam test, po latach zaliczył również Dodge Viper. Zaliczył z wyróżnieniem.
Jakby tego było mało, Viper dodatkowo podkreślił swój charakter dwukrotnie mierząc się z najlepszym odrzutowym myśliwcem US Air Force — Lockheed Martin F-16. Na pasie startowym w bazie lotniczej Luke Air Base w Arizonie oba wehikuły rywalizowały na dystansie jednej czwartej mili. W porównaniu do 500-konnego silnika Vipera i jego maksymalnej prędkości 300 km/h, F-16 to Goliat, który rozpędza się do ponad... 2000 km/h. Teoretycznie rzecz biorąc, żaden samochód nie ma najmniejszych szans konfrontacji z taką maszyną. Czyżby?
W pierwszym starciu Vipera z F-16 obaj rywale przekroczyli linię mety równocześnie. Dopiero po przeliczeniu dokładnych wyników okazało się, że o dwie dziesiąte sekundy (!) szybszy był myśliwiec. Dwa lata temu doszło do pojedynku numer dwa. Tym razem górą był Viper, który na pokonanie 800 metrów potrzebował zaledwie osiemnastu sekund. Niemożliwe stało się faktem.
Legenda „za życia”
Paradoksalnie, amerykańskie marzenie o supersamochodzie największe wrażenie robi na... Europejczykach, którzy podziwiają w Viperze niezwykły rozmach i bezkompromisowość. Mimo młodego wieku, Viper, (z ang. „viper” to „żmija”) już stał się synonimem samochodu sportowego spod znaku legendarnych „muscle cars”. Wkroczył również do panteonu motoryzacyjnych sław, które stały się kultowymi jeszcze „za życia”.
Pojedynek z legendą
Styliści z Chryslera od dawna chcieli zmierzyć się z legendą Cobry. Zielone światło dla tej idei zaświeciło w połowie lat osiemdziesiątych, gdy w końcu zaakceptowali ją również szefowie koncernu. Nawiązanie do wyścigowego bóstwa było pierwszym celem, jaki bossowie Chrysler Corporation wyznaczyli przez Viperem. Był jeszcze cel numer dwa, znacznie ważniejszy, choć dziś wspominany tylko nieoficjalnie. Według niego, „projekt Viper” miał być firmowym poligonem doświadczalnym, na którym amerykański koncern miał zamiar sprawdzić, czy dzięki nowym metodom produkcji jest w stanie obniżyć cenę samochodu.
Jego kariera miała być krótka
Inspiracją dla projektantów Vipera okazała się zamknięta, wyczynowa wersja słynnej Cobry, zwana Shelby Cobra Daytona Coupe. Dla Amerykanów najważniejszą cechą każdego sportowego wozu jest tzw. „performance”, co po polsku nazwiemy ogólnie „osiągami”. A ponieważ „performance” bardzo często wyklucza w aucie takie rzeczy, jak nadmiar elektroniki i luksusu, samochody w stylu Cobry bywały szorstkie i surowe, a przy tym niesamowicie szybkie i potężne. Taki też miał być Viper.
Model po raz pierwszy zaprezentowano 4 stycznia 1989 roku podczas międzynarodowego pokazu samochodowego w Detroit. Większość ekspertów była jednomyślna — według nich „auto nie miało żadnych szans powodzenia”. Opinia ta brała się z faktu, że Dodge nie miał wówczas zbyt dobrej passy na amerykańskim rynku, a jego jedynym modelem, który sprzedawał się dobrze był minivan Caravan. Idea dwuosobowego sportowego auta wydawała się więc równie abstrakcyjna, jak stworzenie sequela filmu, który byłby lepszy od oryginału. „Jego kariera skończy się równie szybko, jak się rozpoczęła, czyli na prototypie” — prorokował jeden z amerykańskich magazynów motoryzacyjnych.
Silnik rodem z... ciężarówki
Z drugiej strony, Viper zrobił ogromne wrażenie na widzach pokazu w Detroit. „Zbudujcie Vipera! Zbudujcie Vipera! Otrzymywaliśmy setki takich wiadomości — przyznawał w wywiadzie z „Motor Trend” jeden z dyrektorów Chryslera. Nie było rozmowy bez pytania ´Co z Viperem? ´. Nawet dziennikarze nie dawali nam spokoju. ”
W maju 1990 roku, Chrysler ogłosił, że Viper trafi do seryjnej produkcji. Zaznaczono, że auto zostanie wyposażone w potężny silnik V-10, przy konstruowaniu którego wykorzystano doświadczenie koncernu w budowaniu jednostek napędowych do... ciężarówek. Już w grudniu 1991 roku, niecałe trzy lata po pierwszej prezentacji prototypu, pierwszy Viper zjechał z taśmy montażowej w fabryce Chryslera. Zaraz po tym auto zadebiutowało jako „pace car” w słynnym wyścigu Indianapolis 500.
Oto on - brutalny i surowy
„W czym tkwił sekret tego samochodu? Czy Viper dorównał współczesnym międzynarodowym supersamochodom takim, jak Ferrari Testarossa, czy Acura NSX? Czy może zdetronizował Chevroleta Corvette? Odpowiedź brzmi: nie. Nie o to w tym wszystkim chodzi – pisał o Viperze Jack Nerad w „Driving Today”. – Viper ma swój odrębny charakter. Może brakuje mu śródziemnomorskiego wyrafinowania Ferrari. Może nie cechuje go techniczna maestria Acury. Na pewno też nie można o nim powiedzieć, że przy swoich osiągach jest szykowny jak Corvette. Co jest zatem jego atutem? Przede wszystkim brutalna siła, która odróżniała go od wszystkich innych samochodów. Inspiracja Cobrą jest tu aż nadto widoczna”.
Fakt, Viper zapewnia swojemu kierowcy konieczne minimum wygody. Kabina jest ciasna, bagażnik mały, zawieszenie twarde jak skała, a dach trzeba składać ręcznie (o elektrycznych szybach też można zapomnieć). Klimatyzacji brak. Konstruktorzy auta zrezygnowali z wyposażania go w elektroniczne systemy wspomagające, takie jak ESP, czy ASR. Jedynie na życzenie europejskich kierowców Dodge oferuje... specjalną opcję z ABS. Zamiast „zbędnych” luksusów Viper dysponuje... 8,3-litrowym silnikiem o zawrotnej mocy 500 KM!
Piekielna żmija
Spektakularny sukces sportowego Dodge’a ostatecznie zamknął usta wszystkim pesymistom. A przecież jeszcze tuż przed jego premierą nie brakowało głosów, typu: „ten wóz na pewno się dobrze nie sprzeda”. Prawie 20 tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy Vipera i ponad trzydzieści klubów zrzeszających jego właścicieli w całych Stanach Zjednoczonych – świadczą o czymś zupełnie innym.
Amerykanie szukają przyczyn popularności Vipera w jego niecodziennej stylistyce zgrabnie określanej przez nich słowami: „hey-look-at-me”, czyli „popatrz na mnie”. Rzeczywiście, trudno oderwać od niego oczy. To jednak nie wszystko. Jak mówi pewne przysłowie: „sportowe supersamochody dzielą się na te, kończące się na literę ‘i’, czyli Lamborghini, Ferrari, Maserati, czy Bugatti oraz na... ‘piekielną żmiję’, czyli Dodge’a Vipera”. Nic dodać, nic ująć.