Dzieje grzmiącego ptaka - Ford Thunderbird
W mitologii Indian Thunderbird był niezwykłym ptakiem, który uderzeniami skrzydeł potrafił rozpętać wielką burzę z błyskawicami, grzmotami i ulewnym deszczem. Wyróżniał się wielką siłą i szybkością. Samochód nazwany tym imieniem musiał być wyjątkowy.
Jak głosi legenda, historia Forda Thunderbirda rozpoczęła podczas salonu samochodowego w Genewie w roku 1951. Ówczesny generalny dyrektor koncernu, Lewis D. Crusoe i jego główny stylista, George Walker wspólnie podziwiali europejskie samochody sportowe. Crusoe z niekłamaną zazdrością przyglądał się Jaguarowi XK 120, Bugatti 101 i brytyjskiemu Nash-Healeyowi. Po kilku minutach zapytał Walkera, dlaczego projektanci Forda nie rysują tak śmiałych konstrukcji. Ten, wyczuwając w głosie szefa zbliżającą się naganę odparł, że jego dział od jakiegoś czasu pracuje nad projektem sportowego kabrioletu.
Fortel Walkera
Crusoe wydawał się zadowolony z takiej odpowiedzi, choć nie zdawał sobie sprawy, że Walker najzwyczajniej w świecie go okłamał! W jego komórce projektowej nie było jeszcze mowy o sportowym wozie. Dopiero po powrocie do Stanów Zjednoczonych, sprytny stylista usiadł przed deską kreślarską i w ekspresowym tempie stworzył skromne, jak na warunki amerykańskie, sportowe auto mające więcej cech wspólnych z Ferrari, niż z „barokowymi” modelami spod znaku „made in USA”.
Gdy w styczniu 1953 roku Chevrolet wypuścił na rynek swoją Corvette, prace nad konkurencyjnym dla niej Fordem nabrały rozpędu. Ostatnie prace nad tym samochodem nadzorowali Bill Boyer i Frank Hershey. To właśnie oni zaproponowali, by nadwozie pojazdu wykonać nie z tworzywa sztucznego, jak to uczynił Chevrolet, lecz z blachy stalowej. Auto miało elektrycznie składany dach i charakterystyczne okrągłe okienka po bokach, zwane „kocimi oczkami”.
Pod maską samochodu zamontowano silnik V8 pochodzący z Forda Mercury. Z wydłużoną maską i skróconym tyłem nawiązywał on do klasycznej sylwetki Lincolna Continentala z lat czterdziestych.
Garnitur za nazwę
Auto nie miało jeszcze nazwy, dlatego wyłonienie jej odbyło się na drodze wewnątrzfirmowego konkursu. Propozycji było całe mnóstwo, między innymi: Beaver, Detroiter, Runabout, Arcturus, Savile, El Tigre i Coronado. Ostatecznie szefom Forda najbardziej przypadło do gustu imię Thunderbird, którą podsunął im jeden z młodych stylistów firmy. Nagrodzono go za to... eleganckim garniturem za kilka tysięcy dolarów.
Prezentacja T-birda, jak w skrócie nazywano słynnego Forda odbyła się w październiku 1954 roku w Detroit. Podczas pokazu zwracano uwagę na prawie pięciolitrowy, 200-konny silnik, jaki napędzał to auto. Dzięki niemu do setki Thunderbird rozpędzał się w 7,5 sekundy.
Corvette daleko w tyle
Rok później samochód trafił do salonów sprzedaży. W kilkanaście miesięcy rozszedł się w liczbie blisko 17 tysięcy egzemplarzy! Dla porównania Chevrolet sprzedał w tym czasie „zaledwie” 3,5 tysiąca sztuk swojej Corvette. Co ciekawe, na masce T-birda nie znalazło się logo Forda. Zastąpiła je podobizna „grzmiącego ptaka” z szeroko rozpostartymi skrzydłami.
Ford zachęcony świetnymi wynikami rynkowymi zdecydował się dodatkowo wzmocnić Thunderbirda. W 1956 roku na rynku pojawiła się wersja wyposażona w 5,2-litrowy silnik o mocy 245 KM. Charakterystyczną cechą tego modelu było zapasowe koło zawieszone na zewnątrz, dzięki czemu dużo więcej miejsca pojawiło się w bagażniku. Mimo, że sprzedaż tego samochodu nieznacznie spadła, to i tak prawie pięciokrotnie przewyższała popularność Corvette.
Marylin Monroe dosiadała T-birda
Co ciekawe, Thunderbird nigdy nie był rasowym wozem sportowym. Nad swoimi konkurentami górował komfortem jazdy i stylistyczną finezją. Nieobce mu były też zwycięstwa na torze. Dzięki niemu, w narodowych wyścigach Ford wygrywał z takimi rywalami, jak Austin-Healey, Porsche, czy Jaguar XK 120. Do annałów motoryzacji T-bird trafił też jako pierwszy dwuosobowy amerykański samochód produkowany i sprzedawany masowo. W ciągu trzech pierwszych lat kupiło go aż 55 tysięcy klientów.
W 1954 roku nowy szef stylistów Forda, Robert McNamara zdecydował o zaprojektowaniu czteroosobowej wersji Thunderbirda. Miłośnicy tradycyjnych sportowych aut znacząco popukali się w czoło, jednak wyniki sprzedaży tego modelu nadal mówiły same za siebie. Wśród tysięcy właścicieli i właścicielek tego auta była niejaka Norma Jean Baker, znana później jako Marylin Monroe. To właśnie ona rozsławiła T-birda jako doskonały samochód dla kobiety.
Polityczny Bullet Bird
Trzecia generacja słynnego Forda z roku 1961, nazwanego Bullet Bird wyglądała niczym pocisk wystrzelony z rakietowej wyrzutni. Jego projektant, Bill Boyer tłumaczył, że tworząc sylwetkę auta był pod wpływem... politycznych wydarzeń rozgrywających się wokół Kuby - kryzys rakietowy oraz deklarację Chruszczowa o wycofaniu rakiet z wyspy. Jakby akcentów militarnych było mało, deska rozdzielcza T-birda była niczym żywcem wzięta z wnętrza myśliwca, a kierowca i pasażer siedzieli w dwóch osobnych kokpitach.
Upadek legendy i narodziny z popiołów
Kolejne projekty Thunderbirda nie były już tak udane. Mówi się nawet, że losy tego modelu były doskonałym przykładem na to, jak wykończyć popularny samochód. Upadek T-birda trwał do 1966 roku, potem Ford kompletnie odmienił jego oblicze i tak zmienionego produkował do 1997 roku. Niewiele miał on jednak wspólnego z legendarnymi T-birdami z lat 50. i pierwszej połowy 60. Na wskrzeszenie legendy czekaliśmy aż trzydzieści pięć lat, do roku 2001. Ojcem odrodzonego „grzmiącego ptaka” był J. Mays, mistrz „retro designu”, który na swoim koncie ma już również stworzenie nowego Forda GT i Forda Mustanga.
Jego kształty nawiązują do Bullet Birda z 1961 roku. Na podobieństwo skrzydła ptaka, potężny przód auta przechodzi potem w delikatny, jakby zwiewny tył. T-birda napędza czterolitrowy silnik o mocy 280 KM. Do setki samochód rozpędza się w 7,5 sekundy. Niestety, jeszcze długo nie będzie nam dane zobaczyć go na europejskich ulicach. Thunderbird sprzedawany jest bowiem tylko Za Oceanem. Importerzy sprowadzają go z USA za „jedyne” 60-70 tysięcy euro...