Kapelusze z głów
Jak głosi legenda, gdy Henry Ford mijał na ulicy samochody tej marki, z szacunkiem zdejmował kapelusz. Gdyby dożył roku 1970, pewnie zakochałby się we Włoszce o imieniu Montreal. Włoszce z rodu Alfa Romeo.
Po prostu Montreal
Początek historii Alfy Montreal był dość niezwykły. W 1967 roku organizatorzy Światowej Wystawy Expo w Montrealu zwrócili się do szefów mediolańskiej firmy z prośbą o zaprojektowanie i zbudowanie prototypu interesującego samochodu sportowego, który byłby przykładem nowoczesnych trendów w motoryzacji. Co prawda możliwości finansowe projektu były dość ograniczone, jednak z takiej oferty nie można było nie skorzystać. Alfa zaprosiła do współpracy swojego starego partnera – firmę Bertone, który zbudował niejedno włoskie arcydzieło. Obie firmy wspólnymi siłami stworzyły prototyp nazwany po prostu... Alfa Romeo Montreal.
W przypadku włoskiej marki, był to pierwszy ekskluzywny samochód supersportowy od dobrych trzydziestu lat. Ostatnią Alfą, którą można było zaliczyć do tej grupy był model BC 2900 B z... 1937 roku. Gwoli uzupełnienia, dodajmy, że auto to dysponowało silnikiem o zawrotnej jak na owe czasy mocy 180 KM, który rozpędzał je do prędkości ponad 185 (!) kilometrów na godzinę. Był to pojazd jak najbardziej elitarny, prawie tak drogi, jak topowe modele Bugatti. Montreal miał być nieco inny – równie szybki, jak BC 2900 B, ale za to stosunkowo tańszy i łatwiej dostępny. Model ten miał pełnić podobną rolę, jak typ E w ofercie Jaguara. Z Jaguarem E miał też jeszcze jedną wspólną cechę, a raczej cel – podbicie rynku amerykańskiego.
Włoski styl, amerykańskie zacięcie
Nieprzypadkowo Montreal dość wyraźnie odróżnia się od innych sportowych samochodów Alfy, takich choćby jak Spider, czy Giulia GT. Choć auto porównywano do Maserati Ghibli, a nawet Lamborghini Espady, jego projektanci szukali inspiracji gdzie indziej. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Montreal przywodzi na myśl legendy Zza Oceanu – Chevroleta Corvette i Camaro, Forda Mustanga oraz Pontiaca Firebirda. O amerykańskie zacięcie zadbał pracujący w Bertone Marcello Gandini.
Na szczęście, Gandini nie zapomniał o włoskim stylu, który szybkie wozy zamienia w sportowe dzieła sztuki. To dzięki niemu Montreal jest wyrafinowany i subtelny, zachwyca idealnie zachowanymi proporcjami oraz agresywnością, która czai się pod płaszczykiem elegancji. Charakterystycznym elementem nadwozia Alfy są okrągłe reflektory nakryte w górnej połowie schodkowymi żaluzjami, które usuwają się po zapaleniu świateł. Rozwiązanie to doskonale wyostrzyło rysy samochodu. „Nawet gdy stoi na parkingu, widać, że jest bardzo szybki. To auto wygląda tak, jakby zaraz miało się wystrzelić do przodu” – pisał o stylistyce kultowej Alfy brytyjski magazyn „Motor”.
Nielojalny Bertone
Z projektem tego modelu związana jest również pewna anegdota. Po zakończeniu prac nad prototypem i po zaprezentowaniu go na Expo, styliści z firmy Bertone zajęli się stworzeniem ultranowoczesnego auta dla Lamborghini. Pojazd nazywał się Marzal i miał zrewolucjonizować układ sił panujący na rynku supersamochodów. Marzal został zaprezentowany w marcu 1967 roku, podczas Salonu Genewskiego, w czasie, w którym Montreal miał dopiero trafić do produkcji seryjnej. Szefowie Alfy widząc nowe Lamborghini, najzwyczajniej się wściekli i oskarżyli Bertone o nielojalność. Obawiali się bowiem, że futurystyczny Marzal zagrozi nowemu modelowi ich marki. Na szczęście, radykalna konstrukcja bolidu Lambo nie za bardzo przypadła do gustu klientom. Inaczej było ze znacznie bardziej klasycznym Montrealem, dzięki któremu konflikt na linii Alfa Romeo – Bertone został szybko załagodzony.
