Ople, które chciałbyś mieć w swoim garażu
Kontynuujemy cykl, który przedstawia niezwykłe samochody popularnych marek.
W pierwszej części przyglądaliśmy się wytworom włoskiej myśli technicznej (Fiaty, które chciałbyś mieć w swoim garażu), teraz wybieramy się do Niemiec. Jakie modele Opla chciałbyś mieć w swoim garażu? Oto nasze typy.
Opel Diplomat
Opel od lat nie ma swojego przedstawiciela w segmencie limuzyn, jednak przez kilka dziesięcioleci niemiecki producent próbował zawojować rynek zdominowany przez Mercedesa i BMW. Samochodem, który miał przekonać bogatego Europejczyka, był Diplomat.
Po raz pierwszy model pojawił się w 1964 roku, gdy o kryzysie paliwowym nikt jeszcze nie myślał. Diplomat starał się zabrać klientów Mercedesom, które dziś nazwalibyśmy klasą "S". Podstawowa wersja była dostępna z jednostką 2,8-litra, która była stosowana również w bliźniaczym Kapitanie i Admiralu. Topowy model Diplomata wyróżniał się motorem V8 produkcji Chevroleta. I to właśnie taką namiastkę Ameryki chcielibyśmy mieć w swoim garażu marzeń.
Potężna jednostka o pojemności 5,4-litra pozwalała europejskiemu kierowcy poczuć się jak w amerykańskim krążowniku szos. Motor produkował 230 KM – niewiele, patrząc na pojemność, jednak niewysilone silniki z USA gwarantowały niezawodność, a Diplomat do wolnych również nie należał – do 100 km/h rozpędzał się w 10 sekund, a prędkość maksymalna wynosiła 200 km/h.
Blisko 5-metrowe nadwozie (w wersji przedłużonej mierzyło nawet 507 cm), gwarantowało przestrzeń, która wystarczała każdemu biznesmenowi czy dyplomacie. Ci, którzy szukali półśrodków, mogli zdecydować się na mniejszą ósemkę (Chevrolet 283) o pojemności 4,6-litra, która zapewniała niemal takie same osiągi (190 km/h, 11 s. do 100 km/h). W drugiej generacji (1969 – 1977), Opel zrezygnował z montażu mniejszego motoru V8.
Opel Diplomat w naszym zestawieniu pojawił się, gdyż to nietypowy model dla tego producenta: ogromny, potężny, masywny, a przy tym stylistycznie na tyle podobny do konstrukcji zza oceanu, że spokojnie mógłby być tam oferowany pod marką Chevrolet. Wydaje się, że przy projektowaniu tego modelu, amerykańscy właściciele Opla mieli sporo do powiedzenia.
Opel GT
Zwarty, niewielki model GT został stworzony z myślą o rynku amerykańskim, co podkreśla stylistyka silnie nawiązująca do Corvetty C3, która zadebiutowała w 1968 roku. W tym samym czasie w salonach Opla i Buicka (w USA Ople były sprzedawane w sieci dealerskiej tej marki) pojawił się niewielki GT. Wyglądał jak Stingray poddany odwirowywaniu. Podobieństwo wynika z faktu, że auto zostało zaprojektowane przez zespół projektowy Chevroleta. Można również domniemywać, że był to celowy zabieg – Ci, którzy nie mogli pozwolić sobie na Corvette, sięgali po jej, nie mniej uroczą, namiastkę.
Założenia projektowe Opla GT zakładały, że cena nie może przekroczyć 10 tys. marek (ok. 2500 dolarów). Mniej więcej tyle kosztował Kadett Sprint z jednostką 1,9-litra. Opel początkowo oferował dwie wersje silnikowe, z których sens miała tylko jedna. Bazowy motor o pojemności 1,1-litra, pozwalający na osiągnięcie 155 km/h (100 km/h w 16,5 s), był stanowczo za słaby jak na auto o takim wyglądzie. Wiedzieli to również nabywcy, którzy w przeważającej większości wybierali mocniejszy wariant. Silnik 1,9-litra produkujący 80 KM radził sobie znacznie lepiej. Dzięki niskiej wadze (około 940 – 960 kg), Opel GT rozpędzał się do 185 km/h, a 100 km/h osiągał w 11,5 sekundy. To w zupełności wystarczyło miłośnikom dynamicznej jazdy. Opel GT był pożądanym małym samochodem w USA, gdzie sprzedano większość produkcji. Szacuje się, że na 100 tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy 70% popłynęło do salonów Buicka.
Model GT jest drugim w zestawieniu, „amerykańskim” Oplem. Obok majestatycznego Diplomata, w naszym garażu, stałby mały GT, idealny na weekendowe przejażdżki. Z pewnością poprawiałby humor po ciężkim tygodniu. Spójrzcie tylko na jego „mordkę” z podniesionymi reflektorami – ciężko go nie lubić.
Opel Manta
W latach dziewięćdziesiątych Opel Manta był jednym z ulubionych samochodów miłośników niewyrafinowanego tuningu. Pod nóż trafiały szczególnie modele drugiej generacji (1975 – 1988), które po zastosowaniu masywnego bodykitu, często wykonanego garażowo, traciły swój urok, a sam model – opinię. Mimo tego, Opel Manta, szczególnie pierwszej generacji (1970–1975), jest uroczym coupe.
Manta produkowana w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych kusiła smukła sylwetką z charakterystycznym pasem przednim. Nadwozie było projektowane jeszcze przed modą na plastik, więc auto zachowuje ponadczasowy styl.
Do garażu marzeń warto byłoby wybrać co najmniej wariant 1900S z 90-konnym silnikiem benzynowym, bo odmiany 1200S i 1600 były stanowczo za słabe: prędkość maksymalna na poziomie 145 – 155 km/h nie robiła wrażenia nawet czterdzieści lat temu. Model 1900S mógł rozpędzić się do 165 – 170 km/h, co było już dobrym wynikiem.
Rarytasem była znacznie droższa (12,5 tys., gdy zwykłą Mantę można było kupić za 8 tys. DM) odmiana GT/E z silnikiem 1.9 (105 KM) wzbogaconym o elektroniczny wtrysk paliwa Boscha. Dziś to właśnie ta sportowa odmiana, dzięki niewielkiej produkcji około 5,5 tys. sztuk, jest najbardziej poszukiwana.
Wszystkie prezentowane tutaj Ople są ciężko dostępne na rynku wtórnym. Opel Diplomat z silnikiem V8 jest bardzo rzadko spotykany, a gdy już się pojawi, jego cena może wynieść nawet 30 tys. euro (117 tys. zł). Za model GT trzeba zapłacić co najmniej 8 tys. euro, a ceny najczęściej oscylują w granicy 15 – 18 tys. euro (65 – 75 tys. zł). Podobnie sprawa wygląda z Mantą pierwszej generacji.
Fot. Opel GT, granada_turnier (flickr.com) na lic. Creative Commons 2.0.; Opel Diplomat (public domain), Opel Manta, Georg Schwalbach (GS1311) (flickr.com) na lic. Creative Commons 2.0.