Podróż z lwem na masce
Nie było dookoła ani grama pustynnego piasku, a mimo to w każdej
sekundzie podróży w towarzystwie Peugeota 4007 czułam się jak na safari.
Lipiec. Upał jak na Saharze, żar leje się z nieba, właśnie zaczynam modlić się o deszcz, gdy nagle do moich uszu dociera znajomy dźwięk telefonu.
- Mam dla ciebie ciekawe auto do testów, słyszę głos mojej
przyjaciółki Magdy. Peugeot 4007. Znasz ten model?
- Oczywiście. Kłamię jak z nut. Naprawdę, nazwa ta nic mi nie mówi. No może poza jednym. Z podanych cyfr wnioskuję, że nie jest to małe auto. Zakładam sobie, że pewnie jakieś nowe kombi.
Umawiam się na jazdy w ostatnich dniach jesieni. Boże, zamień ten parking w pustynię. Inaczej nie dam rady wyjechać stąd takim olbrzymem - myślę przerażona, gdy zamiast spodziewanego, rodzinnego kombi Peugeota mam przed sobą ogromnego SUV-a. Oczyma wyobraźni widzę też, jak srebrny lew z maski samochodu zamienia się w ryczącą bestię, rozglądającą się za ofiarą wyłupiastymi, dużymi i mocno zachodzącymi na maskę światłami.
- Poradzi sobie pani z tak dużym samochodem? Słyszę za plecami ironiczny głos parkingowego. I już wiem, że nie mam wyjścia. Jeśli się wycofam, zostanę główną bohaterką anegdot kolegów z branży. Trzeba oswoić potwora, dam radę pocieszam się w duchu, zmierzając ku miejscu kierowcy. Niepewnie przekraczam próg kabiny, zapalam silnik, włączam wsteczny i nagle czuję, jak wszystkie moje czarne myśli zrywają się do ucieczki jakby przeraził je ryk towarzyszącego mi lwa.
Peugeot 4007, potwór na wielkich kołach, który czekał na mnie na parkingu, okazuje się bardzo posłusznym i przyjaźnie nastawionym do kobiet samochodem. Wystarczą delikatne ruchy kierownicą, żeby jechał dokładnie tam, gdzie chcę. Bez większego trudu można nim zawrócić na raz, na jezdni. W dodatku dzięki czujnikom cofania i wstecznej kamerze nie ma mowy o jakichkolwiek obawach, że uszkodzę inne auto, czy porysuję sobie lakier, gdy nagle na wielkim jak pustynia placu "wyrośnie za nami drzewo".
Wyjeżdżam na drogę. Zastanawiam się co powoduje, że cały czas mam wrażenie, jakbym rzeczywiście podróżowała przez pustynię. Wysoka pozycja za kierownicą, sprawiająca, że czuję się jak król zwierząt, gdy mniejsze samochody ustępują mi z drogi?. Czy też zachęcająca do dalekiej wyprawy ogromna, wygodna kabina ze szklanym dachem?. A może bardzo przyjemne wrażenia z podróży, nawet wtedy, gdy zjeżdża się z przetartych szlaków. Przy okazji wpada mi do głowy myśl, że Peugeot sygnowany numerem 4007 to dobre auto dla kobiet lubiących podróże w gronie znajomych.
Dzięki ogromnej ilości miejsca w środku bez problemu zawiezie do
szkoły także dzieci sąsiadów i zabierze na wycieczkę wszystkie najlepsze przyjaciółki. W dodatku żadna z nich nie będzie narzekała na brak półek na aparat fotograficzny, kasetę do kamery, czy błyszczyk do ust. Od razu uprzedzam, że w trzecim, opcjonalnym, rzędzie foteli ze śmiesznymi zagłówkami wygodnie będzie tylko tym, koleżankom, które mierzą nie więcej niż 160 cm. Za to nawet w największe upały, za sprawą klimatyzowanego schowka będą mogły zawsze mieć pod ręką zimną wodę. Bardzo praktycznym rozwiązaniem jest też dwudzielna tylna klapa. Po otwarciu jej dolnej części możemy zabrać tam "na stopa" kilku Beduinów. Pod warunkiem, że nie ważą razem, więcej niż 180 kilogramów.
