Honda Rebel CMX500 – japoński rebeliant
Motocykle są różne: od miejskich i zwinnych, po duże, ciężkie, świetnie radzące sobie w długich trasach. Choć swego rodzaju motocyklowe „segmenty” utarły się na rynku, Honda niedawno wystawiła nowego zawodnika, któremu trudno znaleźć bezpośredniego konkurenta. Mieliśmy okazję spędzić kilka dni z japońskim buntownikiem.
Model Rebel zadebiutował w latach 80. XX wieku jako CMX250 i CMX450. Później światło dzienne ujrzała wariacja w postaci skromnej 125-tki, a następnie model ucichł na rynku motoryzacyjnym. Rok 2017 to narodziny nowej odsłony popularnego choppera, ale w znacznie bardziej stylowym wydaniu.
Miastowy hipster
Choć nazwę Rebel znamy z innych modeli Hondy, nowe dziecko marki nie ma wiele wspólnego z poprzednikami. Pierwszą nowością jest zaprojektowana od podstaw stalowa rama rurowa typu „Diamond”, która w połączeniu z masywnymi oponami Dunlop (130/90-16 z przodu i 150/80-16 z tyłu) tworzy miejski motocykl typu „bobber”. Jest on adresowany głównie do młodych osób, chcących wyróżnić się na drodze. Ale właśnie – czy początkująca osoba na pewno odnajdzie się w jego siodle?
Zacznijmy od tego, że z motocyklami tego typu nigdy nie było mi po drodze. Zawsze znacznie bardziej pociągały mnie motocykle sportowe, miejskie lub ich całkowite przeciwieństwa – terenowe. Jeśli też gustujecie w tego typu maszynach, pierwsze chwile na grzbiecie Rebela mogą was zaskoczyć.
Prosty i surowy
Pozycja za kierownicą przypomina nieco siedzenie na krześle. Jest wygodnie, z nieznacznie wysuniętymi do przodu ramionami i nogami. Ramę zaprojektowano tak, aby lekko zwężała się na wysokości bioder motocyklisty, co zapewnia wygodną pozycję nawet drobnym osobom. Kolana mamy ugięte pod kątem około 90 stopni, dzięki czemu faktycznie poczujemy się komfortowo podczas długich podróży. Mocno nachylony zbiornik paliwa pomieści nieco ponad 11 litrów benzyny, a cała konstrukcja motocykla zdaje się idealnie obejmować motocyklistę.
Pierwsze dni z Hondą Rebel wiązały się z permanentnym poszukiwaniem podnóżków pod biodrami (jak w motocyklach sportowych czy streetowych), a nie z przodu. Niestety, nawet po ich znalezieniu trudno mówić o symetrii, ponieważ prawy podnóżek (a co za tym idzie – prawa stopa), jest nieco odsunięty od osi motocykla za sprawą wystającego fragmentu obudowy silnika.
Kierownica została umieszczona dość wysoko, jednak nie na tyle, aby było nam niewygodnie. Nawet po dłuższej podróży nie będzie nas bolał kręgosłup. Jednak będzie nas bolało coś innego… Niestety, mimo że siedzisko początkowo sprawia wrażenie całkiem miękkiego, już po kilkunastu kilometrach może być nam mocno niewygodnie. Nie pomagają także dość silne wibracje motocykla, odczuwane zarówno na „czterech literach” i rękach, ale możliwe do zaobserwowania także w postaci szaleńczo drgających lusterek przy każdym przekroczeniu 90-100 kilometrów na godzinę. Trudno jednak przypisywać tę wadę modelowi i raczej była to kwestia tego konkretnego egzemplarza.
Jeśli w podróż postanowimy wybrać się w duecie, pasażer raczej nie będzie zbyt szczęśliwy. Drugie siedzenie przypomina rozmiarami deserowy talerzyk i zdecydowanie nie należy do najwygodniejszych na świecie. Warto więc wstępnie założyć, że w dalsze podróże będziemy ruszać solo. W razie czego podnóżki pasażera i tylna „kanapka” są dość łatwe do zdemontowania.
Młodość w sercu
Życie w Rebela tchnął 2-cylindrowy rzędowy silnik o objętości skokowej 471 cm3, znany z modelu CB500. Producent chwali jednak jednostkę za mocno zmodernizowany układ wtryskowy PGM-FI. Dzięki niemu silnik miał stać się bardziej elastyczny i płynniej oddawać moc, przypominając nieco charakter CBR500R. Jednostka generuje moc 45,5 KM i maksymalny moment obrotowy 44,6 Nm, dostępny przy 6000 obr./min. Choć do miejskiej jazdy takie wartości wystarczają, na szybszych trasach czy podczas wyprzedzania możemy odczuć lekką ospałość. A sześciobiegowa skrzynia niechętnie znosi mocne redukcje. Niewątpliwą zaletą jest jednak fakt, że przy tych parametrach Rebel będzie świetnym kompanem dla osób posiadających prawo jazdy kategorii A2.
