Coś z dzieła secesyjnego artysty - Hyundai Coupe
Spraw, żeby wyglądał jak Ferrari, dodaj przyzwoity silnik i wyposażenie. Na koniec sprzedawaj za cenę, która ilością zer nie przestraszy potencjalnych klientów. Oto recepta na sukces Hyundaia Coupe.
Ze sportowym wozem jak z piękną kobietą
„Ze sportową bryką musi być trochę tak jak z piękną kobietą. Powinna podobać się każdemu, kto lubi emocje, nawet tym, którzy mają inną” — powtarza bramkarz Wisły Kraków Radosław Majdan. Z podobnego założenia wyszli twórcy Hundaia Coupe. Od początku jednym z podstawowych atutów tego samochodu jest jego sylwetka, dzięki której wygląda on na znacznie droższy, niż jest w rzeczywistości.
Jego protoplastą był model Scoupe, który niespecjalnie przypominał rasowe, sportowe coupe. Dodajmy, że Scoupe był usportowioną wersją modelu Excel produkowanego w latach 1989-1994. Już na początku lat dziewięćdziesiątych szefowie koreańskiej marki planowali stworzenie coupe z prawdziwego zdarzenia.
Zgłoś się do Pininfariny
„Jeśli auto ma wyglądać jak Ferrari, to zgłoś się do Pininfariny” — głosi pewne motoryzacyjne powiedzenie. Widocznie dobrze znali je również panowie z Hyundaia, gdyż zaprojektowanie modelu Coupe powierzyli właśnie najsłynniejszej włoskiej firmie designerskiej. Owoc prac jej stylistów miało wszystkie cechy sportowego samochodu. Opływowe nadwozie zachwyciło nawet wyjątkowo wybrednych ekspertów w samej Italii. Po tym, jak przedstawiono prototyp modelu, włoskie gazety zachwycały się projektem mistrzów z Pininfariny.
„Ten samochód ma w sobie coś z secesyjnego dzieła sztuki. Falującą sylwetkę wieńczy agresywny przód i efektowne, skośne reflektory. Kabina łagodnie wyłania się z reszty nadwozia i stanowi jakby wycinek koła — pisał prestiżowy magazyn „Auto Italia”. — Dotychczasowe propozycje Hyundaia raczej nie były warte większej uwagi pod względem stylistycznym. Model Coupe wyłamuje się z tego schematu. W przypadku sportowego wozu bardzo dobrym sprawdzianem tego, jak wygląda, jest po prostu przejażdżka po mieście. Jeśli ludzie odwracają za nim głowy, oznacza to, że jedziesz właściwym autem. Pewne jest, że Coupe będzie takim właśnie samochodem. ”
Coupe, Tuscani, Tiburon...
Debiut Hyundaia Coupe miał miejsce w roku 1996. Wersja produkcyjna jedynie w niewielkim stopniu różniła się od studyjnej. Samochód oparto na płycie podłogowej modelu Avant. Trzydrzwiowe nadwozie przypadło do gustu nie tylko Włochom — auto błyskawicznie zyskało sporą popularność nie tylko w Azji i Europie, ale też w Australii i Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, na każdym z kontynentów Coupe sprzedawano pod inną nazwą. I tak w Korei i Belgii model nazywano Tuscani. W Ameryce, Australii oraz... Austrii ochrzczono go mianem Tiburon. Pod nazwą Coupe samochód dostępny był w większości państw europejskich.
Czterocylindrowy, dwulitrowy silnik o mocy 138 KM zapewniał kierowcy sporo emocji podczas jazdy sportowym Hyundaiem. Agresywna sylwetka oraz dobre osiągi robiły wrażenie szczególnie na ludziach młodych, którzy od początku byli głównymi nabywcami tego samochodu. Do „setki” model rozpędzał się w 8,6 sekundy. Maksymalna prędkość, jaką osiągał to 200 km/h. Auto nie było również wyjątkowo paliwożerne — na 100 km zużywało 8,8 litra benzyny. W mocniejszej wersji samochód oferowano z sześciocylindrową jednostką o pojemności 2,7 litra. Współpracowały z nimi pięcio- lub sześcioprzełożeniowe skrzynie manualne lub czterobiegowa skrzynia automatyczna.
Jeszcze agresywniejszy i jeszcze mocniejszy
Trzy lata po premierze Coupe na rynku pojawiło się drugie wcielenie tego modelu. Największym zmianom uległy przednie i tylne reflektory, dzięki czemu auto nabrało jeszcze agresywniejszego, bardziej rasowego charakteru. Zamiast jednego klosza, światła rozdzielono na trzy pojedyncze lampy. O ile pierwsza generacja charakteryzowała się kilkoma błędami w wykończeniu wnętrza, jego następca został pod tym względem dokładnie dopracowany.
Nie minęły dwa lata i koreańska marka przygotowała trzecią ewolucję Coupe. Jej premiera odbyła się we Frankfurcie. Model nieco zmienił swą „secesyjną” stylistykę, jego sylwetka stała się nieco mniej opływowa. Styliści zadbali o przykuwające uwagę elementy takie, jak choćby boczne wloty powietrza, czy masywne zderzaki. Po rynkowym debiucie sportowego Hyundaia okrzyknięto „koreańskim Ferrari” (przyrównywano go nawet do Maserati!). Co więksi entuzjaści mówili nawet, że Coupe jest najwybitniejszym przedstawicielem koreańskiej motoryzacji. Co prawda silnik montowany w Coupe nie warczy jak Mustang, ani nie przyśpiesza jak Lamborghini, jednak 143 konie mechaniczne ukryte pod maską „szybkiego Koreańczyka” zapewniają kierowcy całkiem ciekawe przeżycia. W najsilniejszej wersji model oferowano z 2,7-litrową jednostką o mocy 167 KM.
Ekscytujący zastrzyk adrenaliny
Hyunday Coupe od samego początku swojej kariery był jednym z najtańszych sportowych samochodów na rynku. To jego niewątpliwy atut. Nie należy przy tym zapominać o jego niebanalnej stylistyce, która powoduje, że pomimo niezbyt chwalebnego (w światku sportowych wozów) koreańskiego rodowodu, model cieszy się nieustającą popularnością na kilku kontynentach.
„Czy szybkość sprawia, że serce bije ci szybciej? Ekscytujący zastrzyk adrenaliny - oto czym jest Hyunday Coupe” - pod takimi hasłami model reklamowano również w Polsce. W ramach ciekawostki dodajmy, że jeszcze do niedawna kultowy Hyundai zajmował trzecie miejsce w rankingu najlepiej sprzedających się aut typu coupe w naszym kraju.
Koreańczycy nie tracą czasu i przygotowują kolejne wersje swojego sportowca. Podczas frankfurckich targów motoryzacyjnych w roku 2003 Hyundai zaprezentował koncepcyjny model CCS, który jest po prostu Coupe w wersji kabrio. Zaprojektowaniem samochodu zajęli się specjaliści ze słynnej niemieckiej firmie Karman z Osnabruck. Co ciekawe, dach w tym modelu składa się w rekordowym czasie 22 sekund. Jeszcze ciekawiej wygląda natomiast być może przyszły następca zamkniętej wersji Coupe. Prototyp nazwany Aero Concept przekonuje, że kultowy Hyunday w żadnym wypadku nie zamierza spuszczać z tonu.