Nie do zatrzymania - Land Rover Defender
Oto prawdziwa brytyjska legenda, jedna z pierwszych i najsłynniejszych terenówek świata. Tak jak Jeep w USA, tak Defender jest na Wyspach symbolem auta z napędem na cztery koła. Wprost trudno uwierzyć, że sylwetka tego samochodu została przez 60 lat jedynie lekko unowocześniona!
Samochód dla rolnika
Defender to spadkobierca absolutnie kultowego modelu Series One (na początku był to po prostu Land Rover, w późniejszych latach nazwano go po prostu „Serią 1”), którego debiut datuje się na rok 1948. Land Rover zaprezentował swą terenówkę podczas targów motoryzacyjnych w Amsterdamie. Auto szybko trafiło do produkcji i szybo odniosło zaskakujący sukces. Ciekawostką jest fakt, że u zarania Series One miał być wykorzystywany w... rolnictwie i przemyśle lekkim.
Początkowo przy jego budowie wykorzystywano części z poczciwych amerykańskich Willisów. Do napędu posłużyły natomiast silniki rodem z limuzyny Rover 60. Największym wyzwaniem dla konstruktorów Land Rovera okazało się zbudowanie wytrzymałej i niezawodnej skrzyni biegów, która sprawdzałaby się nawet w najtrudniejszych warunkach terenowych. Pierwsze modele brytyjskiej terenówki miały po cztery biegi do jazdy ulicznej i do pokonywania bezdroży.
Drzwi i dach w opcji
Co ciekawe, nadwozie Series One budowano z aluminium. Rozwiązanie to zostało niejako wymuszone uwarunkowaniami gospodarczymi – po drugiej wojnie światowej stal objęto reglamentacją. Poszczególne panele konstrukcji mocowano z zewnątrz specjalnymi nitami. Na pomysł z wykorzystaniem jeszcze mało rozpowszechnionego w tamtych czasach aluminium wpadli twórcy modelu – Maurice i Spencer Wilks.
Od początku produkcji w roku 1948 aż do roku 1951 w samochodzie montowano benzynowe silniki o pojemności 1,6 litra. Dopiero w kolejnych latach do oferty wprowadzono większe jednostki dwulitrowe. W standardowym wyposażeniu Series One nie było... drzwi i dachu, trzeba było zamówić je za odpowiednią dopłatą. W zależności od życzenia klienta, dach mógł być płócienny lub aluminiowy. Później, choć luksusy nigdy nie były mocną stroną tego auta, tak elementarne części wyposażenia (swoją drogą, czy można tak mówić o drzwiach i dachu?!) stały się jednak oczywistością.
Sugerowany kolor: zielony
To nie koniec ciekawostek szokujących współczesnego kierowcę. Przez pierwszych sześć lat Series One można było nabyć... jedynie w kolorze zielonym (niestety daleko było mu do zieleni ogrodów Wersalu). W roku 1955 Brytyjczycy przedstawili światu... dziesięcioosobową wersję swojego kultowego modelu (minivany to przy nim auta rzeczywiście „mini”). Według pierwotnego planu, marka zamierzała produkować... 50 Land Roverów tygodniowo. Spartański charakter Series One na tyle jednak przypadł do gustu i to nie tylko brytyjskim rolnikom, że po zaledwie kilku miesiącach, co tydzień auto znajdowało nie 50, nie 100, lecz 1000 kupców! Gigantyczne zainteresowanie kultowym dziś modelem było równie gigantycznym szokiem dla flegmatycznych Wyspiarzy. Fabryki Rovera nie nadążały z przyjmowaniem zamówień. Nawet najwięksi optymiści nie przewidywali, że pod koniec lat pięćdziesiątych po drogach i bezdrożach całego świata jeździć będzie ponad 250 tysięcy terenówek z zielonym (a jakże!) emblematem Land Rover.
