Siedem grzechów głównych polskich kierowców
Godziny szczytu w wielkim mieście. Oczywiście korek, nerwowe dźwięki klaksonów, podniesione głosy, a wokół wyraźnie wyczuwalny zapach piekielnej siarki. Jazda samochodem bardzo często niestety ujawnia w nas te najgorsze cechy naszego charakteru. Jesteś anielskim kierowcą? Poczytaj, czy aby na pewno nawet Tobie nie zdarzył się jakiś motoryzacyjny grzeszek.
1. Pycha i arogancja na drodze, czyli z drogi śledzie, bo król jedzie
W sumie to dość intrygujące, że facet dwa na dwa czuje się królem szosy nawet w białym służbowym seicento vanie przystrojonym reklamą sosu do makaronu lub zupek chińskich. Niestety wszelkiej maści przedstawiciele handlowi, nawet po mieście pędzący sto na godzinę, awansowali ostatnio w Polsce na pierwszą pozycję najbardziej denerwujących kierowców. Nie ma się co dziwić – ręka przeskakująca z klaksonu na przełącznik świateł długich, aby wypłoszyć „zawalidrogi” z „ich” pasa, wygrażanie i nieprzyzwoite gesty, wyprzedzanie na trzeciego – to tylko krótka lista ich przewinień. No ale przecież im się śpieszy, a cała reszta po prostu nie potrafi prowadzić.
2. Chciwość, czyli najlepszy żelaźniak
Dzieci mają naturalną tendencję do porównywania swoich zabawek. Cieszą się, kiedy ich samochodziki lub lalki są lepsze, większe, piękniejsze, droższe... Niektórzy z tego nie wyrastają. A wtedy nic tak nie uszczęśliwia, jak najnowszy model auta kupiony przed dawnym kolegą ze studiów i szefem działu handlowego w konkurencyjnej firmie albo przyjaciółką z liceum. Najlepiej jeszcze z promocyjnym pakietem wyposażenia dodatkowego, o którego niższej niż zwykle cenie oczywiście nie będziemy wspominać, chwaląc się naszą nową wypasioną „furą z bajerami”.
3. Nieczystość, czyli nieuczciwość i łamanie przepisów
A więc nigdy nie łamiesz przepisów, tak? Nigdy nie zostawiłaś samochodu pod apteką bez opłacenia biletu parkingowego, bo Ty przecież tylko na sekundkę? Zawsze jedziesz przepisowe 50 km/godz., jadąc późnym wieczorem Puławską (trzypasmowa ulica w Warszawie) w stronę Piaseczna? I nigdy, ale to nigdy nie zatrzymałaś się na przystanku autobusowym, aby kogoś zabrać do auta? Powiedzmy tak, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
4. Zazdrość, czyli niech mu się nie wydaje, że jest lepszy
Polacy to w ogóle dość zawistny naród, więc posiadacze super aut powinni się w zasadzie cieszyć, że nie mają codziennie spuszczonego powietrza z kół albo porysowanej karoserii. Jednak frustracja zazdrośników jest niestety bardzo widoczna na drodze. Niewpuszczanie w korku kogoś w lepszym wozie, „żeby mu utrzeć nosa” czy złośliwe zastawianie drogi, aby utrudnić wyjazd osobie posiadającej SUV-a albo minivana, to często spotykane zagrania. Myślisz, że rozwiązaniem jest kupno niepozornego autka z silnikiem 1.1? Jako „baba za kierownicą” i tak masz przechlapane.
5. Nieumiarkowanie, czyli nadmierna prędkość
Wprawdzie polskie autostrady to, mimo zbliżających się mistrzostw EURO 2012, nadal fatamorgana, nie przeszkadza nam to jednak bić rekordów prędkości na trasie Gdańsk – Kraków. Szalenie pomaga w tym CB-radio, przez które usłużni kierowcy podpowiedzą, gdzie miśki bawią się suszarkami. Niestety znamienne "niedostosowanie prędkości do warunków jazdy”, bywa w Polsce częstą przyczyną śmiertelnych wypadków. Może więc dla własnego dobra jednak poczekajmy jeszcze trochę na te autostrady, w końcu kolega kolegi mówił, że po jakiejś jechał.
6. Gniew, czyli jak jedziesz, baranie!
Są osoby, które naprawdę nigdy nie przeklinają. No, chyba że prowadzą auto. Nie wiadomo, co jest w tych kilku kawałkach blachy, czterech kółkach i stadzie koni pod maską, że potrafi świętego wyprowadzić z równowagi. A wtedy żegnajcie dobre wychowanie, wytworne maniery i szacunek dla płci pięknej. Słychać: „Jak jedziesz babo!?” „No rusz się wreszcie, ty stary dziadu!” „Kto cię, synku, jeździć uczył?!”, nie wspominając już o gestach rodem z filmu o włoskiej mafii albo gangsterach z getta.
7. Lenistwo, czyli wszyscy jesteśmy inwalidami
No dobrze, być może Polacy nie podjeżdżają jeszcze autem do skrzynki na listy, jak robią to Amerykanie, ale i u nas istnieje grupa kierowców, która za punkt honoru bierze sobie zaparkowanie możliwie najbliżej wejścia do supermarketu, centrum handlowego czy knajpy. W sumie, pewnie najchętniej autem wjechaliby do środka, na co w USA też znaleziono odpowiedź. Oprócz McDriveów i kina samochodowego mamy też w Teksasie na przykład markety Drive-Thru. Polacy zamiast tego zostawiają auta na miejscach dla niepełnosprawnych albo dla rodzin z dziećmi, byle tylko samemu mieć wygodniej. Na parkingach podziemnych w galeriach handlowych powszechne jest także wciskanie auta w miejsce na koszyki albo zastawiając hydrant. A potem zakupy uprzyjemniają nam komunikaty: „Kierowca czarnego BMW, numer rejestracyjny P 666, proszony jest o niezwłoczne zgłoszenie się do pojazdu”.
A jak Tobie wyszedł rachunek sumienia?