Studium terenowego fenomenu
Podobno na przełomie lat 70. i 80. większość projektantów aut terenowych z wielu znanych światowych marek trzymało w swoich pracowniach wielkie zdjęcie Forda Bronco. Fenomen tego giganta inspirował nawet jego rynkowych rywali.
Zjawisko to chętnie podchwyciły czasopisma motoryzacyjne, dla których Bronco był początkowo jedynie dobrze sprzedającym się samochodem. Gdy w 1978 roku zdobył on nagrodę dla najlepszej amerykańskiej półciężarówki z napędem na cztery koła¸ jeden z dziennikarzy napisał: „Konkurencja Forda usilnie pracuje nad autem, który dorównałby temu kolosowi. Projektanci wielu marek studiują fotografie Bronco, przyglądają się im ze wszystkich stron i zastanawiają, w czym tkwi sekret jego sukcesu. Mam nadzieję, że odosobnieni w tych praktykach nie są styliści Dodge’a, Chevroleta i Land Roverea. Liczę, że dzieło Forda zainspiruje ich do stworzenia czegoś ciekawego. Ostatnie propozycje tych marek przegrywają bowiem z Bronco na całej długości”.
Na rumuńską modłę
Pierwsze modele potężnego terenowego Forda pojawiły się na rynku w roku 1965. Była to odpowiedź koncernu FoMoCo na coraz większe sukcesy Jeepa i Land Rovera. Pierwszy Bronco (zwany Bronco Pierwszej Generacji) nie przypominał jednak swoich późniejszych wcieleń – był to raczej mały samochód porównywany niejednokrotnie (pod względem wielkości i wyglądu) do starych modeli rumuńskiego ARO. Być może o aucie tym bardzo szybko by zapomniano, gdyby nie fakt, że znakomicie nadawało się ono na wszelkiego rodzaju modyfikacje i przeróbki. Po nich Bronco przeistaczał się w groźnego potwora na olbrzymich kołach i z potężnym silnikiem. Takiego pokochali go Amerykanie.
Niestety, od początku lat siedemdziesiątych model ten z każdym rokiem wydawał się coraz bardziej przestarzały. Surowe wnętrze, toporny wygląd i mało nowoczesne rozwiązania techniczne powodowały, że choć Bronco nadal miał rzeszę oddanych miłośników, nie wytrzymywał konkurencji na rynku samochodów użytkowych. W 1972 roku w Centrum Projektowych Forda na dobre rozpoczęły się prace nad jego następcą. Projekt otrzymał kryptonim „short horn”, czyli „krótki róg.
Wyzwanie dla Blazera
Szefom FoMoCo marzyło się stworzenie rywala dla niezwykle popularnego wówczas Chevroleta Blazera. Planowano, że Bronco zdetronizuje go z kilku względów. Po pierwsze, jego konstruktorzy mieli uniknąć błędów popełnionych przy projektowaniu Blazera. Po drugie, Ford wyciągnął wnioski z początkowych pomyłek marketingowych Chevroleta. Po trzecie, zakładano, że przewagę nad całą konkurencją Bronco zbuduje przede wszystkim dzięki swojemu wyposażeniu, niespotykanemu wcześniej w żadnym innym samochodzie użytkowym. Jego wnętrze miało być jak najbardziej „cywilizowane” – wygodne, funkcjonalne i komfortowe.
Model nazwany potem Bronco Full Size zbudowano na niezniszczalnej ramie legendarnego pickupa F-100 z 1973 roku. Cechą rozpoznawczą auta były słynne silniki V8 (pojemność 5,8 l. i 6,6 l.) z fabryki w Cleveland. Na próżno wypatrywano jednak jego zapowiadanego wcześniej w 1974 roku. Kryzys paliwowy, który ogarnął Stany Zjednoczone po embargu na dostawę ropy naftowej przez kraje OPEC przewrócił do góry nogami cały amerykański styl życia. Dotyczyło to również sfery motoryzacyjnej. Normą stały się tak niespotykane dotychczas zjawiska, jak przerwy w dostawach prądu (wiele elektrowni w USA przetwarzało wówczas ropę w energię elektryczną), kilometrowe kolejki (skąd my to znamy...) przed stacjami benzynowymi oraz odgórna reglamentacja paliwa – po 20, 30 litrów.
Pół roku oczekiwania
Gdy kryzys wreszcie miał się ku końcowi, długo oczekiwany Bronco Full Size ’78 pojawił się w salonach sprzedaży już w połowie roku 1977. Jeszcze zanim to nastąpiło, konstruktorzy Forda przeprojektowali silniki tego modelu tak, aby były one bardziej przyjazne dla środowiska.
Popularność drugiej generacji terenówki Forda przeszła wszelkie oczekiwania. Zamówienia spływały tak szybko, że fabryki nie nadążały z produkcją. Bywało tak, że klienci musieli czekać na swój samochód nawet i pół roku. Ich cierpliwość została jednak w pełni nagrodzona – Bronco praktycznie nie miał słabych punktów.
Charakteryzowała go niespotykana dotychczas w autach tej klasy funkcjonalność połączona z wytrzymałością godną samochodu terenowego z prawdziwego zdarzenia. Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, by wyposażenie zarezerwowane dotąd dla luksusowych samochodów osobowych przenieść do półciężarówki. Kierowcy Bronco mieli zatem do dyspozycji między innymi: klimatyzację, system automatycznej kontroli prędkości, wysokiej jakości sprzęt stereo, CB, skórzane fotele kubełkowe, a nawet możliwość regulacji kąta nachylenia kierownicy.
Powrót legendarnego giganta
Bronco był na szczycie popularności. Jego sprzedaż biła dotychczasowe rekordy, a specjaliści z General Motors i Chryslera cały czas analizowali powody, w wyniku których wyraźnie przegrywali na tej płaszczyźnie z FoMoCo. Na ich szczęście, w latach osiemdziesiątych hegemonia terenowego Forda systematycznie słabła. Klientom nie przypadły do gustu próby „odchudzenia” kultowego samochodu. Bronco III (produkowany do 1988 roku) miał przyciągać odbiorców swoim ekologicznym charakterem i oszczędnością. Nie przyciągał, bo tym, co ludzie najbardziej cenili sobie w tymże samochodzie był rozmach i brak kompromisów.
Produkcja legendarnej terenówki (opartej jeszcze na założeniach stworzonych w latach siedemdziesiątych!) zakończyła się definitywnie w roku 1996. Ford próbował zastąpić ją pseudoterenowymi modelami Excursion i Expedition, którym daleko było do charakteru dawnego Bronco. I gdy wciąż nie było widać jego godnego następcy, podczas zeszłorocznej wystawy motoryzacyjnej w Detroit, zaprezentowano prototyp nowego wcielenia kultowej terenówki, stylistycznie nawiązujący do swojego pierwowzoru. Duch Bronco powrócił.