Aston Martin Lagonda - Ufo na czterech kołach
Chyba każdy producent samochodów pragnął, by właśnie jego model stał się legendą. Niestety, w rzeczywistości udało się to tylko nielicznym. Niezwykle rzadkim autem, który stał się ikoną stylu jest bez wątpienia Aston Martin Lagonda. Samochód, którego próżno szukać w Polsce a szkoda, bo naprawdę jest na co popatrzeć.
Z tą długą limuzyną spotkaliśmy się w Berlinie. Mieliśmy na tyle szczęścia, że było nam dane zobaczyć wersję kombi. Jedyny na świecie egzemplarz nazwany „Schooting Break". Sam już zwykły model Lagondy jest niezwykle rzadki. W latach 1976 – 1989 wyprodukowano raptem 650 sztuk tego auta. Model, który spotkaliśmy należał do szwajcarskiego kolekcjonera, który na własne życzenie, nie patrząc na koszta poprosił, by przebudowano go na model kombi.
Wszystkie wspomniane 650 sztuk było składane ręcznie. Samochód okazał się niesamowitą konstrukcją. Nieprzeciętny i zachwycający. Dokładnie dzięki takim unikalnym sylwetkom kocha się motoryzację. Motoryzację nie standardową, znaną z naszych ulic, lecz urzekającą i wprawiającą w zdumienie. Lagonda mierzy 5,30 m długości i stojąc obok zdaje się nie mieć końca. Odnosi się wrażenie, że jazda tym autem po zatłoczonych miastach graniczyć musi z cudem. Bardzo długa maska, kanciaste kształty i jak na limuzynę, bardzo niska sylwetka lekko opadająca w tylnej części.
Sylwetka zaprojektowana przez Williama Townsa najbardziej intrygująco wygląda z przodu. Niesamowite „spojrzenie" spod serii lam, bardzo płaski przód i co najciekawsze, uzbrojone w wysuwane lampy starannie ukryte pod maską pojazdu. Dwa zestawy sześciu lamp umieszczonych bo obu stronach atrapy wyglądają naprawdę imponująco.
W latach swej świetności Aston Martin Lagonda był najdroższą limuzyną sprzedawaną na świecie. Swoją ceną przebijał nawet takie auta jak Rolls – Royce czy Bentley. Ktoś, kto w latach 70 – 80tych prowadził Lagondę kosztującą ponad 200 000 marek, mógł się czuć jakby na własność posiadał Concorda. Odsłona z końca lat 80-tych kosztowała nawet 300 000 marek Aston Martin, modelem tym w jedną sekundę przeniósł się w kolejne tysiąclecie. Aby się o tym przekonać wystarczyło zasiąść w środku tej wielkiej limuzyny. Kiedy ludzie zachwycali się elektrycznymi szybami, Lagonada wyposażona była już w cyfrowe wyświetlacze wbudowane jako digitalne Tacho, oparte na diodach LED. Mnóstwo przycisków wkomponowanych w drewniane wykończenia i skórzana tapicerka pięknie obszytą ozdobnymi nićmi, stanowiły połączenie klasyka z iście nowoczesną konstrukcją.
Mimo swej wielkiej sylwetki, Aston Martin Lagonda zadziwiał wspaniałymi osiągami. Do setki przyspieszał w 9 sekund wydając przy tym urokliwy lecz majestatyczny ryk jak przystało na limuzynę takiej klasy. Wszystko za sprawą niemałego silnika V8 o pojemności 5340 ccm, mocy 310 KM i momencie obrotowym rzędu 450 Nm. Lagonda potrafiła też rozpędzić się do 230 km/h. Ktoś, kto pozwalał sobie na tak drogie auto musiał liczyć się ze zużyciem paliwa rzędu 30 litrów na 100 km.
Lagonda powstała przy współudziale produkującego sportowe wozy Astona Martina i firmy Lagonda, którą Aston Martin przejął w latach 70 – tych. Obecnie zewsząd daje się słyszeć, iż w najbliższych latach pojawi się nowa odsłona limuzyny Lagonda. Czy będzie tak potężna, kontrowersyjna, mocna i droga? Czas pokaże. Jedno jest pewne. Znając historię marki Aston Martin, Lagonda na pewno będzie kawałkiem dobrego samochodu.