Dziennikarze narażali życie, by zmierzyć się z jego legendą - Mercedes SL
Maksymilian E. Hoffman, generalny importer Mercedesa w Stanach Zjednoczonych zawsze marzył o tym, by jego auta przyćmiły w końcu Corvettę i inne słynne amerykańskie sportowe wozy.
Mercedes 300 SL — sportowy samochód stulecia.
Hoffman wpadł więc na pomysł, by jednego wyścigowych Mercedesów zaadaptować do roli samochodu sportowego. Austriak upierał się, że takie auto będzie hitem na amerykańskim rynku. Mimo, że zarząd firmy nie podzielał jego entuzjazmu, „Maxi" i tak postawił na swoim. W efekcie narodził się sensacyjny Mercedes 300 SL — sportowy samochód stulecia. W tym roku obchodzi on półwiecze istnienia.
Mewa wzbija się do lotu
Gdy 6 lutego 1954 r. podczas targów samochodowych International Motor Sport Show w Nowym Jorku zapowiedziano jego premierę, tłumy dziennikarzy i fachowców z branży motoryzacyjnej omal nie zdeptały stoiska Mercedesa. Kiedy zasłony poszły w górę, rozległy się wiwaty i gromkie oklaski. Oczom zgromadzonych w nowojorskiej hali ukazała się konstrukcja wszechczasów, sportowy samochód rozwijający prędkość 260 kilometrów na godzinę.
Szczególną uwagę publiczności przyciągnęła jednak niezwykła karoseria modelu 300 SL. Dwuosobowe, aerodynamiczne nadwozie wyposażono w drzwi unoszone ku górze. W tej pozycji Mercedes 300SL przypominał wzbijającą się do lotu mewę. Drzwi-skrzydła były absolutną nowością na rynku amerykańskim. Między innymi dzięki nim szefowie Daimlera Benza brylowali tego dnia na Manhattanie.
Poproszę tysiąc sztuk
Mało brakowało, a samochód w ogóle nie zobaczyłby światła dziennego. Początkowo pomysł Hoffmana spotkał się z dość oschłym przyjęciem w zarządzie firmy. Austriak był jednak pewny swego i bardzo dobrze znał swoich klientów. Wcześniej sprzedawał im między innymi Jaguara XK 120 i XK 140. Gdy przysłał do Niemiec zamówienie na tysiąc sportowych Mercedesów, Stuttgartczykom nie pozostało nic innego, jak tylko wziąć się do pracy, by dostosować wyścigowe auto do codziennych warunków drogowych. Skrupulatni Niemcy wyliczyli natychmiast, że przedsięwzięcie będzie opłacalne przy sprzedaży minimum 1600 samochodów.
Opracowanie pojazdu zlecono Rudolfowi Uhlenhautowi, szefowi działu konstrukcyjnego. Inżynier wykorzystał do tego jeden z wyścigowych projektów, auto zwyciężające na torach samochodowych Europy i ogólnoświatowych rajdach — 300SLR (To właśnie w tym samochodzie z numerem startowym 722 Stirling Moss wygrał w 1955 roku rajd „1000 mil" w nie pobitym do dnia dzisiejszego rekordowym czasie 10 godzin, 7 minut i 48 sekund). Co ciekawe, jego dzieło nieoficjalnie nazwano Uhlenhaut-coupe.
Przejażdżka z Sophią Loren
W sierpniu 1954 roku rozpoczęła się seryjna produkcja modelu 300 SL. Jego cena była zawrotna jak na owe czasy. Auto kosztowało 29 tysięcy marek. Na taki wydatek stać było jednak zamożną klientelę Za Oceanem. Hoffman tylko zacierał ręce. W 1954 roku pierwsze 300 SL trafiło co prawda do sprzedaży w Europie, jednak kilka miesięcy później, w marcu 1955 roku Maxi Hoffman otrzymał auto dla swego pierwszego klienta w Stanach Zjednoczonych. Łącznie wyprodukowano 1400 egzemplarzy latającej „300-tki". Większość, około 1100 sztuk, trafiła do USA. Wielką fanką tego auta była swego czasu boska Sophia Loren, włoska gwiazda filmowa.
Ówczesna prasa nie szczędziła pochwał wielkiemu dziełu Mercedesa. Dziennikarz „Autosportu" pisał: „Jest to samochód o cudownym wyglądzie, połączonym z prawie niewiarygodnymi osiągami. Jego konstrukcja i jakość wykonania są najwyższej klasy, cała koncepcja to bezkompromisowe urzeczywistnienie wszystkich nowych idei".
Samochód-marzenie
Po pierwszym teście auta, jeszcze dalej poszedł „Road & Track": „Gdy komfortowe wnętrze idzie w parze z godnym uwagi dobrym zachowaniem się na drodze, z prawie nierzeczywistym trzymaniem się drogi, lekko pracującym i precyzyjnym układem kierowniczym oraz mocą zbliżoną do najlepszych znanych dotychczas samochodów, a nawet je przewyższającą, pozostaje tylko stwierdzić: sportowy samochód przyszłości stał się rzeczywistością".
Pod entuzjastyczną konkluzją podpisał się również magazyn „Auto Motor und Sport": „Wśród samochodów sportowych naszych czasów Mercedes 300 SL jest autem najbardziej cywilizowanym i równocześnie najbardziej fascynującym. To samochód-marzenie".
Pod maską fruwającego Mercedesa zamontowano sześciocylindrowy silnik o pojemności trzech litrów. By go zmieścić, konieczne stało się pochylenie go o 45 stopni. Zabawna anegdota towarzyszyła maksymalnej prędkości auta określonej w oficjalnym katalogu. Według Mercedesa wynosiła ona 260 kilometrów na godzinę. Spore było zdziwienie Niemców, gdy dziennikarz szwajcarskiego „Automobil Revue" rozpędził się tym autem do prędkości aż 284 km/h! Jeden z przedstawicieli Mercedesa stwierdził potem, że nie dziwi go, gdy dziennikarze ryzykują własne życie, by zmierzyć się z legendą „latającego" samochodu.
Model 300 SL zakończył swoją karierę w lutym 1963. W tym roku na rynku pojawiła się druga generacja SL. Dominującą cechą nadwozia następcy „fruwającego" był zdejmowany dach w wersji coupe, który z boku przypominał trapez, a także... budynek japońskiej architektury sakralnej. Właśnie dlatego auto natychmiast ochrzczono „pagodą".