Aluminiowy drapieżnik
Jaguar C-Type (1951-1953)
Zła passa może trwać latami. Przekonał się o tym dotkliwie Jaguar, przygotowując swoje kolejne modele do prestiżowych wyścigów samochodowych w latach 30. i 40. ubiegłego stulecia. Przez szesnaście lat, mimo usilnych starań konstruktorów, auta spod znaku skaczącego drapieżnika nie wygrały bowiem żadnych liczących się zawodów. Zła passa jednak kiedyś się kończy. Tak też było w przypadku tej angielskiej marki: w 1951 roku Jaguar C-Type, prowadzony przez słynnego kierowcę wyścigowego Stirlinga Mossa, zwyciężył w prestiżowym 24-godzinnym wyścigu Le Mans.
Obiecujące testy …
W 1947 r. na London Motor Show, brytyjski producent zaprezentował dwumiejscowego Jaguara XK120. Model ten już samą nazwą miał wzbudzać respekt wśród konkurencji: liczba 120 oznaczała bowiem osiąganą przez niego maksymalną prędkość w milach, czyli około 200 km/h. Auto mógł napędzać jeden z dwóch silników: czterocylindrowy 2.0 lub sześciocylindrowy o pojemności 3.4 litra. Ze względów czysto prestiżowych, z tego pierwszego szybko zrezygnowano, skupiając całą uwagę na większej jednostce. W 1948 r. podczas pokazów prasowych w Belgii, XK120 z sześciocylindrowym silnikiem 3.4 o mocy 160 KM, rozwinął prędkość 100 mil na godzinę w czasie niespełna 10 sekund. Wynik ten pozwolił konstruktorom Jaguara na optymistyczne spojrzenie w przyszłość i nadzieję na przerwanie złej passy w prestiżowych wyścigach samochodowych.
… i wielka klęska
Kolejny rok zdawał się przynosić potwierdzenie wartości XK120: w zawodach samochodów seryjnych British Touring Car Race na torze Silverstone, auta te zajęły m.in. drugie i trzecie miejsce. Jeszcze lepiej XK120 sprawował się w 1950 roku podczas wyścigu 24-godzinnego na francuskim torze Monthlery, będącego jednym z etapów przygotowań do startu w Le Mans. Jaguar XK120, za kierownicą którego siedział nie kto inny jak Stirling Moss, przejechał w ciągu 24 godzin około 4 tys. km ze średnią prędkością wynoszącą aż 180 km/h, ustanawiając tym samym rekord prędkości maksymalnej w jeździe non-stop. Jakie auto mogło zatem wygrać Le Mans anno domini 1950? Nikt nie miał wątpliwości – tylko Jaguar XK120. Rzeczywistość jednak okazała się bardzo brutalna: z przyczyn technicznych do mety prestiżowego wyścigu nie dojechał żaden z trzech wystawionych do niego XK120…
Lekki i mocny
Podrażnieni ambicjonalnie konstruktorzy z Coventry, przygotowali do startu w kolejnych zawodach w Le Mans w 1951r., zmodyfikowany model o nazwie XK120 C. Wkrótce jednak nazwa ta została zmieniona na C-Type. Nowego Jaguara opracował zespół pod kierownictwem Bobba Knighta i Malcolma Sayera (twórcy późniejszego kultowego modelu E-Type). Co odróżniało nowego C-Type od poprzednika? Przede wszystkim miał on aerodynamiczne aluminiowe nadwozie, osadzone na wzmocnionej rurowej ramie. Masa bolidu wynosiła zaledwie 965 kg – aż o 330 kg mniej niż XK120. Gruntownej modyfikacji zastał poddany również sześciocylindrowy silnik o pojemności 3,4-litra. Dzięki powiększeniu średnicy gniazd zaworów wylotowych, jego moc został zwiększona ze 160 do 220 KM. Jaguar C-Type mógł poszczycić się bardzo korzystnym stosunkiem mocy do masy: wynosił on 207,25 KM/tonę (w przypadku XK120 – 123,55 KM/tonę). I jeszcze jedna zaleta nowego Jaguara. C-Type był jednym z pierwszych samochodów wyścigowych, w których zamontowano hamulce tarczowe. Taki samochód musiał wygrać Le Mans.
(Zbyt) drogie zwycięstwo
Jaguar C-Type nie zawiódł swoich konstruktorów, wygrywając dwukrotnie Le Mans, w 1951 i 1953 roku. Do listy swoich sukcesów dorzucił również triumf w zawodach de Reims (1952 i 1953). Pomimo tego w 1953 roku przestano wytwarzać model C-Type, po wyprodukowaniu zaledwie 54 egzemplarzy. Dlaczego? Auto było awaryjne i bardzo drogie w eksploatacji. Zastąpił go mniej znany D-Type. Ten ostatni był zaś protoplastą najbardziej kultowego auta z Coventry – Jaguara E-Type. Ale to już inna historia.