Zadanie stworzenia silnika dla nowego sportowego wozu otrzymał Giuseppe Busso, wówczas jeden z najważniejszych konstruktorów włoskiej marki. To on zadecydował, by powiększyć pojemność jednostki, która miała napędzać ten samochód, do 2,6 litra. Dysponowała ona mocą 200 KM zapewniającą prędkość maksymalną w granicach 230 km/h. Trudno nie zauważyć, że jej rodowód sięga wyścigowej 33 – do „setki” Montreal rozpędzał się w niecałe siedem sekund. „Wówczas był to jeden z najpotężniejszych silników V8 na rynku. Reagował błyskawicznie i zapewniał kierowcy mnóstwo wrażeń z szybkiej jazdy” – tłumaczył Bruno Bonini, kierowca doświadczalny testujących sportową Alfę.
Kolorowa awangarda Alfy
Kultowy Montreal trafił do produkcji po ponad trzech latach od rozpoczęcia prac projektowych. Proces budowy samochodu skrócono dzięki częściowemu oparciu konstrukcji auta na modelu Giulia. Dodajmy jeszcze, że sportową Alfę składano w fabryce w Caselle, niedaleko Turynu. Co ciekawe, kolory lakieru auta dobrano na podstawie badań i ankiet przeprowadzonych wśród klientów włoskiej marki. Barwy tradycyjne – biel, czerń i szarości wychodziły z mody. Znacznie większą popularnością zaczynały cieszyć się żywe, nierzadko jaskrawe odcienie. Nie było problemów z kupnem pomarańczowego, ostro zielonego, czy szafirowego Montreala. Gazety nazwały to „kolorystyczną awangardą”.
Pierwsze modele kultowego modelu kosztowały dokładnie 5 milionów, 200 tysięcy lirów. Za dodatkową opłatą można było zamówić między innymi: elektryczne szyby i klimatyzację. Nawet po kilku dopłatach, Montreal był tanią alternatywą choćby dla Ferrari 365 GTB Daytona, czy Maserati Ghibli. Natomiast podobne pieniądze trzeba było zapłacić za Porsche 911, Jaguara E-type i Ferarri Dino.
Kawał świetnego sportowego wozu
Oficjalna premiera Montreala odbyła się w Genewie w 1970 roku. Niestety, blisko cztery lata oczekiwania na model zniechęciły dużą część klientów i entuzjazm po rynkowym debiucie nie był tak wielki, jak podczas prezentacji prototypu. „Szkoda, że tak długo musieliśmy czekać na to szybkie i piękne GT” – pisał amerykański „Road and Track”. Alfie nie pomógł też kryzys energetyczny – na skutek niego cena modelu podskoczyła do... 11 milionów lirów. W sumie, przez prawie siedem lat produkcji, do 1977 roku sprzedano niewiele ponad cztery tysiące egzemplarzy „kultowej Włoszki”. Mimo wszystko, mniej niż oczekiwano...
Na koniec garść komplementów, jakimi dziennikarze obsypywali to auto. „Road and Track” pisał dalej: „Oprócz stylistycznie wyrafinowanej karoserii, model oferuje awangardowe rozwiązania techniczne. Ma wspaniały silnik i skrzynię biegów, a także jest zaskakująco zwrotny. Do tego dochodzi tradycyjne, udane zawieszenie”. Włoski „Quattroruote” nazwał Montreal „samochodem z charakterem”, a brytyjski „Motor” dodał jedynie: „pomimo wad, jest to po prostu kawał świetnego sportowego wozu”.
A my? Patrząc na kultową Alfę, choćby przez chwilę zastanówmy się, co zrobić, by ją mieć...
Artykuł jest skróconą wersją tekstu Grzegorza Grątkowskiego