Co ma piernik do wiatraka ?
Nicolas od zawsze kochał zegarki. Awangardowe, ekstrawaganckie, niebanalne. Pewnego dnia wpadł na pomysł stworzenia równie ekstrawaganckiego samochodu. Zaraz, co ma samochód do zegarka? A co ma piernik do wiatraka? Absurd? Niezupełnie.
„Po co komu taki mały samochodzik?”
Nicolas Hayek, bo o nim mowa (zbieżność nazwisk z boską Salmą przypadkowa) zbił fortunę produkując zegarki Swatch. Kilkanaście lat temu, w poszukiwaniu partnera do produkcji wymyślonego przez siebie pojazdu, pukał do drzwi niemal wszystkich koncernów motoryzacyjnych. Auto według koncepcji Hayka miało być małe (nawet bardzo małe), przeznaczone tylko dla dwóch osób, tanie jak model z drugiej ręki, a przy tym bezpieczne i wygodne, jak „pełnowymiarowy” samochód. Jak żartował szwajcarski przedsiębiorca, do jego mikrusa miał zmieścić się kierowca, pasażer i… skrzynka piwa.
„Co ma piernik do wiatraka?” – to pytanie rozbrzmiewało w uszach Nicolasa po niejednej wizycie w siedzibach wielkich marek. W końcu, po kilku latach poszukiwań Szwajcar przekonał do swej niecodziennej koncepcji szefów Daimlera-Benza (obecny DaimlerChrysler). Jej podstawą były badania statystyczne dokładnie przedstawiające sposób wykorzystania aut w wielkich aglomeracjach.
Okazało się, że samochody używane w miastach w 80 procentach służą po prostu do przemieszczania się z miejsca na miejsce. Pozostałe 20 procent czasu używania takiego pojazdu w jednej trzeciej rozkłada się na jazdę dwóch osób, a w 25 proc. – na transport niewielkiej ilości towarów na krótkich dystansach. Przez resztę czasu auto służy do wyjazdów za miasto i przewożenia większej ilości pasażerów. Co najbardziej zaskakujące, badania te dowiodły, że każdy samochód eksploatowany w mieście stoi na parkingu przez 90 procent swojego życia, mimo że każdego dnia pokonuje średnio 35 kilometrów. Jeśli do całej tej statystyki dodamy narzekania kierowców, według których ulice w dużych aglomeracjach nie są przystosowane do bezkolizyjnej organizacji ruchu, a w miastach najczęściej brakuje miejsc do parkowania otrzymamy odpowiedź na pytanie: „Po co komu taki mały samochodzik?”.
Smart znaczy spryciarz
Nie tylko w opinii Hayka, samochód ten musiał zdecydowanie różnić się od standardowych modeli. Szefowie koncernu Daimler-Benz zdecydowali, że powstający model zostanie oparty na projektach i prototypie Johanna Tomforde, który już w roku 1972 (!) opracował dla Mercedesa nowatorską koncepcję maleńkiego miejskiego auta dla dwóch osób. Konstrukcja Tomforde’a była doskonałą bazą dla… No właśnie, jak miał nazywać się ten mikrus ?
Po długich konsultacjach zdecydowano się na dobrze brzmiącą nazwę Smart, w której zawarte zostały pierwsze litery współpracujących ze sobą firm – Swatcha i Mercedesa. Uzupełniono je słowem „art”, czyli „sztuka” podkreślającym niezwykły charakter samochodu. Natomiast samo słowo „smart” to po angielsku „sprytny”, „bystry”, „błyskotliwy”. Doskonale pasowało ono do koncepcji auta małego, niebanalnego, jak zegarki Swatcha i świetnie sprawdzającego się w miejskich warunkach. W 1992 roku konstruktorzy niemieckiego koncernu przedstawili pierwszy studyjny model Smarta. Dwa lata później Hayek razem z Daimler-Benz powołali do życia firmę, pod szyldem której miały powstawać „sprytne mikrusy”.
