Jaguar XK8 - mobilne arcydzieło
Był sierpniowy wieczór. Słońce wyraźnie chyliło się już ku zachodowi. Wiał bardzo delikatny wietrzyk, który raz po raz podrywał gładziutką taflę oceanu w ledwie zauważalne fale. Foki leniwie wylegiwały się na jednej z wysepek, a w powietrzu panowała niczym niezmącona cisza. Cisza, jakiej trudno szukać w dzisiejszym zwariowanym i goniącym za sukcesem świecie. "Cudownie", pomyśleliśmy oboje z żoną i wpatrywaliśmy się w krążące nad wodą mewy. Aż nagle w oddali dał się usłyszeć daleki od naturalnego dźwięk. Dźwięk silnika samochodu.
Jednak dźwięk ten nie był zwyczajnym hałasem dobiegającym z układu wydechowego. Ten dźwięk był… muzyką wygrywaną przez poruszające się tłoki w rytm instrukcji wydawanych przez kierowcę. Wiedziałem, że taki dźwięk mógł dochodzić tylko i wyłącznie z Jaguara lub Astona Martina. Pytanie tylko jakiego?
Mimowolnie odwróciłem głowę w stronę jednopasmowej dróżki biegnącej jakieś 15 – 20 metrów za naszymi plecami. Zza zakrętu wyłonił się On. Ciemnozielony, dostojny i chrapliwie ryczący kocur. Jaguar XK8. Piękny twór ręki ludzkiej, który przypomina, że istnieje jeszcze coś takiego jak „prawdziwy samochód”. XK8 – jeden z najlepszych brytyjskich sportowców w historii. Samochód, który stylistyką udowadnia, że dzieła sztuki nie muszą stać w muzeach. Samochód, którego sylwetka dowodzi, że nie tylko przy pomocy akwareli można tworzyć arcydzieła. Samochód marzenie, samochód, którego nie sposób zapomnieć.
Przejechał jakieś 15 metrów od nas. Dostojnie, spokojnie, raz po raz wydobywając z siebie chrapliwe dźwięki. W blasku zachodzącego słońca, na tle pokrytego wrzosem wzgórza wyglądał zjawiskowo. Za kierownicą siedział starszy, może 60-letni mężczyzna, a na siedzeniu pasażera spoczywał solidny stojak z lustrzanką, za pomocą której ów szczęściarz zamierzał uwiecznić jeden z najpiękniejszych zachodów słońca ostatnich tygodni w zachodniej Szkocji.
Bez wątpienia XK8 to Jaguar z krwi i kości. Jednak w tym brytyjskim kocurze jest także pierwiastek innej brytyjskiej legendy – Astona Martina DB7. Otóż oba te auta zbudowano na tej samej płycie podłogowej.
Debiutujący w 1996 roku sportowy Jaguar urzekał stylistyką. Długa maska, drapieżne reflektory, potężne 17-to, 18-to, 19-to, a nawet 20-calowe koła, mocno opadająca linia dachu i ten zadek, który emanował erotyzmem – wszystkie te elementy składały się na książkowy przykład wzorcowego auta klasy GT. Ale samochodu typu Gran Tourer o najbardziej szlachetnych rysach.
Produkowanym do 2006 roku autem zachwycali się niemal wszyscy. Nawet największy kat w branży motoryzacyjnej, gospodarz legendarnego Top Gear, przyznał, że XK8 to auto, któremu trudno cokolwiek zarzucić: świetne właściwości jezdne, doskonała prezencja, pięknie brzmiąca i na dodatek bardzo dynamiczna „v-ósemka”, no i oczywiście największa zaleta auta – brytyjskość. Wszystko to sprawiało, że XK8 już za życia stawał się legendą.
Jednak jak to zwykle bywa z legendami, żyją one swoim życiem, często z dala od świata rzeczywistego. Jednak XK8 to samochód – legenda, którego można spotkać na ulicy. I osobiście przekonać się o jego niezwykłości.
Istnieją samochody, których nie trzeba dotknąć, by uwierzyć w ich niezwykłość. Samochody, które już za życia stają się symbolami wspaniałych czasów motoryzacji. Samochody, które są samochodami, i w przypadku których nie trzeba rozpisywać się o niuansach technicznych. Samochody, w przypadku których ułamki sekund w sprincie do 100 km/h nie mają znaczenia. Samochody, które się prowadzi, a nie takie, które prowadzą kierowcę. Prawdziwe samochody. Takie, które już powoli znikają z naszych dróg i ulic. Takie, których widok rozbudza naszą wyobraźnię na nowo. Takie, jak Jaguar XK8. Samochody legendy.