"Ogórek" - Volkswagen Caravelle
Ogórek, ogórek - tak na niego wołają - ludzie, którzy go znają - pewnie oni rację mają. A cóż to za pojazd, niepodobny do niczego? Czy to pociąg na kółkach, czy zabawka z klocków lego? Nie mówcie, że nie znacie jego, Busa-mikrusa, auta kultowego!
Mydelniczka na kółkach
Jest rok 1947. Ben Pon, holenderski biznesmen jedzie do Minden w Niemczech na spotkanie z brytyjskimi zarządcami, którzy po drugiej wojnie światowej kontrolowali fabrykę Volkswagena. Pon chciałby zostać importerem samochodów niemieckiej marki w Holandii. Jest nimi dość mocno zafascynowany i wierzy w ich jakość i solidność. Mimo wszystko jednak, późniejsze efekty rozmów w Minden przeszły jego najśmielsze oczekiwania.
23 kwietnia Pon po raz pierwszy dyskutuje na temat możliwości eksportu Volkswagenów z Niemiec do Holandii. Wśród wielu pomysłów na zrealizowanie tego planu, biznesmen przedstawia swoim rozmówcom coś jeszcze. Wyciąga notes i rysuje prostokątny pojazd transportowy. Mniej więcej przypomina on... mydelniczkę na kółkach. Jak dalej potoczyła się ta rozmowa – nie wiadomo. Jedno jednak było pewne i pewne jest do dziś – idea Pona była rozwiązaniem rewolucyjnym.
Jak wyciosany z drewna
Holendra zainspirował pojazd, który zobaczył podczas wizyty w fabryce VW w Wolfsburgu Samochód nazywany „plattenwagen” transportował materiały na terenie zakładu i oparty był na konstrukcji słynnego Garbusa. Model zaprojektowany przez Pona miał mieć silnik zamontowany z tyłu i ładowność w granicach 750 kilogramów.
Dwa pierwsze prototypy przyszłego Transportera, oznaczone jako „typ 29” zostały zbudowane przez fachowców Volkswagena. Auta te były niczym wyciosane z kawałka drewna – prostokątne, bez zupełnie żadnych zaokrągleń. Oba modele trafiły do tunelu aerodynamicznego w Braunschweig i jak się można domyślić, wyniki ich testów nie były zadowalające. Pons zaproponował wtedy, by sylwetka wymyślonego przez niego samochodu otrzymała nieco bardziej opływowe kształty. Futurystyczna wizja Holendra nabrała realnych kształtów, gdy gotowy był trzeci z prototypów – model „c”, bardzo bliski końcowej wersji „ogórka”.
Krok w przyszłość
Niestety, po obiecującym początku, niezwykły projekt Ponsa został odłożony ad acta. Dopiero po roku prace nad nim ruszyły na nowo. Najpierw Ben razem ze swoim bratem Wijnandem zostali oficjalnymi importerami Volkswagena (byli oni pierwszymi importerami samochodów niemieckiej marki w historii!). Mniej więcej w tym samym czasie posadę nowego szefa VW objął Heinrich Nordhoff. On wspólnie z dyrektorem technicznym, Alfredem Haesnerem postanowili odkurzyć koncepcję Ponsa. Jego banalnie prosta idea okazała się krokiem w przyszłość, a sporo opracowanych przez niego pomysłów stosowano w modelach Volkswagena jeszcze do 1990 roku.
Pod koniec 1948 roku szefowie VW coraz częściej dopytywali o planowe ukończenie projektu. Ich niecierpliwość doprowadziła do przyspieszenia prac, dzięki czemu już w listopadzie 1949 roku gotowy był studyjny model Transportera. Po godzinach testów i badań udało się między innymi poprawić jego aerodynamikę o jakieś czterdzieści procent. Bus nie był już „prymitywną sumą prostokątów”, jak nazywał go po latach jeden z dziennikarzy.
Jeszcze tylko nazwa...
Kolejne miesiące upłynęły na dopasowaniu silnika i udoskonaleniu zawieszenia pochodzącego oczywiście z VW Garbusa. Auto było zresztą niemal kopią legendarnego Beetle – ten sam 24-konny motor, to samo podwozie, nawet deska rozdzielcza miała te same instrumenty. Nie znaczy to jednak, że dzięki temu wszystko układało się po myśli konstruktorów. Twardym orzechem do zgryzienia okazało się szczególnie dopasowanie zawieszenia do zadań, jakie wykonywać miał ten samochód. Po kilku miesiącach nieudanych testów inżynierowie opracowali kilka nowatorskich rozwiązań, które potem naśladować będą inne samochody dostawcze oraz mini-vany (vide Ford Transit, czy Chevrolet Corvan). Poprawiono też hamulce i układ kierowniczy, a także pomniejszono silnik, dzięki czemu w środku auta zrobiło się więcej miejsca na ładunek.
