„Kostka masła”
Jest rok 1938. Louis Renault gości w Berlinie, gdzie zamiast podziwiać Bramę Brandenburską, zachwyca się powstającym prototypem niemieckiego „samochodu dla mas”, przyszłego „garbusa”. Do kraju Renault wraca z mocnym postanowieniem: „Francuzi też będą mieli takie auto”.
Ręka Porsche, czy zwykłe zapożyczenie?
Model KdF (Kraft durch Freude – siła przez radość) powstawał pod okiem Adolfa Hitlera. Rewolucyjny pojazd tworzył sam Ferdynand Porsche, jeden z najsłynniejszych projektantów samochodów w całej historii motoryzacji. Renault wiedział, że nie jest w stanie sprowadzić go nad Sekwanę. Dlatego stworzeniem francuskiego „auta dla ludu” zajęli się jego inżynierowie. Całkiem prawdopodobne jednak, że... to właśnie Porsche nadzorował ich pracę i decydował o kształcie pojazdu.
Na temat powstania 4CV istnieje bowiem całe mnóstwo sprzecznych informacji. Według jednej z wersji, model projektowano i budowano w absolutnej konspiracji. Trudno jednak mówić o konspiracji, skoro pierwsze prototypy prezentowano mniej więcej w tym czasie, gdy fabryka Renaulta oficjalnie produkowała... czołgi dla niemieckiego okupanta. Jest jeszcze druga, bardziej legendarna hipoteza, która głosi, że ojcem 4CV był Porsche. Dowodem tego mają być bardzo podobne kształty „garbusa” oraz francuskiego „auta dla mas”. Z drugiej strony, zapożyczenia nie muszą wcale oznaczać ręki Herr Ferdynanda. Tak, czy inaczej sprawa ta do dziś nie została w pełni wyjaśniona...
Brat „garbusa”
Prace nad budową małego auta z silnikiem umieszczonym z tyłu rozpoczęły się w Renault w roku 1940. W zespole, który opracowywał projekt przyszłego 4CV byli między innymi: Fernand Picard (jego praca u Louisa Renault rozpoczęła się właśnie od stworzenia podstaw francuskiego „samochodu dla mas”), Charles-Edmond Serre oraz Jean-Auguste Riolfo. Pierwszy prototyp modelu był gotowy w grudniu 1942 roku. Była to czterodrzwiowa minilimuzyna, której sylwetka (a w szczególności jej tylna część) nawiązywała do niemieckiego KdF. Kolejny prototyp powstał w październiku 1944 roku.
Jego budowa zawisła na włosku po tym, jak w latach 1942 i 1943 alianckie bomby niemal zrównały z ziemią fabrykę Renault (według oficjalnych danych, zakład został zniszczony w osiemdziesięciu procentach; zniszczeniu uległy też maszyny i zmagazynowane surowce). Fabrykę w Billancourt niedługo potem zamknięto, a po wyzwoleniu Francji, Louisa Renault aresztowano i oskarżono o współpracę z hitlerowcami. Renault zmarł w więzieniu. Jedna z hipotez dotyczących jego śmierci mówi, że zażył truciznę. Według innej, francuski konstruktor umarł z powodu choroby.
Nazwę wymyślili... robotnicy
16 stycznia 1945 roku, na mocy uchwały rządowej podpisanej przez szefa francuskiego rządu, generała Charlesa de Gaulle’a zakłady Renault zostały upaństwowione. Ich nazwę zmieniono na Regie National des Usines Renault (Zarząd Upaństwowionych Zakładów Renault). Nowym dyrektorem firmy został Pierre Lefaucheux. Pomimo ogromnych zniszczeń, fabryka Renault bardzo szybko wznowiła produkcję. Zaraz po wojnie zatrudnienie w niej znalazło ponad 21 tysięcy ludzi. Pracowali oni nad produkcją maszyn i narzędzi. Powoli na nogi stawała również produkcja samochodów. Początkowo francuska marka budowała sześć tysięcy pojazdów rocznie. W kolejnych latach liczba ta wzrastała o kolejnych kilka tysięcy.
