"Traktorek" na każdą drogę
Przekręciłam kluczyk i pomyślałam "traktorek". Przezywałam tak
testowaną Pandę przez cały tydzień, a ten niepozorny kanciasty samochodzik każdego dnia udowodniał mi, że jest bardziej oddanym przyjacielem kobiety niż niejeden miejski elegancik.
Produkowany w polskiej fabryce w Tychach Fiat Panda, to auto, którego wyglądu nie trzeba opisywać. Ten samochód, po prostu, znają wszyscy. Codziennie spotykamy mnóstwo Pand na osiedlowych uliczkach, firmowych parkingach, a nawet na autostradach.
Jednak zanim opowiem jak jeździ się Pandą od razu umówmy się, że jest ona autem stricte miejskim, dla singli czy małżeństw z najwyżej z kilkuletnimi pociechami, a nie rodzinną limuzyną na dalekie podróże.Uważam, że dopiero po wyjaśnieniu tej kwestii, można oceniać ilość miejsca w kabinie. Muszę przyznać, że pod tym względem Panda zaskoczyła mnie na plus. Zwłaszcza, gdy wioząc córkę na klasowy kulig musiałam zabrać osiem sanek.
W normalnych warunkach tylna płaska kanapa okaże się dość wygodnym miejscem dla dwóch wyrośniętych nastolatków. Słusznej postury panowie w średnim wieku mogą narzekać na brak miejsca na kolana. Natomiast przednie fotele najbardziej przypadną do gustu kobietom lubiącym wysoką pozycję za kierownicą. Od razu przyznaję się, stanowisko pracy kierowcy w tym aucie, było dla mnie kolejnym argumentem do żartów, że jeżdżę "osobowym traktorkiem". Ale, mówiąc poważnie, każdy, kto usiądzie za sterem tego samochodu na pewno będzie chwalił dbający o kręgosłup fotel i bardzo wygodne umieszczenie dźwigni zmiany biegów na centralnej konsoli.
Doskonała widoczność, we wszystkich kierunkach, a zwłaszcza do tyłu, to powód dla którego szczerze polecam ten samochód dziewczynom, które przed chwilą odebrały prawo jazdy i paniom w poważnym wieku. Od razu zaznaczam też, że gdybym miała wpływ na projektantów lusterek zewnętrznych natychmiast kazałabym znacznie je powiększyć.
To samo zastrzeżenie mam do bagażnika. Zmieści, co prawda, nieco więcej niż siatkę z zakupami w osiedlowym sklepie, jednak walizkę na kilkudniową wycieczkę trzeba będzie przewozić w kabinie.
Niezbyt podoba mi się również masywna deska rozdzielcza. Jest dość skromna, jak na kobiece miejskie auto. Lepiej, chyba, pasowałaby do samochodu dostawczego. Co prawda, do czytelności zegarów nie mam żadnych zastrzeżeń, ale do szewskiej pasji doprowadzały mnie przyciski do elektrycznej regulacji szyb na konsoli i regulacji lusterek nisko przy dźwigni hamulca ręcznego.
Wielbicielki wożenia w samochodzie różnych drobnych przedmiotów od razu uprzedzam - w Pandzie nie poszalejecie. Z przodu jest schowek na niewielką torebkę, jednak w kieszeniach nie zmieścicie nic poza telefonem komórkowym, słodkim wafelkiem i podręcznymi kosmetykami. Ale jest też dobra wiadomość - pod fotelem pasażera znajdziemy skrytkę na zapasowe pantofelki.
A jak Panda zachowuje się na drodze? Bardzo dobrze. Zawieszenie jest miękkie i chociaż wysokie nadwozie nieco wychyla się w zakrętach, to solidne resorowanie bywa ogromną zaletą, gdy mamy do czynienia z dziurawymi drogami czy torowiskami. Jestem zachwycona wspomaganiem "CITY", który bardzo ułatwia kręcenie kierownicą. Dzięki niemu można śmiało obracać nią choćby najmniejszym paluszkiem. Wtedy manewrowanie na ciasnym parkingu, przeciskanie się przez wąskie uliczki czy śmiganie z pasa na pas staje się naprawdę wielką przyjemnością.
Ku mojemu wielkiemu zdumieniu malutka Panda świetnie radziła sobie na polnych drogach. Bardzo chwaliłam też "mój traktorek", gdy po sięgającym prawie do kolan śniegu pewnie parł bez oporów do przodu. Pracujący pod maską Pandy Multijet, niewielki turbodiesel o pojemności 1248 ccm i moc 70 KM choć zanim się rozgrzeje, wystraszy wszystkie wróble w okolicy, to dość sprawnie radzi sobie nie tylko poza miastem, ale również w miejskiej dżungli.
Nie rozczarowuje w czasie wyprzedzania, rozpędza samochód grubo ponad prędkość dozwoloną na polskich drogach i zużywa przy tym realnie średnio około 6 litrów ropy na 100 km. W trasie można spokojnie uzyskać wynik 5 litrów. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje ponad 17 sekund a prędkość maksymalna to 150 km/h.
