Z drugiej strony...
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<div class="wstepniak">
<div style="text-align: center;">dla R.<br /></div>
<br />Siedziała przed komputerem. Drukarka cicho szumiała, wypluwając z siebie kolejne porcje tekstu do tłumaczenia. Kawa pachniała na biurku, stojąc wśród stosów papierków do uporządkowania. Przez sekretariat przewijali się kolejni uczniowie, zapełniając sale. Jakieś wpłaty, ksera, testy, dzienniki do uzupełnienia. Dzień jak co dzień. Zwykłe zamieszanie, żarty, dyskusje z lektorami, maile od tłumaczy. </div>
<div style="text-align: justify;"> Nawet nie usłyszała cichego brzęczenia telefonu, gdy przyszedł sms. Jeden, potem drugi. Jakieś dziwne. Pisane innym tonem niż zazwyczaj. Nie musiała się domyślać, że coś się stało. Pojechał do sklepu, ale nie kupi kombinezonu, nowe wydatki wyskoczyły. Co z Tobą? Wszystko ok.? Ze mną tak, ze mną zawsze jest ok. To kto? Suka? Suka. Jej trzęsące się ręce i brak konkretnych odpowiedzi z jego strony. Jeszcze nigdy żadna minuta w pracy nie dłużyła się tak bardzo jak te, kiedy odliczała dwie godziny do powrotu do domu. Do jego przyjazdu. <br /><br />Niewielka gleba. W sumie więcej strachu niż szkód. Chwila nieuwagi, śliska nawierzchnia, babka hamująca trochę zbyt gwałtownie... On cały. Suzuka trochę podrapana. Ulga. Ulga. Ulga tak silna, że powoduje ugięcie się nóg i łzy powstrzymywane w gardle. Nie tym razem. Dzięki Ci Boże. Dzięki Ci Siło, która tam z góry kieruje naszymi krokami i losem. Dzięki, że wrócił cały z tej przejażdżki.<br /><br />Znam dobrze ból potłuczeń. Znam zadrapania, siniaki, dziury, krwiaki i złamania. Znam z autopsji uczucie złości i bezsilności, gdy maszyna leży na boku, a tylne koło obraca się jeszcze.. Znam tę pierwszą myśl – ja żyję, co z motocyklem?! Znam.<br /><br />Chyba każdy, kto kiedykolwiek jeździł może się ze mną zgodzić. Ot, norma motocyklisty – codzienne ryzyko, które bierze na siebie i swoją maszynę. Bo może właśnie dziś przyjdzie się zmierzyć z plamą oleju, śliską nawierzchnią, farbą na zebrze czy zwykłym przypadkiem, siłą wyższą. <br /><br />I nikt z nas, wyjeżdżając z domu, nie jedzie z myślą, że to może być ten dzień. Nikt z nas. A ci, którzy zostają?<br /><br />Dziś chciałabym się zmierzyć z tym, co czujemy my – kobiety. Matki, siostry, koleżanki, przyjaciółki, dziewczyny. My – grupa zostająca w domu. Bo przecież ja też, będąc jednocześnie motocyklistką, zaliczam się do tej grupy i tę swoistą schizofrenię przyszło mi niedawno poczuć na własnej skórze.<br /><br />Nigdy nie jedź szybciej niż potrafi latać Twój Anioł Stróż.. Ilu takich aniołów stróży zostając w domu, słysząc ryk odpalanego silnika, myśli w tym momencie, żeby wolniej, żeby ostrożniej, niech jedzie i niech wraca. Bezpiecznie. Ilu? Każdy jak przypuszczam. Bez względu na wszystko. I zawsze czekamy na zbliżający się pomruk motocykla, który w naszych uszach brzmi jak najpiękniejsza melodia – wrócili do domu. <br /><br />Wiem, że moralizowanie nie ma większego sensu. Wiem, że każde słowa są nieodpowiednie, a odwoływanie się do rozsądku brzmi często jak samospełniająca się przepowiednia – stanie się coś złego. Wiem, że nie mogę zabronić nikomu tego, co sama kocham ponad wszystko i czemu poświęciłam swoje życie. Mogę mieć tylko nadzieję, że czasem myśl o tych, którzy czekają na znajomy ryk silnika, pomoże podjąć właściwą decyzję. Że wszyscy aniołowie stróże będą latali wystarczająco szybko i rozłożą skrzydła we właściwym momencie. Że nadchodzący sezon przyniesie same dobre wiadomości, miłe wydarzenia i że zakończymy go zawsze w tym samym składzie, w którym rozpoczynaliśmy. Że asfalt zawsze będzie gładki i suchy. I z tą nadzieją codziennie budzę się i zasypiam.<br /><br />Komputer zakończył pracę z cichym buczeniem. Ksero wyłączone, dzienniki odłożone na półki. Sale pozamykane. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi. Kilka ostatnich samochodów leniwie zmierzało do domu. Schowała szpilki do plecaka i zdjęła z wieszaka kurtkę motocyklową. Jeszcze tylko klucze, kask i może wychodzić. Miarowy ryk rozgrzewanego silnika dochodzący z parkingu przed szkołą przywoływał ją i obiecywał, że dziś znowu pojedziemy, gdzie oczy poniosą. I wrócimy do domu. Razem. Bezpiecznie.</div>
</div>
</div>
Dodano: 16 lat temu,
autor:
Iza Prochal