Dla wolnych, młodych, niezależnych finansowo…
Zgodnie ze wstępnymi założeniami konstrukcyjnymi, Smart przewozi dwie osoby, dysponuje 150-litrowym bagażnikiem oraz silnikami o pojemności 0,6 lub 0,8 litra. Jego długość nie przekracza 2,5, a szerokość 1,5 metra, dzięki czemu możliwy jest niecodzienny system parkowania auta – prostopadle do krawężnika. W efekcie, na jednym miejscu parkingowym mieszczą się dwa Smarty! Oprócz tego, dużym atutem tego samochodu jest bezpieczeństwo. W testach zderzeniowych nie dał on szans żadnemu rywalowi w swojej klasie wyprzedzając innych mikrusów: Seata Arosę, Twingo 2, Daihatsu Siriona, czy Daewoo Matiza.
Produkcja Smartów (początkowo w ramach programu pilotażowego) ruszyła w roku 1997. Pierwsze modele trafiły do salonów sprzedaży przed siedmioma laty. Co ciekawe, ich producent jasno określił grupę docelową, do której kieruje swojego mikrusa. Głównymi odbiorcami Smarta miały być osoby żyjące w wolnych związkach, bezdzietne małżeństwa o podwójnych dochodach, osoby młode i niezależne finansowo oraz… ludzie po prostu czujący się młodo. Samochód ten jest również kierowany do samodzielnych przedstawicieli handlowych, kurierów, w tym również tych rozwożących jedzenie, a także do obsługi obiektów sportowych, lotnisk, czy nawet pól golfowych.
Smart radiowóz i… śmieciarka
Zgodnie ze swoją nazwą, Smart znajduje zastosowanie w najróżniejszych dziedzinach miejskiego życia. Kilka lat temu zdumienie motoryzacyjnego świata wzbudził… Smart-radiowóz zaprezentowany podczas salonu samochodowego we Frankfurcie. Natychmiast zamówienie na kilkadziesiąt egzemplarzy specjalnie przygotowanego mikrusa złożył szef policji w Londynie. Pojazd miał być zdolny do przewożenia jednego policjanta i jego wyposażenia. Jego największym atutem była oczywiście zdolność do swobodnego poruszania się po zatłoczonych i zakorkowanych ulicach londyńskiego City.
Na jeszcze bardziej niecodzienny pomysł wpadły władze Hamburga, które zatrudniły Smarty do… sprzątania miasta. Hamburczycy stwierdzili, że ze względu na małe gabaryty oraz niskie spalanie, samochody te znakomicie nadają się do czyszczenia wąskich uliczek w śródmieściu, a także chodników, skwerów i parków. Do tylnej części auta doczepiony został klasyczny pojemnik na śmieci, dzięki któremu Smart przypomina… miniaturę klasycznej śmieciarki. Kultowy mikrus, tyle że w klasycznej wersji pojawił się również na planie remake’u „Różowej Pantery”. Grany przez Steve’a Martina inspektor Jacques Clouseau poruszał się po Paryżu urodziwym, czerwonym Smartem.
Wystarczy jedna przejażdżka…
Dla wszystkich, dla których dwuosobowe maleństwo to zdecydowanie za mało, koncern DaimlerChrysler przygotował Smarta w niemniej efektownych wersjach, takich jak: Cabrio, Roadster oraz ForFour (dla czworga; od niedawna klasyczna wersja Smarta nazywa się ForTwo, czyli dla dwojga) przygotowany we współpracy z Mitsubishi. Jakby i to było za mało, oferta marki powiększyła się między innymi o podrasowaną wersję przygotowaną przez Brabusa, a także… pachnący model sygnowany przez słynnego projektanta mody Hugo Bossa. Na drugim biegunie znajduje się natomiast… jednoosobowy Smart w wersji dostawczej dostępny na rynku francuskim. Paryżanie żartują nawet, że jest to „van na bagietkę i butelkę wina”.
Dzięki tym podobnym zabiegom zupełnie nowego wymiaru nabiera hasło: „Otwórz swój umysł”, które towarzyszy Smartowi od początku jego kariery. „Sprytne mikrusy” stały się takie, jak życzył sobie Nicolas Hayek. Mniej więcej takie, jak jego zegarki. Więc co ma piernik do wiatraka? Jedna przejażdżka tym samochodem i wszystko staje się jasne…