Kupując Pandę z dieslem trzeba mieć w kieszeni co najmniej 45 990 zł.
Produkowany w polskiej fabryce w Tychach Fiat Panda, to auto, którego wyglądu nie trzeba opisywać. Ten samochód, po prostu, znają wszyscy. Codziennie spotykamy mnóstwo Pand na osiedlowych uliczkach, firmowych parkingach, a nawet na autostradach.
Jednak zanim opowiem jak jeździ się Pandą od razu umówmy się, że jest ona autem stricte miejskim, dla singli czy małżeństw z najwyżej z kilkuletnimi pociechami, a nie rodzinną limuzyną na dalekie podróże.Uważam, że dopiero po wyjaśnieniu tej kwestii, można oceniać ilość miejsca w kabinie. Muszę przyznać, że pod tym względem Panda zaskoczyła mnie na plus. Zwłaszcza, gdy wioząc córkę na klasowy kulig musiałam zabrać osiem sanek.
W normalnych warunkach tylna płaska kanapa okaże się dość wygodnym miejscem dla dwóch wyrośniętych nastolatków. Słusznej postury panowie w średnim wieku mogą narzekać na brak miejsca na kolana. Natomiast przednie fotele najbardziej przypadną do gustu kobietom lubiącym wysoką pozycję za kierownicą. Od razu przyznaję się, stanowisko pracy kierowcy w tym aucie, było dla mnie kolejnym argumentem do żartów, że jeżdżę "osobowym traktorkiem". Ale, mówiąc poważnie, każdy, kto usiądzie za sterem tego samochodu na pewno będzie chwalił dbający o kręgosłup fotel i bardzo wygodne umieszczenie dźwigni zmiany biegów na centralnej konsoli.
Doskonała widoczność, we wszystkich kierunkach, a zwłaszcza do tyłu, to powód dla którego szczerze polecam ten samochód dziewczynom, które przed chwilą odebrały prawo jazdy i paniom w poważnym wieku. Od razu zaznaczam też, że gdybym miała wpływ na projektantów lusterek zewnętrznych natychmiast kazałabym znacznie je powiększyć.
To samo zastrzeżenie mam do bagażnika. Zmieści, co prawda, nieco więcej niż siatkę z zakupami w osiedlowym sklepie, jednak walizkę na kilkudniową wycieczkę trzeba będzie przewozić w kabinie.
Niezbyt podoba mi się również masywna deska rozdzielcza. Jest dość skromna, jak na kobiece miejskie auto. Lepiej, chyba, pasowałaby do samochodu dostawczego. Co prawda, do czytelności zegarów nie mam żadnych zastrzeżeń, ale do szewskiej pasji doprowadzały mnie przyciski do elektrycznej regulacji szyb na konsoli i regulacji lusterek nisko przy dźwigni hamulca ręcznego.
Wielbicielki wożenia w samochodzie różnych drobnych przedmiotów od razu uprzedzam - w Pandzie nie poszalejecie. Z przodu jest schowek na niewielką torebkę, jednak w kieszeniach nie zmieścicie nic poza telefonem komórkowym, słodkim wafelkiem i podręcznymi kosmetykami. Ale jest też dobra wiadomość - pod fotelem pasażera znajdziemy skrytkę na zapasowe pantofelki.
A jak Panda zachowuje się na drodze? Bardzo dobrze. Zawieszenie jest miękkie i chociaż wysokie nadwozie nieco wychyla się w zakrętach, to solidne resorowanie bywa ogromną zaletą, gdy mamy do czynienia z dziurawymi drogami czy torowiskami. Jestem zachwycona wspomaganiem "CITY", który bardzo ułatwia kręcenie kierownicą. Dzięki niemu można śmiało obracać nią choćby najmniejszym paluszkiem. Wtedy manewrowanie na ciasnym parkingu, przeciskanie się przez wąskie uliczki czy śmiganie z pasa na pas staje się naprawdę wielką przyjemnością.
Ku mojemu wielkiemu zdumieniu malutka Panda świetnie radziła sobie na polnych drogach. Bardzo chwaliłam też "mój traktorek", gdy po sięgającym prawie do kolan śniegu pewnie parł bez oporów do przodu. Pracujący pod maską Pandy Multijet, niewielki turbodiesel o pojemności 1248 ccm i moc 70 KM choć zanim się rozgrzeje, wystraszy wszystkie wróble w okolicy, to dość sprawnie radzi sobie nie tylko poza miastem, ale również w miejskiej dżungli.
Nie rozczarowuje w czasie wyprzedzania, rozpędza samochód grubo ponad prędkość dozwoloną na polskich drogach i zużywa przy tym realnie średnio około 6 litrów ropy na 100 km. W trasie można spokojnie uzyskać wynik 5 litrów. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje ponad 17 sekund a prędkość maksymalna to 150 km/h.
Kupując Pandę z dieslem trzeba mieć w kieszeni co najmniej 45 990 zł.
Dodano: 14 lat temu,
autor:
Kobieta i auto