Volkswagen Tiguan - mały SUV dla rodziny
Pociągają cię czuli mężczyźni? Masz pieniądze i szukasz rodzinnego samochodu? Zainteresuj się Volkswagenem Tiguanem. Jest rasowy, elegancki i inteligentny, ale przede wszystkim potrafi opiekować się swoimi pasażerami.
Zajmuję stanowisko dowodzenia. Szybko oceniam, że pomimo bardzo przestronnej kabiny, żadna posiadaczka tego wozu nie powinna mieć najmniejszych problemów ze znalezieniem dla siebie wygodnej pozycji.
W dodatku zależnie od ustawienia fotela i kierownicy, raz będzie mogła czuć się, niczym w typowej limuzynie, a innym razem oglądać świat z wysoka, jak w prawdziwych terenówkach. Wystarczyło dosłownie pięć minut wspólnej podróży, bym zaczęła zachwycać się, bardzo przyjaźnie traktującym kobiety, wnętrzem Tiguana, miękkimi doskonale trzymającymi po bokach fotelami i wyjątkowo szerokim podłokietnikiem.
Ale najważniejsze było to, że miałam do obsługi dziecinnie prostą deskę rozdzielczą. W świetny humor wprawiły mnie podświetlane na czerwono pokrętła i przyciski oraz święcące na niebiesko zegary z czerwonymi wskazówkami.
Jestem też w 100 procentach przekonana, że także dzieci lub mąż z kumplami, siedzący z tyłu będą czuć się tu, niczym w salonie. Zasiądą na szerokiej kanapie, będą mieli do dyspozycji lampki do czytania, stoliki jak w samolocie, szerokie kieszenie w drzwiach jak również szufladę pod przednim fotelem. Nikt też, nie piśnie ani słowa o tym, że przydałoby się więcej miejsca na nogi czy nad głową.
Pakując się na tygodniowy wypad w góry miałam okazję udowodnić światu że mały SUV z logo VW, bez problemu przewiezie w kabinie kilka par nart. Wtedy wystarczy otworzyć wnękę do bagażnika umieszczoną w oparciu tylnej kanapy. Gdybym miała, natomiast, wytykać słabe strony wnętrza tego modelu w punkcie pierwszym napisałabym idiotyczny mechanizm składania tylnej kanapy polegający na odciąganiu pętelek umieszczonych pomiędzy oparciem, a siedziskiem. Kolejną pozycję zająłby kufer, który jest trochę za mały, jak na tej klasy auto.
Włączam stacyjkę. Słyszę miły pomruk silnika. Pod maską testowanego Tiguana, pracuje dieslowska jednostka napędowa o pojemności 1968 ccm i mocy, aż 170 KM. Ten kto chce korzystać z dobrodziejstw tej konstrukcji musi, zapłacić o około 30 tysięcy więcej, w porównaniu z najtańszą wersją modelu, która kosztuje teraz 87.990, ale warto pokusić o ten wydatek.
Testowany "mocarz" pozwalał mi naprawdę zaszaleć na autostradzie i czuć się bardzo bezpiecznie podczas wyprzedzania. Aby rozpędzić się do setki potrzebował zaledwie 8,9 sekundy. Podawana przez producenta prędkość maksymalna to 201 km/h, a średnie spalanie podczas mojej jazdy z "ułańska fantazją" nie przekraczało 10 litrów oleju napędowego. Gdy starałam się jeździć tak, by oszczędzać paliwo średnie spalanie spadło do 7,5 litra. Co ciekawe, wbrew temu co zapowiada elegancko wyglądające nadwozie Tiguana, żywiołem tego samochodu wcale nie są tylko miejskie ulice.
Dzięki sterowanemu automatycznie napędowi na cztery koła będzie on świetnym kompanem podczas wypraw w nieznane. Zarówno po pokrytych śniegiem polnych, drogach jak i bagnistych bezdrożach moje auto ostro sunęło do przodu.Układ kierowniczy z systemem wspomagania, zależnego od prędkości słuchał się każdego polecenia, a zawieszenie pięknie reagowało na wertepy i ostre zakręty.
Czułam się bezpiecznie bez względu na warunki i prędkość. Pewności siebie dodawała mi też świadomość, że w razie jakichkolwiek kłopotów mogę liczyć na pomoc układu ABS z asystentem siły nagłego hamowania, który pozwala szybciej się zatrzymać, układom ESP i EDS chroniących auto przed wpadnięciem w poślizg czy systemu MSR przeciwdziałającego utracie przyczepności kół podczas hamowania. Wiedziałam też, że w razie kolizji mnie i moich pasażerów będą dodatkowo strzegły bezwładnościowe, trzypunktowe pasy bezpieczeństwa oraz liczne poduszki i kurtyny powietrzne.
Panie, które mimo mojej bardzo dobrej opinii o Tiguanie, obawiają się, że jest on jednak dla nich za duży zapewniam, że przez cały tydzień naszej wspólnej podróży, ani razu nie musiałam też martwić się, że zawadzę o inny samochód w czasie parkowania. W takich sytuacjach dzielnie pomagał mi akustyczny alarm włączający się, gdy odległość od przeszkody niebezpiecznie się zmniejszała.