Długo oczekiwana premiera modelu 4CV przypadła na Paryskie Targi Motoryzacyjne w roku 1946. Auto wyposażono w zamontowany z tyłu silnik o pojemności 0,8 litra i mocy 17 KM. Współpracował on z trzyprzekładniową skrzynią biegów. Ciekawa historia związana jest z samą nazwą tego kultowego mikrusa. Szefowie Renault chcieli nazwać go Regine albo Regiquatro. Zupełnie nie zgadzali się z tym... robotnicy, którzy ochrzcili go tradycyjnym dla Renault i kilku innych francuskich samochodów symbolem 4CV (vide Citroen 2CV). CV było skrótem od cheval vapeur i oznaczało dokładnie konia mechanicznego. Cyfra, która znajdowała się przed nim rzadko kiedy oznaczała jednak moc silnika. Nazwa 4CV była nawiązaniem do modelu Renault 40CV z 1925 roku, pierwszego auta francuskiej marki, na którym widniało znane do dziś firmowe logo.
50 tysięcy w pół roku!
Pierwszy 4CV opuścił linię montażową 12 sierpnia 1946 roku. W ramach ciekawostki dodajmy, że pięciu robotników potrzebowało całego miesiąca na wykonanie jednego (!) egzemplarza tego malucha. Zaraz po rynkowym debiucie nadano mu przydomek „La motte de beurre”, czyli... „kostka masła”. Powodem tego były charakterystyczne, pudełkowate kształty auta, a także fakt, że początkowe modele kultowego Renault malowano lakierem o jasnym odcieniu piaskowym, który pochodził... z nadwyżki w niemieckich oddziałach Africa Korps. 4CV szybko podbił francuski rynek (w pół roku prawie 50 tysięcy sprzedanych egzemplarzy!).
Po wojnie był to najtańszy samochód oferowany nad Sekwaną. Wystarczyło piętnaście lat, by kultowy mikrus znalazł milion (!) nabywców. Co ciekawe, było to pierwsze francuskie auto, które sprzedano w tak wielkich ilościach. Jego głównym rynkiem zbytu była oczywiście ojczyzna Balzaka, jednak niewielkie ilości eksportowano również do innych krajów Europy, takich jak Wielka Brytania, Włochy, czy Niemcy. Niecałe 20 tysięcy egzemplarzy modelu trafiło nawet do Stanów Zjednoczonych.
Następca najwolniejszy na świecie
Kultowy mikrus okazał się znakomitym materiałem na... samochód wyścigowy i rajdowy. W latach pięćdziesiątych zmodyfikowana wersja 4CV wygrywała takie imprezy, jak choćby Le Mans, Mille Miglia, Rajd Szkocji, Rajd Monte Carlo, Międzynarodowy Rajd Alpine, czy Rajd Genewski. Wtedy też rozpoczęła się współpraca pomiędzy Renault i firmą Alpine produkującą „cywilne” oraz wyczynowe samochody sportowe. Model Alpine A-106 był oparty właśnie na Renault 4CV.
6 lipca 1961 roku z fabryki Renault wyjechał ostatni egzemplarz kultowego mikrusa. Samochód nosił numer 1 105 543. Tyle sztuk 4CV wyprodukowano w ciągu 16 lat, od roku 1946. Oprócz Francji, model powstawał również w Japonii. Na licencji francuskiej marki wytwarzała go firma Hino Motors. Następcą 4CV był nieco większy Renault Dauphine. Co ciekawe, samochód ten przeszedł do historii, jako... jeden z najwolniejszych w powojennych dziejach motoryzacji. Jak zmierzyli specjaliści z magazynu „Road & Track”, na rozpędzenie się do prędkości 100 km/h Dauphine potrzebował aż 32 sekund! Żeby było jeszcze śmieszniej, dodajmy, że początkowo szefowie Renault zamierzali nazwać ten samochód... Corvette.
Osiem lat temu, w pięćdziesiątą rocznicę premiery 4CV francuska marka zaprezentowała prototyp o nazwie Fiftie, dwuosobowe coupe będące kontynuatorem stylistycznej koncepcji kultowego mikrusa. Auto do dziś nie trafiło do produkcji. Zbliża się jednak kolejna, sześćdziesiąta rocznica urodzin modelu 4CV. Czy Renault znów przygotuje na nią coś specjalnego?