Honda Prelude V - ofiara samobója?
Błędy - któż ich nie popełnia. W zasadzie przez życie należy iść i popełniać błędy, bo to właśnie one pozwalają nam wyciągać wnioski ze złych posunięć, dojrzewać i podejmować rozsądniejsze decyzje. Berni Ecclestone, facet, który rządzi Formułą 1, powiedział kiedyś, że każdy podejmuje błędne decyzje, ale dopóki tych trafionych jest więcej, niż tych chybionych, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak czy Honda decydując się na równoległą produkcję modelu Prelude piątej generacji i Accorda Coupe nie strzeliła sobie gola do własnej bramki?
Prelude to model kultowy w dorobku japońskiej marki. Doskonałe jednostki napędowe, agresywna stylistyka, rewelacyjnie działający system czterech kół skrętnych (4WS) i perfekcyjna jakość wykonania sprawiły, że niemal każda z pięciu produkowanych generacji modelu (za wyjątkiem ostatniej) osiągnęła rynkowy sukces. Cóż takiego zadecydowało o tym, że Honda Prelude V produkowana w latach 1997 – 2001 nie spotkała się z tak entuzjastycznym przyjęciem wśród potencjalnych klientów?
W ciągu całego okresu produkcji modelu Hondzie udało się sprzedać ponad 826 tys. egzemplarzy Prelude. Niestety, ostatnia generacja sportowego coupe Hondy znalazła tylko 58 tys. nabywców, podczas gdy wcześniejsze generacje sprzedawały się w ilościach dwu-, trzy-, a nawet pięciokrotnie większych.
Przyglądając się sylwetce auta i rozmawiając z jego właścicielami, na dobrą sprawę autu nie sposób czegokolwiek zarzucić. Drapieżnie nakreślona postawna sylwetka, z zadziornym przodem i wysoko poprowadzoną linią bagażnika robi bardzo pozytywne wrażenie, szczególnie gdy auto pomalowano na jeden z ciemniejszych kolorów (np. granatowy). Także wnętrze, bardzo często wykonane z dwukolorowych materiałów, prezentuje się bardzo atrakcyjnie i stylowo. Dość bogate wyposażenie, przyjemna pozycja za kierownicą i czytelny zestaw wskaźników sprawiają, że w aucie można się zakochać.
Owszem, niektórzy uskarżają się na nienajlepiej dobrany rozkład mas (63% na przód, 37% na tył) sprawiający, że auto napędzane ciężkim silnikiem ulokowanym z przodu wykazuje mocną tendencje do podsterowności. Twardo zestrojone zawieszenie na nierównych polskich drogach fatalnie radzi sobie z tłumieniem nierówności, co boleśnie odbija się na plecach kierowcy. Zresztą brak podparcia lędźwiowego foteli także nie pomaga w czasie dłuższych podróży. Jednak to w zasadzie wszystko, do czego można się przyczepić w przypadku Prelude V.
Pomijając te trzy niedoskonałości, Prelude V okazuje się autem bardzo wdzięcznym w eksploatacji i zapewniającym fantastyczne wrażenia, w tym także akustyczne. Doskonałe jednostki napędowe, w tym topowa o pojemności 2.2 l i mocy 200 KM (220 KM w Japonii), zapewniają autu niesamowite przyspieszenia i wystarczające prędkości maksymalne. Nawet najmniejszy i najsłabszy motor o pojemności 2.0 l i mocy 133 KM przyzwoicie radzi sobie z Prelude zapewniając mu przyspieszenie do 100 km/h w nieco ponad 9 s. Wersja 185-konna, dość często spotykana na drogach, na ten manewr potrzebuje zaledwie 7.5 s. A wersje najmocniejsze, 200-konne, „setkę” osiągają w mniej niż 7 s!
Doskonałe osiągi jednostek napędowych wyposażonych w system zmiennych faz rozrządu V-TEC, które nie tylko urzekają akustyką, ale także fantastycznie wkręcają się na wysokie obroty, legendarna niezawodność, niesamowity system 4WS pozwalający pokonywać zakręty z prędkościami dalekimi od rozsądnych, bogate wyposażenie, przyzwoite koszty eksploatacji i dość przyjemne prowadzenie – brzmi zachęcająco! A jednak, Prelude musiało rywalizować nie tylko z Toyotą, Nissanem i innymi autami sportowymi konkurencyjnych producentów, ale także z… Hondą Accord Coupe! Autem stylistycznie bardzo zbliżonym do Prelude, jakością i bogatym wyposażeniem bardzo często przewyższającym Prelude, a silnikiem V6 montowanym pod maską otwierającym miłośnikom Hond drzwi do zupełnie innego świata…
No cóż, bywają decyzje trafne i mniej trafione. Z pewnością tak małe zróżnicowanie tych dwóch modeli, Prelude V i Accord Coupe, nie pomogło żadnemu z nich. Ale czy tylko to? W kuluarach mówi się także, że Prelude V to doskonałe auto sportowe, bardzo agresywne, tyle, że w pewnym sensie… niedostosowane do codziennego użytkowania: nazbyt twarde, brutalne, i w pewnych aspektach, zbyt bezkompromisowe. Jak to zwykle bywa, jedni je uwielbiają, inni… wybierają konkurencję, często z rodzimego rynku. Jedno jest pewne, wraz z nastaniem roku 2001 zakończyła się pewna era w dziejach Hondy, era Prelude. Samochodu bezkompromisowego, uwielbianego przez wielu za tę właśnie bezkompromisowość.
Fot.:
www.netcarshow.com