Auto znakomicie sprawdzało się nawet w najbardziej nieprzyjaznych warunkach. Było niezawodne i wytrzymałe. Nie bez kozery reklamowano je hasłem: „Jedź gdziekolwiek zechcesz”. Jego walory bardzo szybko doceniła również brytyjska armia i Land Rovery szybko stały się nieodzownym elementem wyposażenia wojsk Jej Królewskiej Mości. Potem zamówienia na Series One spływały z państw całego świata. Militarne wersje brytyjskiej terenówki cieszyły się nie mniejszym powodzeniem od legendarnego Willysa, uważanego przecież za synonim wojskowego samochodu terenowego.
Defender dla Angeliny Jolie
Land Rover dotarł nawet do Republiki Południowej Afryki, w której stał się bohaterem równie głośnego, co kontrowersyjnego filmu „The Gods Must Be Crazy” (oskarżano go o protekcjonalne ujęcie problemu prymitywizacji życia w Afryce; film został zakazany w kilku afrykańskich krajach). Co ciekawe, nie był to jedyny „aktorski” epizod w karierze brytyjskiej terenówki. Niedawno auto towarzyszyło na ekranie filmowej Larze Croft granej przez Angelinę Jolie. Z tej okazji wyprodukowano nawet limitowaną edycję modelu nazwaną właśnie „Tomb Raider”.
Z każdym rokiem konstruktorzy Land Rovera sukcesywnie udoskonalali swoje dzieło. Zmieniono system przeniesienia napędu, dzięki czemu kierowca miał możliwość uruchomienia przedniej osi, gdy pokonywał trudniejszy teren. Na początku lat pięćdziesiątych delikatnie zmodyfikowana została również siermiężna sylwetka Series One. Reflektory zostały przeniesione z grilla na nadkola. W roku 1954 w samochodzie zastosowano pierwszy silnik wysokoprężny, początkowo ledwie dwucylindrowy, potem wyposażony w cztery cylindry.
List od Królowej
Kolejne wersje kultowego Land Rovera nie były efektami stylistycznej rewolucji. W przedstawionym w roku 1961 Series II jedynie delikatnie odświeżono kilka elementów nadwozia. Pod maską Series IIA (lata 1961-1971) montowano natomiast największe w historii Land Roverów ośmiocylindrowe silniki o pojemności 3,5 litra. Nieco większych niż li tylko kosmetycznych zmian auto doświadczyło na początku lat siedemdziesiątych, gdy na rynku pojawiła się Seria III. Kilka lat później Brytyjczycy świętowali wyprodukowanie milionowego egzemplarza tego modelu. Podobnie, jak przy poprzednich wielkich jubileuszach (250-tysięczny i 500-tysięczny egzemplarz), obchody uświetnili państwowi dygnitarze. List gratulacyjny przysłała sama Królowa.
„Peerless”, czyli „nie mający sobie równych”
W 1983 roku stała się rzecz niesłychana. Land Rover naprawdę zmienił swoje oblicze, a w celu odróżnienia tego modelu od innych aut brytyjskiej marki (Discovery, Range Rover) ochrzczono go nazwą Defender. Auto nic nie straciło na swej niezwykłej wytrzymałości, czego dowodem były wyprawy z serii Camel Trophy w najdziksze ostępy kuli ziemskiej, a także udział w morderczym Rajdzie Paryż Dakar. Nawet w ekstremalnych warunkach model potwierdził, że jest pojazdem niezawodnym i praktycznie bezawaryjnym. Złośliwi dodadzą pewnie, że te samochody są tak proste, że nie ma się co psuć.
Jednym z wielu dowodów na niezwykłość tego auta jest fakt, że do dziś na całym świecie nadal jeździ ponad 75 procent wszystkich wyprodukowanych przez ponad pół wieku Defenderów. Model przez blisko sześć dekad wytrzymał napór luksusowych, ale mało „terenowych” SUV-y nie tracąc nic ze swego niepowtarzalnego charakteru. Za to kochają go ponad dwa miliony jego właścicieli i kilka milionów miłośników off-roadu na całym świecie. Nic dziwnego, że Land Rover od lat przedstawia ten model jednym hasłem: „peerless”, co oznacza mniej więcej „nie mający sobie równych”. Dodajmy, że Defender nie tylko nie ma sobie równych, ale i nic go nie zatrzyma.