Wyższa szkoła jazdy Suzuki - prędkość może być bezpieczna
Jazda na motocyklu jest niezwykle przyjemna. Niestety życie dowodzi, że nie zawsze należy do bezpiecznych czynności. Ryzyka nie można wyeliminować, ale odpowiednie szkolenia i treningi pozwalają na jego zminimalizowanie. Tym tropem poszło Suzuki, organizując "wyższą szkołę jazdy".
Zaproponowany przez Suzuki program doskonalenia techniki jazdy stanowi odpowiedź na niewydolność polskiego systemu edukacji kierowców. Kursy na prawo jazdy uczą niemal wyłącznie, jak z pozytywnym wynikiem przebrnąć przez trudy egzaminu. Idea sama w sobie jest słuszna – w końcu kursant liczy na szkolenie przynoszące efekty. Niestety brakuje ciągu dalszego. W niektórych krajach świeżo upieczony motocyklista musi wziąć udział w określonej liczbie dodatkowych szkoleń. W Polsce uczy się na własnych błędach lub na własną rękę może, choć nie musi, szlifować technikę jazdy pod okiem instruktora.
Użytkownicy jednośladów z Hamamatsu mogą wziąć udział w „Wyższej szkole jazdy Suzuki”, która składa się z dwóch etapów. Pierwszy przede wszystkim uzupełnia wiedzę i umiejętności, których motocykliści nie zdobyli podczas kursu na prawo jazdy. Nacisk położono na techniki manewrowania jednośladem, sposoby pokonywania różnych zakrętów, omijanie przeszkód i awaryjne hamowania w sytuacjach mogących pojawić się na drodze. Drugi etap bazuje na wcześniej wyćwiczonych umiejętnościach dodając do nich element prędkości.
Motocyklistom zainteresowanym pierwszym etapem treningu w bieżącym sezonie Suzuki zaproponowało aż 15 terminów spotkań w różnych zakątkach kraju. Dla osób, które podstawowy kurs mają już za sobą, ale chciałyby dalej podnosić swoje umiejętności zorganizowano jedną imprezę.
Trening odbył się w ubiegłą niedzielę w MotoParku Ułęż. Obiekt usytuowany na terenie nieczynnego lotniska nie jest typowym torem wyścigowym. Wyboje, zróżnicowane nawierzchnie oraz miejscami zanieczyszczona trasa sprawiają, że MotoPark nie odstaje w dużym stopniu od warunków, z którymi na co dzień spotykamy się na drogach.
Środowisko idealnie wpisywało się w założenia II etapu „Wyższej szkoły jazdy Suzuki” – zakłada on szlifowanie przydatnych na co dzień umiejętności, a nie technik, które można bezpiecznie wykorzystać wyłącznie na torach wyścigowych.
Część teoretyczna została ograniczona do niezbędnego minimum. Instruktorzy przedstawili techniki pokonywania zakrętów i najczęściej popełniane błędy, natomiast ratownicy medyczni omówili zasady udzielania pierwszej pomocy – nie obyło się bez ćwiczenia resuscytacji oraz bezpiecznego zdejmowania kasku z głowy poszkodowanego.
Program „jeżdżonej” części szkolenia oraz trasę ułożono tak, by każdy mógł sprawdzić swój motocykl w różnych warunkach, a także dobrze się bawić za jego kierownicą. Największy nacisk położono oczywiście na pokonywanie zakrętów. Nie brakowało wyboistych „winkli”, długich łuków, zaciskających się wiraży, czy szybkich slalomów.
Na jednym fragmencie trasy trzeba było dokonać wyboru. Skręcając w lewo, wpadało się na sekwencję szybkich zakrętów. Jadąc na wprost można było zrobić użytek z byłego pasa startowego. Na jego końcu najszybsze maszyny hamowały z prędkości znacznie przekraczających 250 km/h. Uczestnicy szkolenia zachowali umiar i zdrowy rozsądek, więc było nie tylko szybko, ale również bezpiecznie. Jedyną stratą była złamana... klamka sprzęgła. Nie przetrwała upadku, który miał miejsce podczas ćwiczenia... manewrów między pachołkami.
Aby trening był maksymalnie efektywny, a uczestnicy nie przeszkadzali sobie nawzajem, motocyklistów podzielono na grupy, uwzględniające umiejętności poszczególnych osób oraz możliwości ich maszyn.
Po sześciu godzinach jazdy przyszedł czas na podsumowanie imprezy i rozdanie pamiątkowych dyplomów. Wszyscy opuszczali MotoPark Ułęż z uśmiechem na ustach. Pojawiające się pytania o trzeci etap szkolenia oraz fakt, że niektórzy w drodze do MotoParku przemierzyli ponad 500 kilometrów to najlepsze dowody, że tego typu imprezy mają sens i są potrzebne.