Suzuki Address - atrakcyjna propozycja
Ciekawa stylizacja, optymalny stosunek mocy do masy i korzystnie skalkulowana cena czynią z Suzuki Address jedną z najbardziej atrakcyjnych propozycji w segmencie lekkich motocykli.
Początkowo Suzuki nie mogło zaoferować klientom zbyt wiele. Do wyboru mieli sporego Burgmana 125 za 17 500 zł oraz oryginalnego Van Vana za 15 900 zł. Brakowało klasycznego i taniego skutera – narzędzia, które pozwoli na sprawne przemieszczenie się z punktu A do punktu B, nie będzie trudne w eksploatacji i uciążliwe dla portfela.
Pod koniec ubiegłego roku, na salonie Intermot, zadebiutowała nowa generacja Suzuki Address. Przy pierwszym kontakcie zwrócimy uwagę na atrakcyjną stylizację i kompaktowe rozmiary jednośladu. Później wzrok pada na ładnie skrojone felgi oraz zintegrowane z owiewką kierunkowskazy. Katalog wyposażenia opcjonalnego umożliwia spersonalizowanie skutera z indonezyjskiej fabryki. Dostępne są zarówno okleiny w barwach zespołu z MotoGP, jak również bardziej stonowane naklejki, które podkreślają kształt owiewek. Komfort jazdy w chłodne dni można zwiększyć, wybierając niewielką szybę i osłony manetek.
Szkoda, że Suzuki przyoszczędziło na zegarku – coraz częściej spotykanym nawet w tanich skuterach. Czytelny panel wskaźników składa się z dużego prędkościomierza, wskaźnika poziomu paliwa oraz kontrolek świateł drogowych, kierunkowskazów i silnika. Check engine nie tylko informuje o awarii silnika. Szybkie pulsowanie żółtej kontrolki oznacza rozładowanie akumulatora. Brak prądu nie jest większym problemem, gdyż Address posiada zapasowy, nożny rozrusznik, który pracuje lekko i uruchamia silnik po pierwszym użyciu.
Pracy chłodzonego powietrzem singla towarzyszą wibracje - wyraźne, jednak nie irytujące. Priorytetem dla konstruktorów jednostki napędowej było zminimalizowania tarcia. Walczono z nim na różne sposoby - optymalizując pierścienie tłokowe, skracając fartuch tłoka, dopracowując pompę oleju czy stosując rolkowe popychacze zaworów. Ze 113 ccm inżynierowie Suzuki wycisnęli 9,1 KM przy 8000 obr./min oraz 8,6 Nm przy 6500 obr./min. Niewiele. Do granicznych, w przypadku lekkich motocykli, 15 KM sporo brakuje. Spojrzenie na Addressa przez pryzmat suchych liczb kończy się... miłym rozczarowaniem. Sprzęt waży tylko 97 kg. Oznacza to, że stosunek mocy do masy jest nie tylko lepszy niż w 12-konnym Burgmanie 125 (159 kg), ale bliżej do sportowych maszyn segmentu 125 (np. Hondy CBR 125R).
Odkręcamy gaz i po krótkiej chwili wahania - typowej dla bestopniowej przekładni CVT - Suzuki wyrywa do przodu. Powyżej 70 km/h dynamika spada. Deklarowana przez producenta prędkość maksymalna wynosi 95 km/h, co oznacza, że Address poradzi sobie także na podmiejskich obwodnicach. Oczywiście przy planowaniu manewrów z dużym wyprzedzeniem. Powyżej wspomnianych 70 km/h zajęcie miejsca na sąsiednim pasie nie zawsze jest łatwe. Katalogowe zużycie paliwa to skromne 1,96 l/100km. Rzeczywiste okazuje się bardzo zbliżone. Nawet przy dynamicznej jeździe przez jeden, niewielki cylinder trudno przepuścić więcej niż 2,5 l/100km.
5,2-litrowy bak zapewnia satysfakcjonujący zasięg. Jego niewielkie rozmiary ułatwiły zaprojektowanie pojemnej skrytki pod kanapą (20,6 l), która z powodzeniem mieści kask. Address poradzi sobie także z dwoma kaskami. Nawet jeżeli nie zmieszczą się pod siedzeniem, ich paski można zaczepić o ukryte pod nim uchwyty. Po zatrzaśnięciu siedziska będą chronione przed zakusami amatorów cudzej własności.
Address upora się też z bagażem. Do dyspozycji jest tylna platforma, która w testowanym egzemplarzu posłużyła do zamontowania akcesoryjnego, 30-litrowego kufra. Torbę z zakupami można schować pod kanapą lub zawiesić na haczyku na obudowie kierownicy. Obok znajdują się wgłębienia na drobne przedmioty. Nie posiadają klapek, co z jednej strony jest zaletą - można do nich schować butelki czy zwiniętą w rulon gazetę. Przewożenie bardziej wartościowych przedmiotów jest propozycją dla odważnych. Nikt nie zagwarantuje, że po wstrząsie towarzyszącym pokonywaniu dużej nierówności, zawartość otwartego schowka nie znajdzie się na asfalcie.
14-calowe koła, a przede wszystkim zawieszenie o krótkim skoku, dają o sobie znać podczas jazdy po zniszczonych drogach. Address wyraźnie informuje nawet o fakcie przejeżdżania po lekko zapadniętych studzienkach kanalizacyjnych. Ulic z betonowych płyt czy kocich łbów warto unikać. Na równych drogach podwozie wytrzymuje konfrontację z możliwościami silnika. Krótki rozstaw osi (1260 mm) i opony o szerokości 80 mm przekładają się na zwinność maszyny. Kto potrafi jeździć rowerem, z pewnością poradzi sobie z Addressem. Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że jazda skuterem jest łatwiejsza - nisko położony środek ciężkości zapewnia wyższą stabilność na zakrętach. Siodło znajduje się tylko 755 mm nad ziemią. W krytycznej sytuacji nawet niezbyt rosłe osoby będą w stanie podeprzeć się nogą. Każdy powinien też sobie poradzić z postawieniem lekkiego Addressa na centralną podporę.
Złożony z tarczy i bębna układ hamulcowy okazuje się tylko przeciętny. Brakuje mu czucia, a do sprawnego wytracania prędkości konieczne jest zdecydowane naciśnięcie na obie klamki. Najprawdopodobniej to celowy zabieg konstruktorów, którzy chcieli ograniczyć prawdopodobieństwo przypadkowego zablokowania kół. ABS nie jest oferowany nawet za dopłatą.
Na koniec najlepsze. Cena. 8500 zł oznacza, że Address jest jednym z korzystniej wycenionych skuterów z wyższej półki. Owszem, za połowę tej kwoty uda się kupić „chińszczyznę”. Trzeba wówczas pogodzić się z gorszymi osiągami, znacznie niższą jakością wykonania czy nieporównywalnie wyższą utratą wartości. Address oferuje jakość za rozsądne pieniądze.