Nawet przez piekło
Prawie pięć metrów długości i ponad dwa szerokości. Waga – blisko cztery tony. Nie, to nie wymiary King Konga, choć bohater tego artykułu ma sporo wspólnego z gigantycznym gorylem. Na imię mu Hummer, albo jak kto woli – olbrzym na kółkach.
Cztery stukilogramowe koła
Mniej więcej od połowy lat siedemdziesiątych oficerowie US Army coraz bardziej narzekali na używane przez wojsko i zaadoptowane do jego potrzeb samochody cywilne. Były one coraz mniej funkcjonalne, coraz gorzej wywiązywały się ze swoich zadań. W roku 1979 armia ogłosiła konkurs na zaprojektowanie i zaopatrzenie jej w zupełnie nowe pojazdy, które nazwano HMMWV, czyli High Mobility Multipurpose Wheeled Vehicles (w skrócie można określić je Wielozadaniowymi Pojazdami Kołowymi). Potem przylgnęło do nich miano Hum-Vee. Zgodnie z wymaganiami wojskowych, po pierwsze – auto miało radzić sobie na współczesnym polu walki. Po drugie – miało pokonywać wszelkie możliwe przeszkody terenowe. Po trzecie – miało być niezawodne w każdych warunkach klimatycznych.
W lipcu 1979 roku do konkursu przystąpiła firma AM General. Jej projektanci bardzo szybko poradzili sobie z projektem samochodu (podobno uczestniczyli w nich nawet inżynierowie z NASA) i już po roku gotowy był jego pierwszy prototyp, model M998. Pojazd nie przypominał żadnego innego samochodu – wyróżniał się pudełkowatym nadwoziem i ogromnymi kołami. W ramach ciekawostki dodajmy, że każde z nich ważyło ponad 100 kilogramów!
Kontrakt stulecia
W czerwcu 1981 roku amerykańska armia złożyła w AM General zamówienie na kilka kolejnych egzemplarzy Hum-Vee przeznaczonych do testów, które miały odbyć się na pustyni w Newadzie (w trakcie testów każde z aut pokonywało w sumie ponad milion kilometrów!). Kilkanaście miesięcy później rząd USA podpisał pierwszy kontrakt na wyprodukowanie 55 tysięcy sztuk pojazdu będącego znakomitym połączeniem samochodu terenowego z wojskowym transporterem. Cena? Bagatela, 1,2 miliarda dolarów. Media okrzyknęły zamówienie militarnym kontraktem stulecia.
Od roku 1985 HMMWV należą do wyposażenia US Army. Swój chrzest bojowy Hum-Vee przeszły podczas „Pustynnej Burzy". Znakomicie radził sobie również podczas innych zbrojnych interwencji, takich jak choćby inwazja na Irak. Gwoli uzupełnienia dodajmy, że firma AM General (jej obecna nazwa brzmi AM General Military; marka należy do koncernu General Motors) do dziś współpracuje z amerykańskim wojskiem. Mało tego, z jej samochodów korzystają armie ponad trzydziestu krajów świata.
Z Londynu do Pekinu, z samolotu na ziemię
W 1990 roku AM General zaprezentowała próbkę możliwości swojego samochodu organizując wyścig dwóch HMMWV. Niecodzienna rywalizacja rozpoczęła się w Londynie, a oba auta ścigały się aż… do Pekinu. Hum-Vee bez problemów pokonały nawet wyboiste drogi i bezdroża wschodniej Europy, a ich zmaganiom z wypiekami na twarzy przyglądali się widzowie amerykańskiej stacji ESPN. Telewizja ta przekazywała na żywo relacjonowała wyścig dwóch potężnych terenówek.
Trudno się dziwić, że na temat wytrzymałości HMMWV krążą legendy. Amerykanie obliczyli nawet, że jego konstrukcja jest nawet dwukrotnie mocniejsza niż wymagają tego wojskowe standardy. Oznacza to, że… auto można zrzucić na ziemię z transportowego śmigłowca albo samolotu z wykorzystaniem tzw. Low Attitude Parachute Extraction System (pojazd wyładowywany jest w czasie, gdy samolot leci na niewielkiej wysokości).