Ahoj, przygodo!
Honda Rebel zaskakuje prowadzeniem. Na pierwszy rzut oka można spodziewać się raczej ciężkiego i topornego w prowadzeniu byczka, ale zamiast tego Rebel okazał się zwinny jak rasowy mieszczuch. Mimo słusznej masy 190 kilogramów (z płynami), z manewrowaniem czy wyprowadzaniem z garażu poradzą sobie nawet niewysokie osoby o skromnej sile. To zasługa nisko położonego środka ciężkości. Nieduża wysokość siodła (zaledwie 690 mm) będzie dodatkowym atutem dla osób, którym natura poskąpiła wzrostu. Dodatkowo motocykl ma bardzo ciasny promień skrętu – jedynie 2,85 metra. W połączeniu z doskonałym wyważeniem jazda nim jest dziecinnie prosta i bardzo przyjemna. A i przy większych prędkościach nikt nie powinien narzekać. Rebel chętnie składa się w zakręty, nie powodując u kierowcy cienia zawahania czy niepewności. Ze względów bezpieczeństwa w motocyklu zamontowano także hamulce z dwukanałowym ABS’em.
Testowy egzemplarz został wyposażony w komplet skórzanych sakw. Ich wykonanie jest na naprawdę wysokim poziomie i wbrew początkowemu wrażeniu są w stanie sporo pomieścić. Jedyny minus jest taki, że nie posiadają żadnego „porządnego” zapięcia, poza klasycznymi oldschoolowymi klamrami. W przeciwieństwie do zamykanych kufrów, w takich sakwach nie powinniśmy zostawiać cenniejszych rzeczy, jeśli planujemy np. pójść do sklepu.
Centrum dowodzenia w rozmiarze XS
Na kierownicy znalazły się dość skromne zegary, w towarzystwie gniazda zasilającego 12 V. Korzystanie z niego może być jednak o tyle utrudnione, że nie bardzo jest gdzie umieścić urządzenie, które chcielibyśmy ładować. Ergonomia nie jest także mocną stroną stacyjki. Tę do odpalania (bo są dwie!) znajdziemy pod zbiornikiem paliwa po lewej stronie motocykla. Chcąc jednak zablokować kierownicę po zaparkowaniu, musimy przełożyć kluczyk na prawą stronę i poszukać stacyjki numer dwa w okolicach główki ramy. Trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie dla takiego „przemeblowania”. Ale widocznie ktoś uznał, że stacyjka w konwencjonalnym miejscu jest passe i trzeba wymyślić coś, czego jeszcze nie było. Jak jednak widać, lepsze bywa wrogiem dobrego.
Z samych zegarów nie dowiemy się zbyt dużo. Tarcza o średnicy 10 centymetrów, uzbrojona w wyświetlacz LCD, przekaże nam jedynie informacje o prędkości, stanie paliwa, temperaturze cieczy chłodzącej i pokonanym przebiegu. Nie znajdziemy tam ani zużycia paliwa (zarówno chwilowego jak i długookresowego), ani obrotomierza. I tu pojawia się największy „problem” tego motocykla. 45-konny silnik zadowoli raczej jedynie początkujących motocyklistów, a ci bardziej doświadczeni po tygodniu zaczną marudzić, że brakuje im mocy. Z kolei osobom świeżym w temacie jednośladów znacznie łatwiej byłoby dobrać odpowiedni bieg, mając obrotomierz lub chociaż wskaźnik sugerujący odpowiednie położenie skrzyni biegów. Oczywiście z czasem każdy uczy się jazdy „na słuch”, jednak przyjemne pyrkotanie Rebela nie zawsze jest łatwe do zinterpretowania.
Za Hondę Rebel CMX500 ABS zapłacimy 26 100 zł. Jest to z pewnością ciekawa i dość nieoczywista propozycja. Niewiele znajdziemy na rynku tak nietuzinkowych motocykli. Jednak Rebel w swej wyjątkowości zdaje się być nieco zagubiony pod kątem potencjalnych klientów. Dla motocyklistów z dłuższym stażem okaże się zdecydowanie za słaby, z kolei dla początkujących problemem może być brak nieco bardziej rozbudowanych zegarów. Jednak co by nie mówić, żywiołem Rebela jest miasto, a na dodatek ma trudny do podrobienia charakter, który pozwoli wyróżnić się na drodze.