Na koniec trzeba było jeszcze wymyślić nazwę tego modelu. Gdy w listopadzie 1949 roku auto zostało przedstawione prasie, była to ostatnia brakująca w nim rzecz. Proponowane zaś: Bully (najczęstsze obiegowe imię pierwszego Transportera) i Juwel były nazwami zastrzeżonymi. Dlatego właśnie Bus trafił do produkcji jako... Typ 2. Po prostu. Z zaznaczeniem, że Typ 1, to oczywiście Garbus. Dopiero później samochód ochrzczono mianem „Transporter”. Jego kolejne generacje nazywano jednak nadal T1, T2, T3, T4... Ot, przywiązanie do tradycji...
Pięćdziesiąt lat minęło
Po rynkowej premierze „ogórka” w marcu 1950 roku, konstruktorzy VW zajęli się przygotowaniem kolejnych wersji modelu. Najbardziej znana mogła przewozić aż dziewięć osób. Równie ciekawą propozycją był niecodzienny Camping Box – auto w sam raz dla piknikowiczów. W 1967 roku przedstawiono następcę Busa, a dwanaście lat później gotowa była trzecia ewolucja tego kultowego samochodu. Transportera nr 4 opracowano w roku 1990, zaś od dwóch lat dostępny jest już model T5. W sumie w ciągu ponad pięćdziesięciu lat sprzedano już około dziewięciu milionów egzemplarzy „towarowego” Volkswagena.
Inżynierowie niemieckiej marki pracują już nad kolejnym wcieleniem słynnego „ogórka”. Już cztery lata temu w Genewie VW zaprezentował prototyp „Microbus” nawiązujący właśnie do pierwszych, najbardziej kultowych modeli Busa. Gdy szefostwo koncernu z Wolfsburga ogłosiło, że auto trafi do seryjnej produkcji, wielbicielom kultowej furgonetki serca zabiły mocniej.
Zabierz ze sobą słonia
„Nigdy nie możesz być pewnym, czy po drodze nie będziesz musiał zabrać ze sobą jakiegoś słonia” – głosiło jedno z pierwszych haseł reklamowych słynnego samochodu. Słoń mieszczący się w Transporterze – to chyba najlepiej oddawało jego funkcjonalność. Na innym zdjęciu w „ogórku” mieści się cała drużyna futbolowa. W jeszcze innej reklamie Bus był otwartym pudełkiem na kółkach. Obok napis – „Masz dużo bagażu? Weź pudełko”. Inne zabawne hasło brzmiało: „Więcej miejsca wewnątrz niż na zewnątrz?” Na jednym ze słynnych plakatów „ogórek” stał obok Garbusa, a całość opatrzona była podpisem: „Zrobiliśmy z tego dużą rzecz”.
Ogórek, ogórek – tak na niego wołają...
„Ogórek” to jeden z symboli kultury hipisowskiej. W Stanach Zjednoczonych eksplozja jego popularności przypadła na lata sześćdziesiąte. Powodów sukcesu kultowego Volkswagena było kilka. Po pierwsze mógł on spokojnie przewozić osiem, czy dziesięć osób, a oprócz nich mieściły się w nim: sprzęt kempingowy, akcesoria kuchenne, a także inne bagaże. Po drugie, był niezwykle funkcjonalny, czego nie można było powiedzieć o wielu innych amerykańskich wozach. Po trzecie – Bus był śmiesznie tani, jego karoserię można było łatwo samemu ozdobić (dziś uważa się go za prekursora „art-carów”). I jeszcze jedno – jego pudełkowate kształty były takie urocze...
Od 50 lat Transporter wykorzystywany jest w handlu, rzemiośle, przemyśle i służbach komunalnych. Zmotoryzował setki tysięcy przedsiębiorstw. Produkowany jest w fabrykach na całym świecie. Kultowy model Volkswagena to jeden z kamieni milowych w historii motoryzacji. Ogórek, ogórek – tak na niego wołają...