Hummer dla Arnolda
W roku 1992 rozpoczęła się „cywilna" kariera Hum-Vee. Panowie z AM General planowali seryjną produkcję swoich wehikułów już od końca lat osiemdziesiątych. Co ciekawe, pierwszy egzemplarz wojskowego olbrzyma przeznaczony dla szarych obywateli na został zbudowany na… specjalne zamówienie Arnolda Schwarzeneggera (swoją drogą trudno mówić o gubernatorze Arniem jako o zwykłym zjadaczu chleba…). Aktor od lat jest jednym z największych entuzjastów HMMWV. W jego garażu stoi ponoć kilkanaście modeli Hum-Vee. No może nie do końca Hum-Vee, a Hummera, bo tak nazwano „cywilny" model terenowego olbrzyma.
Pierwsza wersja Hummera opatrzona symbolem H1 była bardzo zbliżona do swojego wojskowego odpowiednika. Oba auta miały te same hamulce, dyferencjały, a także niemal identyczne nadwozia. Oba budowano nawet na tej samej taśmie produkcyjnej. Rozdzielały się dopiero w ostatniej fazie montażu. H1 to auto zdolne do pokonania każdej przeszkody. Ma aż 40-centymetrowy prześwit, pokonuje 60-stopniowe wzniesienia, potrafi brodzić w wodzie o głębokości 1,5 metra. Model posiada niezależne zawieszenie, stały napęd na obie osie, a także system wyrównywania ciśnienia powietrza w oponach. Nawet jeśli któraś z nich zostanie przebita, samochód jest w stanie przejechać jeszcze 30 kilometrów z prędkością 50 km/h.
H-limuzyna na 14 osób
Hummer w wersji wojskowej napędzany jest 6,5-litrowym, ośmiocylindrowym silnikiem diesla o mocy 200 KM. Auto rozpędza się do 130 km/h. „Setkę" osiąga w trzynaście sekund. Może przewieźć prawie 2,5 tony ładunku na dystansie 500 kilometrów. Na jego platformie można zamontować karabin 7,62 mm, działko 20 mm, wyrzutnię granatów i rakiet. Choć wersja „cywilna" została pozbawiona takich udoskonaleń, jej właściciele nie mają prawa narzekać. No może czasem można jedynie popsioczyć na kosmiczną cenę (najtańsza wersja kosztuje ponad 350 tysięcy złotych), potwornie duże spalanie (przykładowo w modelu z silnikiem diesla na każde 100 km auto spala 20 litrów oleju napędowego) oraz kłopoty ze znalezieniem miejsca na parkingu (i pomyśleć, że na to samo narzekają kierowcy chociażby Seicento…). W najmocniejszej wersji Hummer dla cywila oferowany jest z 6,6-litrowym silnikiem diesla o mocy 200 KM.
Na fali popularności H1, na rynku pojawiły się jego kolejne, nieco delikatniejsze odmiany (prym wśród nich wiedzie Hummer-limuzyna mierząca 8,5 metra długości i zdolna pomieścić czternastu pasażerów!). W wersjach H2, czy H3 surowość wojskowego wnętrza zastąpiono komfortowym wyposażeniem, jakiego nie powstydziłaby się limuzyna z górnej półki. O wygodną jazdę dbają skórzane, elektrycznie regulowane fotele, klimatyzacja i mnóstwo innych drobiazgów. Militarne korzenie tego samochodu przypomina jedynie jego deska rozdzielcza, na której aż roi się od przeróżnych zegarów kontrolnych.
Stylistyczna maestria
Dziś po drogach i bezdrożach całego świata jeździ ponad 300 tysięcy Hummerów. Do wielkich fanów tego kultowego modelu zaliczają się na przykład Madonna, panowie z AC DC i raper DMX. Niepowtarzalny styl tego niezwykłego samochodu docenili nawet eksperci z Amerykańskiego Instytutu Projektantów. Cztery lata temu, podczas imprezy Chicago Auto Show Hummer otrzymał prestiżową nagrodę „Design Excellence". Wyróżnienie to jest przyznawane jedynie stylistycznym doskonałościom takim, jak choćby Ford Mustang, czy Porsche 911. Specjaliści przyznające ów tytuł tłumaczyli, że „wygląd Hummera idealnie oddaje charakter auta stworzonego do pracy w warunkach ekstremalnych – wojennych, terenowych i eksploratorskich". Nic dziwnego, że samochód reklamowano hasłem „Nawet przez piekło". Cóż, pewnie i tam Hummer byłby w stanie dojechać…