Samochód, który zbudował Amerykę
Buick ma już sto lat. I pomyśleć, że założyciel firmy, która stworzyła podwaliny pod General Motors, największego giganta motoryzacyjnego na świecie zaczynał w branży kanalizacyjnej...
Zostawił wodociągi
David Dunbar Buick, Szkot z żyłką wynalazcy prowadził za Oceanem skromny interes w branży instalacji wodociągowych. U schyłku dziewiętnastego stulecia ekscentryczny Buick wpadł na pomysł produkowania niecodziennych powozów: bez koni, za to napędzanych... silnikami spalinowymi. Postanowił sprzedać swoją firmę i zajął się konstruowaniem silników, które na początek trafiały jednak nie do samochodów, lecz do maszyn rolniczych i łodzi.
W 1901 roku Buick dopiął swego i stworzył swój pierwszy automobil. Niestety, albo rynek nie był przygotowany na transportową rewolucję, albo Szkot nie był obdarzony talentem handlowca. Legenda głosi, że przez dwa lata firma Buicka sprzedała zaledwie dwa (!) pojazdy. Spółka popadła w finansowe tarapaty i jedynym ratunkiem miała być jej sprzedaż.
Buick znacznie lepiej realizował się na niwie wynalazczej. Jako pierwszy w świecie wymyślił, by układ rozrządu (kierujący momentem otwierania i zamykania zaworów wpuszczających mieszankę paliwa z powietrzem do cylindrów i wypuszczających z nich spaliny) umieścić nie z boku, jak było to dotychczas praktykowane, lecz nad cylindrami. Dzięki temu, zwiększała się wydajność silnika, z którego kierowca był w stanie wykrzesać znacznie więcej mocy. Dodajmy, że dziś silniki z układem górnozaworowym są normą w światowej motoryzacji.
Z rąk do rąk
Mimo wielu doskonałych pomysłów, Buick nie miał jednak ani ludzi, ani pieniędzy, by dalej rozwijać swoją firmę. Coraz większe przeciwności skłoniły go w końcu do sprzedaży Buick Motor Company niejakiemu Jamesowi Whitingowi.
Whitting budował dyliżanse we Flint, mieście położonym o 100 kilometrów na północ od Detroit. Właśnie do Flint, gdzie kierował już dobrze prosperującą firmą Flint Wagon Works przeniósł w 1901 roku Buicka. Gdy w 1904 roku Whitting sprzedał 37 automobili, wydawało się, że jest na dobrej drodze do osiągnięcia sukcesu. Wtedy jednak znów dały znać o sobie kłopoty finansowe, które ponownie postawiły firmę nad przepaścią.
Tym razem z pomocą pośpieszył William Durant, inny producent powozów i jedna z najważniejszych postaci w historii amerykańskiej motoryzacji. Co ciekawe, Durant włączył się w produkcję dyliżansów dość przypadkowo. Podobno podczas przejażdżki jednym z nich w 1886 roku nie mógł nadziwić się, jak doskonale powóz radzi sobie na nierównej nawierzchni. Durant postanowił kupić całą firmę i niebawem stał się największym producentem dyliżansów w całych Stanach Zjednoczonych.
Wizjoner Durant
Jego cechą była niebywała żyłka do interesów. Nosa miał również w przypadku Buicka. Durant wiedział, że przyszłość należy do samochodów, dlatego od 1905 roku rozpoczął ich produkcję na wielką skalę. Podczas nowojorskich targów zebrał aż tysiąc zamówień na swoje pojazdy, zaś trzy lata później produkował już blisko dziewięć tysięcy aut rocznie!
Durant nie osiadał na laurach i w tym samym roku założył General Motors, holding, w skład którego weszło ponad trzydzieści firm motoryzacyjnych. Oprócz Buicka, który był zalążkiem GM, były to m.in.: Cadillac, Oldsmobile i Oakland. Ten ostatni później został przekształcony w Pontiaca. Blisko porozumienia z Durantem był wtedy również Henry Ford, który właśnie rozpoczynał produkcję legendarnego modelu T. Ostatecznie do współpracy nie doszło, zaś niebawem obie firmy stały się największymi konkurentami na rynku amerykańskim. Do początku lat trzydziestych XX wieku Ford był największym producentem samochodów na świecie. Potem ustąpił miejsca General Motors, które dzierży je do dnia dzisiejszego.
