Lowrider, baby! - Chevrolet Impala
Nazwy tego auta nie może zabraknąć w żadnym szanującym się hiphopowym przeboju z zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze, Chevy Impala to podstawowy element wizerunku każdego rapera. Po drugie? Impala rymuje się do dollar. I wszystko jasne...
Symbol, legenda, nie tylko środek transportu
Pamiętam dokument w kultowej telewizji muzycznej „BET”, w którym autorzy zastanawiali się nad fenomenem tzw. „lowriderów”, czyli legendarnych amerykańskich wozów z obniżonym zawieszeniem, które od kilku dekad są niemal relikwią wśród czarnych społeczności Ameryki. Głównym bohaterem filmu był Chevy Impala, samochód, o którym pisze się piosenki, o którym się marzy i którego się pożąda. Autorzy dokumentu dokładnie wyliczyli w ilu hiphopowych utworach i teledyskach pojawiał się kultowy Impala. Wynik był dość imponujący. Wymieniono utwory takich artystów, jak: 2Pac, Cypress Hill, DMX, Dr. Dre, Snoop Dogg, Ice Cube, Mack 10, czy Xzibit i wielu, wielu innych.
Wspomniano również o filmach, w których można było oglądać ten legendarny samochód, między innymi: „Ali G Indahouse”, „Dzień próby”, „How High”, „Piątek” i „Następny piątek” oraz „Szybcy i wściekli”. Wniosek był jeden – Impala to jeden z produktów amerykańskiej motoryzacji, który wyszedł poza ramy pojazdu, pojmowanego przede wszystkim jako środek transportu. Stał się symbolem, legendą. Dużej popularności przysporzył mu również udział w słynnym „Mad Maxie”, chociaż został w nim doszczętnie zniszczony przez gang „Toe-Cutters”.
„Jeśli się nie mieścisz, czas na... dietę”
Historia Impala rozpoczyna się pod koniec lat sześćdziesiątych. W roku 1958 Chevrolet wypuścił na rynek luksusową wersję modelu Bel Air, którą opatrzono właśnie przydomkiem Impala. Od modelu standardowego odróżniała go głównie znacznie większa ilość chromu wykorzystanego do wykończenia auta z zewnątrz. Oprócz tego samochód wyróżniał się niezwykle komfortowym wnętrzem, a także silnikiem – wówczas najmocniejszym w całej ofercie Chevroleta. Jednostka napędzająca Impala miała 5,7 litra pojemności i 315 KM mocy.
Mimo, że auto nie należało do tanich, sprzedawało się znakomicie. Chevrolet zachęcony takim obrotem sprawy, postanowił stworzyć w swojej ofercie osobny model Impala. Był rok 1959. W porównaniu ze swoim poprzednikiem, Impala był dłuższy, szerszy i niższy. Podróżowanie tym autem było prawdziwą przyjemnością. Jeden z magazynów motoryzacyjnych przeprowadzających test tego samochodu napisał: „Wóz ten dysponuje najszerszymi kanapami w tym kraju. Na jednej kanapie w bardzo wygodnych warunkach mogą podróżować trzy osoby. Jeśli jakimś cudem te trzy osoby twierdzą, że nie mieszczą się na jednej kanapie, to chyba znak, że przyszedł czas na... odchudzanie”.
W bagażniku mieścił się mały samolot
Impala zwracał na siebie uwagę swymi niezwykłymi rozmiarami. Żartowano nawet, że w bagażniku tego auta można spokojnie przewozić mały samolot, zaś pokrywa bagażnika mogłaby posłużyć jako małe lotnisko. Popularność kultowego Chevroleta nie słabła. Wręcz przeciwnie, zresztą po latach uznano go za najpopularniejszy samochód lat sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Jego sława wykraczała również poza kontynent amerykański. W Impala zakochał się Graham Hill, legendarny brytyjski kierowca wyścigowy. Za jego kierownicą wygrał nawet kilka prestiżowych imprez. Jego wóz rozpędzał się nawet do 220 kilometrów na godzinę.
Mówi się, że Impala zapoczątkował słynną klasę „muscle cars”. W 1961 roku do salonów sprzedaży trafił model SS (Super Sport) wyposażony w 6,7-litrowy silnik o mocy 360 KM. To właśnie o nim (o silniku!) śpiewali The Beach Boys w piosence „She’s really fine, my 409”. Model ten pokochali głównie młodzi Amerykanie, którzy szybko ochrzcili go mianem „Four-O-Nine”. W tej wersji właściciele samochodu otrzymywali między innymi: wspomaganie kierownicy i hamulców oraz skrzynię biegów, której dźwignia montowana była w podłodze, nie przy kierownicy. Model nie dysponował już gigantycznymi skrzydłami – po nich w nadwoziu pozostały tylko delikatne przetłoczenia.
Impala rodzinny? Brzmi dziwnie
Za najpopularniejszą generację tego samochodu uchodzi model z roku 1964, nazywany po prostu „six –four” przez bardzo chętnie kupujących go czarnoskórych raperów. Auto miało prostą, choć zarazem bardzo pociągającą stylistkę. Impala przestawał być wozem sportowym (na rynku coraz bardziej zaczęły dominować mniejsze i lżejsze samochody o równie dobrych osiągach takie, jak Pontiac GTO, czy Chevrolet Corvette) i zaczął skłaniać się w nieco innym kierunku. Styliści z General Motors postanowili całkowicie przebudować sylwetkę Impala, kończąc z jego kanciastymi kształtami. Nadwozie modelu stało się bardziej opływowe. Pod maską zamontowano również nieco mniejszy silnik – V8 „Mark IV” o mocy 325 KM.
O zmianach, jakie dotknęły ten samochód świadczyło również wprowadzenie na rynek jego luksusowej wersji – Caprice, która od 1966 roku była sprzedawana jako osobny model. Co ciekawe, w końcówce lat sześćdziesiątych Caprice sprzedawała się równie dobrze, jak Impala, a z czasem zaczęła nawet pokonywać na tym polu legendarnego krewniaka. Systematyczny spadek sprzedaży, jaki dotknął ten kultowy model został w dużej mierze spowodowany kolejnymi zmianami designu, które miały uczynić z Impala... samochód rodzinny. W latach siedemdziesiątych słynny Chevy był już raczej dużą, wygodną limuzyną, albo jeszcze większym kombi. „Jeśli elegancja to mało powiedziane, patrzysz na niedopowiedzenie roku” – głosiło jedno z haseł reklamowych auta. Nie był to jednak ten sam Impala, którego uwielbiano w poprzedniej dekadzie.
Najnowsze perypetie
W 1986 roku Chevrolet postanowił wycofać Impala ze sprzedaży. Osiem lat później model powrócił. Powrócił w wersji SS, z 5,7-litrowym silnikiem o mocy 260 KM. Powrócił zaledwie na dwa lata, by w 1996 roku po raz drugi udać się na przymusowy spoczynek. Pięć lat temu Chevrolet raz jeszcze postanowił wskrzesić swój kultowy wóz. Limuzyna o nazwie Impala odziedziczyła jednak po swoich poprzednikach jedynie legendarną nazwę. Poza nią, auto specjalnie nie wyróżnia się z tłumu.