„Święty” i jego samochód
Właśnie tym samochodem Roger Moore podrywał piękne panie na przełomie lat 60. i 70. Aktor zakochał się w P1800 na planie „Świętego”. Szwedzkie coupe na tyle przypadło mu do gustu, że po zakończeniu zdjęć kupił jedno dla siebie.
Reklama z Simonem Templerem
W roku 1961 brytyjska telewizja ITC rozpoczęła zdjęcia do nowej serii bijącego rekordy popularności na całym świecie serialu „Święty”. Początkowo główny bohater grany przez Moore’a – Simon Templer miał jeździć Jaguarem E-type. Ostatecznie producenci serialu postawili na Volvo. Dlaczego? Według jednej z legend, zadecydował o tym fakt, że Jaguar spóźniał się z dostarczeniem auta. Inna mówi, że szefowie Jaguara w końcu nie zgodzili się na udostępnienie swojego wozu. Podobno, gdy Moore po raz pierwszy zobaczył P1800, wpadł w zachwyt. Dlatego też nie odmówił sobie kupienia tego modelu po przygodzie ze „Świętym”. Panowie z Volvo nawet nie marzyli o tak doskonałej reklamie (co ciekawe, samochód został do filmu sprzedany, nie oddany za darmo!). Doszło do tego, że w pierwszej połowie lat dekady niemal każdy młody Amerykanin i Brytyjczyk chciał wyglądać jak Moore i jeździć P1800. I serial i samochód bili rekordy popularności. Model ten zostało najlepiej sprzedającym się autem Volvo w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych.
Jedno i drugie podziwiać mogliśmy również w Polsce – przygody Simona Templera emitowano raz w miesiącu w „odświętnym”, wolno-sobotnim „Studiu 2”. Co ciekawe, od 1961 do 1964 roku w „Świętym” jeździł model oznaczony rejestracją 71DXC. W połowie lat sześćdziesiątych Volvo udostępniło Templerowi nowszą wersję z numerami 77GYL.
Awantura o syna
Historia P1800 sięga połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W szwedzkiej fabryce powstało wtedy 70 egzemplarzy modelu P1900. Auto nie podbiło rynku, jednak okazało się dobrą bazą wyjściową do dalszych prac konstrukcyjnych nad pierwszym w historii szwedzkiej firmy pojazdem typu GT. Jego pomysłodawcą był Helmer Pettersson, niezależny inżynier współpracujący wcześniej z Volvo między innymi przy modelu PV444.
W 1957 roku Pettersson uzyskał zgodę szefa Volvo, Gunnara Engellaua na zlecenie dwóm włoskim firmom – Ghia i Frua wykonanie projektów nadwozia P1800. Spośród pięciu propozycji wybrano tę, której autorem był... Pelle Pettersson, syn Helmera. Gdy dowiedział się o tym Engellau, wpadł w furię, gdyż Pettersson senior utrzymywał udział w konkursie swojego syna w tajemnicy. Zmiękł dopiero wtedy, gdy zobaczył projekt Pelle. Auto zwieńczone charakterystycznymi mini-skrzydłami z tyłu (w tamtych czasach element ten powoli wychodził z mody) i zakrzywionymi przednimi zderzakami. Dlaczego samochód nazwano P1800? Powód jest prozaiczny – „P” to personwagen, czyli samochód osobowy, zaś 1800 to pojemność silnika.
Niedbali Anglicy
Pierwsze egzemplarze modelu zjechały z taśmy produkcyjnej dopiero w maju roku 1961, dwa lata po opublikowaniu pierwszych zdjęć i rok po oficjalnej premierze na salonach w Brukseli i Nowym Jorku. Montaż i wykończenie odbywały się w angielskiej firmie Jansen słynącej z produkcji sportowego samochodu Austin Haeley. Początkowo nadwozie P1800 miała zbudować firma Karmann, jednak na przeszkodzie temu stanął Volkswagen. Silniki zaś, wraz z całym osprzętem importowano ze Szwecji. Szefowie Volvo byli bardzo niezadowoleni z pracy Anglików, którym zarzucali niedbałe wykonanie powłoki lakierniczej i kiepską jakość montażu końcowego. Nie minęły dwa lata i całą produkcję P1800 przeniesiono do macierzystej Skandynawii. W nazwie modelu pojawiła się nawet litera „S” (od Szwecji). W 1964 roku zrezygnowano za to z litery „P”.
Technicznie samochód opierał się na wcześniejszym modelu Amazon. Właśnie z niego pochodziło zawieszenie oraz silnik o mocy 135 KM. P1800, podobnie, jak większość aut GT, zapewniał wysoki komfort jazdy dla dwóch osób. O przewiezieniu większej ilości pasażerów właściciele tego coupe mogli co najwyżej jednak pomarzyć – na tylnej kanapie mieścił się co najwyżej niezbyt duży pies. Co ciekawe, Volvo kojarzące się raczej z solidnością i bezpieczeństwem reklamowało P1800 w nietypowy dla siebie sposób – jako auto luksusowe obdarzone sportowym charakterem. Na zdjęciach reklamowych z lat sześćdziesiątych samochód ten pojawiał się prawie wyłącznie w jaskrawych kolorach. Podkreślano też takie elementy wnętrza, jak skórzana tapicerka, którą oferowano w wyposażeniu standardowym oraz drewno i aluminium użyte między innymi do wykończenia deski rozdzielczej.
Trumna królewny Śnieżki
P1800 nie należał do tanich samochodów. W 1970 roku jego cena sięgała 25 tysięcy marek niemieckich, mniej więcej tyle, ile kosztowało... pięć garbusów. Dziś najbardziej zaskakująco brzmi fakt, iż było to auto droższe nawet od luksusowego Mercedesa klasy S! Wysoka cena nie odstraszyła Amerykanów, do których Volvo najchętniej kierowało swoje coupe.
W 1971 roku Szwedzi zaprezentowali dość osobliwą wersję... kombi modelu P1800. Co ciekawe, funkcję klapy bagażnika pełniła w nim duża tylna szyba! Ze względu na kształt tyłu i charakterystyczne przeszklenie, złośliwi nazywali ten samochód „trumną królewny Śnieżki”. Wielka szyba ułatwiała również zadania złodziejom, którzy mogli dokładnie sprawdzić, co kryje się we wnętrzu bagażnika.
Auto na trzy miliony kilometrów
W sumie przez kilkanaście lat z fabryki w Lundby wyjechało blisko 50 tysięcy egzemplarzy P1800 (w tym około 8 tysięcy wersji kombi). Jego następcą miał być Volvo Viking, jednak ostatecznie nie doczekał się produkcji. Za kontynuatora jego tradycji uważa się raczej model C70, który na rynku pojawił się dopiero w roku 1996.
Dzięki dość niecodziennej historii, Volvo P1800 trafiło nawet do Księgi Rekordów Guinnessa. Jak to możliwe? Otóż w latach sześćdziesiątych jednym z jego nabywców był pewien dentysta z Nowego Jorku. Ów mężczyzna jeździł tym autem codziennie do pracy. W ciągu trzydziestu lat przejechał w sumie grubo ponad trzy miliony kilometrów! To wynik mocno szokujący, nawet biorąc pod uwagę zaawansowane, współczesne technologie.
Co ciekawe, jeden egzemplarz P1800 jeździł kiedyś po polskich drogach. W jego posiadanie swego czasu wszedł polski playboy nad playboye, legendarny aktor Zbyszek Cybulski.