Jaguar XJ - zmierzch legendy
To niesamowite, jak łatwo zrywa się z legendą. To niesamowite, jak łatwo zapomina się o tradycji i prawdziwych wartościach. To wręcz przerażające, jak system wartości człowieka można łatwo wywrócić do góry nogami. To niesamowite, w znaczeniu niepokojące, jak ludzie łatwo przestają cenić najprostszą i najstarszą formę wypoczynku, czyli spacer na łonie natury, na rzecz ekstremalnych i kosztownych przyjemności. Świat się zmienia, ale czy koniecznie w dobrym kierunku?
Kiedyś patrząc na Jaguara nawet laik wiedział, że to Jaguar. E-Type, S-Type, XKR, czy XJ – każdy z tych modeli miał duszę i każdy był w 100% brytyjski.
Wbrew temu, co większość sądzi, nawet pod rządami Forda Jaguar nadal był Jaguarem. Owalne lampy, przysadzista sylwetka, sportowa zadziorność i to „coś”, co można zdefiniować jako niepowtarzalny styl. Szczególnie dało się to odczuć w modelu XJ – flagowej limuzynie brytyjskiego koncernu. Kiedy wszyscy inni producenci podążali w kierunku high – tech, Jaguar nadal pozostawał w sferze tradycyjnych wartości: nowoczesność, ale zawsze w dobrym stylu, i nigdy kosztem tradycji.
Model XJ schodzący z areny w 2009 roku to bez wątpienia jedno z najpiękniejszych aut w dziejach motoryzacji. Nie tylko brytyjskiej motoryzacji, ale i ogólnoświatowej. Produkowane od 2003 roku auto, oznaczone kodem X350, wykonano w dużej mierze ze stopów aluminium. Klasyczna sylwetka, z obscenicznie długą maską i równie obscenicznym zadkiem, czyniły z Jaga rarytas wśród wyoblonej i wyrzeźbionej w tunelach aerodynamicznych niemieckiej szarzyzny. Chromowane akcenty, zakrawające o absurd wielkie aluminiowe felgi i „przypakowane” zderzaki, które dodatkowo potęgowały wrażenie ogromności, czyniły z XJ-ta obiekt westchnień. Ten samochód zachwycał i nadal zachwyca linią nadwozia.
We wnętrzu Jaga na próżno szukać niezliczonej liczby ciekłokrystalicznych wyświetlaczy (poza ekranem nawigacji) i najbardziej matrixowych rozwiązań z pogranicza fantastyki. Klasyczne zegary, wykończony najszlachetniejszym drewnem kokpit i doskonałe fotele, obite najprawdziwszą w świecie skórą – w tym wnętrzu czuć historię i kierowca instynktownie czuje, że w tym aucie to on prowadzi, a nie jest prowadzony przez elektronikę. To wnętrze stworzono z myślą o kierowcach, którzy od samochodu oczekują tego, że będzie… samochodem, a nie maszyną do przemieszczani się. To wnętrze stworzono z myślą o kierowcach, którzy odtąd przestają korzystać z usług szofera i sami zaczynają rozkoszować się prowadzeniem auta.
Agresywnie zaprojektowany przód wzbudza respekt – podwójne, owalne reflektory chłodno, niczym oczy dzikiego kota, wpatrują się w przestrzeń przed nimi. Seksownie wyprofilowana długa maska, poprowadzona bardzo nisko, skrywa jedne z najpiękniej brzmiących jednostek napędowych na rynku.
Poczynając na bazowym V6 konstrukcji Forda o pojemności 3.0 l i mocy 238 KM, poprzez V8 3.5 l 258 KM, a na 4.2 V8 o mocy niespełna 300 KM kończąc. W ofercie była także doładowana wersja silnika 4.2 l osiągająca moc niespełna 400 KM (395), zarezerwowana dla „ostrej” wersji XJR. 400 KM w najmocniejszej wersji?! „Trochę mało” – ktoś pomyśli. Jednak biorąc pod uwagę aluminiową konstrukcję auta, oraz śmieszną wręcz masę własną, oscylującą wokół 1.5 tony, moc ta już nie wydaje się „zabawną”. Klasowi konkurenci mają o jakieś 300 – 400 kg „ciałka” więcej.
Jednak XJ oznaczony symbolem X350, prawdziwy nie tylko z nazwy, ale i ze stylu Jaguar zszedł ze sceny w 2009 roku. Wtedy to do sprzedaży trafił nowy model – zdecydowanie bardziej nowoczesny i zdecydowanie bardziej dopracowany technicznie, ale czy na pewno nadal prawdziwie brytyjski? Czy nadal klasyczny w każdym calu? Kiedy pierwszy raz ujrzałem to auto, mimo, że urzekło mnie swoją stylistyką, to jednak muszę przyznać, że musiałem szukać… loga, by zorientować się z jakim autem mam do czynienia. A to niestety nigdy wcześniej, w przypadku innych aut tego brytyjskiego koncernu, mi się nie zdarzyło. Szkoda….