Chevrolet w Buicku
Dobra koniunktura skłoniła szefów Buicka do coraz aktywniejszego angażowania się w sporty wyścigowe. Efekty tego były znakomite, bowiem w latach 1908-1910 auta te wygrały blisko pół tysiąca imprez. Buick był jedynym samochodem, który w 1906 roku ukończył 1600-kilometrowy maraton Chicago-Nowy Jork. Za kierownicą Buicka szalał wówczas niejaki Louis Chevrolet, Szwajcar, który stanie później na czele najpopularniejszej marki GM nazwanej jego nazwiskiem. Oprócz niego, w Buicku pracowały takie późniejsze sławy, jak Charles Nash, założyciel koncernu American Motor, czy Walter Chrysler, założyciel Chryslera.
Gdy w 1923 roku z taśmy produkcyjnej zjeżdżał milionowy model Buicka, wydawało się, że marka wspięła się na szczyt popularności. Jej samochody cieszyły się znakomitą opinią - aut luksusowych, a przy tym niezawodnych i solidnych. Wyżej w hierarchii eleganckich pojazdów plasowały się jedynie Cadillaki.
Buick na Jawie
Znakomitą reklamą Buicków były wyprawy w różne dziwne zakątki naszego globu. Dzięki temu, auta te produkowano z czasem w Hiszpanii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii, a nawet na... Jawie.
Kryzys, który dotknął całe Stany Zjednoczone w 1929 roku nie ominął jednak Buicka. Amerykanom brakowało pieniędzy na zaspokojenie najważniejszych potrzeb, więc kupno samochodu, a do tego jeszcze tak drogiego było nierealne. W czasach, gdy wizja bankructwa zaczynało zaglądać w oczy nawet najbogatszym, szefowie General Motors zadecydowali, że Buicka czekają zmiany.
Odpowiedzialny za nie miał być Harley Earl, szef projektantów GM, któremu zlecono „stworzenie auta, które sam chciałby mieć”. Dzięki wysiłkom Earla, sprzedaż Buicków znów zaczęła rosnąć i 1936 roku sprzedano ponad dwieście tysięcy aut tej marki, trzy razy więcej, niż trzy lata wcześniej.
Konstruktorzy Buicków dbali o każdy szczegół produkowanego samochodu. Okrągłe otwory nad przednimi błotnikami stały się niemal elementem rozpoznawczym marki. W 1949 roku firma wprowadziła do masowej produkcji nadwozie typu hardtop convertible, co szybko okazało się strzałem w dziesiątkę. Buicki jako pierwsze na świecie wyposażone były w lampki kierunkowskazów, a niedługo potem - w automatyczną skrzynię biegów.
Raz na wozie, raz pod wozem
Powojenne losy Buicka układały się w kratkę. Między rokiem 1950, a 1958 popularność samochodów tej marki była ogromna (w 1950 roku wyprodukowano ich ponad 550 tysięcy, pięć lat później liczba ta wzrosła do 750 tysięcy). W 1959 roku sprzedaż znów zaczęła maleć i dopiero trzy nowe modele - LeSabre, Invicta i Electra pomogły firmie wyjść na prostą.
W 1959 roku Buick zaprezentował nowe oblicze - zmienione zostało logo marki, w którym znalazły się trzy tarcze - odwołanie do herbu szlacheckiego rodziny założyciela firmy. Lata 60. i początek 70. znów okazały się bardzo udane, ale kolejna dekada była znacznie gorsza. Dopiero w 1984 roku szefowie Buicka odetchnęli z ulgą - ich auta rozeszły się w rekordowej liczbie miliona egzemplarzy. Idąc za ciosem, dwa lata później we Flint otwarto Buick City - supernowoczesną montownię.
Wzlotów i upadków Buicka nie brakowało również w latach 90. Wielkim sukcesem okazała się co prawda luksusowa limuzyna Roadmaster, ale fiasko poniosły modele Reatta i Riviera. W efekcie tego, pod koniec ubiegłego stulecia przed Buickiem stanęło widmo likwidacji.
Na szczęście, markę uratował terenowy Rendezvous zbudowany na fali amerykańskiej mody na luksusowe „terenówki”. Dobre przyjęcie miał również jego większy „brat” Rainier. Z okazji stulecia zaś firma przygotowała model Centieme będący połączeniem wozu terenowego i minivana. Czy dzięki nowym pomysłom marka z tak długoletnią tradycją przetrwa kolejne lata? W ciągu stu lat Buick zbudował ponad 35 milionów samochodów i jak podkreślają jego obecni właściciele, nie wciąż nie powiedział ostatniego słowa.