Wypasionym terenowym Peugeotem warto udać się również na lans do miasta. Nie tylko przyjaciółkom spodoba się przejrzysta deska rozdzielcza z umieszczonymi w oddzielnych tubach i podświetlanymi pomarańczowym kolorem zegarami. W dodatku na asfaltowych drogach
4007 naprawdę potrafi pokazać pazury. Pod maską SUV-a z logo lwa
pracuje dieslowski, turbodoładowany silnik o pojemnościach 2.2 litra i mocy 160KM. Sprint do setki w moim wydaniu trwał 12 sekund (producent podaje 9,9 s.). Moja maksymalna prędkość to 220 km/h (producent podaje 200km/h). W czasie dynamicznej jazdy po asfalcie nie raz doceniłam to, że samochód jedzie pewnie, choć z powodu sporej wysokości trzeba zwalniać na zakrętach.
Dynamiczna miejska jazda owocuje spalaniem na poziomie 9 l/100 km. W trasie, bez większych problemów udaje się zejść do poziomu7 l/100. Zależnie od nawierzchni drogi kierowca tego sam samochodu może korzystać z napędu na dwa lub cztery koła i ma jeszcze do dyspozycji tryb Lock służący do poruszania się w warunkach minimalnej przyczepności.
Już w wersji podstawowej samochód ten wyposażony jest m.in w elektrycznie sterowane szyby, elektrycznie sterowane, podgrzewane oraz składane lusterka zewnętrzne, elektrycznie regulowany i podgrzewany fotel kierowcy, i pasażera, automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, a także centralny zamek.
Podsumowując samochód ten prezentuje się całkiem nieźle. Gdyby tylko cena była trochę niższa...Za to, żeby wybrać się w podróż przez pustynię własnym Peugeotem 4007 w testowej wersji musiałabym zapłacić 146 600 zł.
Lipiec. Upał jak na Saharze, żar leje się z nieba, właśnie zaczynam modlić się o deszcz, gdy nagle do moich uszu dociera znajomy dźwięk telefonu.
- Mam dla ciebie ciekawe auto do testów, słyszę głos mojej
przyjaciółki Magdy. Peugeot 4007. Znasz ten model?
- Oczywiście. Kłamię jak z nut. Naprawdę, nazwa ta nic mi nie mówi. No może poza jednym. Z podanych cyfr wnioskuję, że nie jest to małe auto. Zakładam sobie, że pewnie jakieś nowe kombi.
Umawiam się na jazdy w ostatnich dniach jesieni. Boże, zamień ten parking w pustynię. Inaczej nie dam rady wyjechać stąd takim olbrzymem - myślę przerażona, gdy zamiast spodziewanego, rodzinnego kombi Peugeota mam przed sobą ogromnego SUV-a. Oczyma wyobraźni widzę też, jak srebrny lew z maski samochodu zamienia się w ryczącą bestię, rozglądającą się za ofiarą wyłupiastymi, dużymi i mocno zachodzącymi na maskę światłami.
- Poradzi sobie pani z tak dużym samochodem? Słyszę za plecami ironiczny głos parkingowego. I już wiem, że nie mam wyjścia. Jeśli się wycofam, zostanę główną bohaterką anegdot kolegów z branży. Trzeba oswoić potwora, dam radę pocieszam się w duchu, zmierzając ku miejscu kierowcy. Niepewnie przekraczam próg kabiny, zapalam silnik, włączam wsteczny i nagle czuję, jak wszystkie moje czarne myśli zrywają się do ucieczki jakby przeraził je ryk towarzyszącego mi lwa.
Peugeot 4007, potwór na wielkich kołach, który czekał na mnie na parkingu, okazuje się bardzo posłusznym i przyjaźnie nastawionym do kobiet samochodem. Wystarczą delikatne ruchy kierownicą, żeby jechał dokładnie tam, gdzie chcę. Bez większego trudu można nim zawrócić na raz, na jezdni. W dodatku dzięki czujnikom cofania i wstecznej kamerze nie ma mowy o jakichkolwiek obawach, że uszkodzę inne auto, czy porysuję sobie lakier, gdy nagle na wielkim jak pustynia placu "wyrośnie za nami drzewo".
Wyjeżdżam na drogę. Zastanawiam się co powoduje, że cały czas mam wrażenie, jakbym rzeczywiście podróżowała przez pustynię. Wysoka pozycja za kierownicą, sprawiająca, że czuję się jak król zwierząt, gdy mniejsze samochody ustępują mi z drogi?. Czy też zachęcająca do dalekiej wyprawy ogromna, wygodna kabina ze szklanym dachem?. A może bardzo przyjemne wrażenia z podróży, nawet wtedy, gdy zjeżdża się z przetartych szlaków. Przy okazji wpada mi do głowy myśl, że Peugeot sygnowany numerem 4007 to dobre auto dla kobiet lubiących podróże w gronie znajomych.
Dzięki ogromnej ilości miejsca w środku bez problemu zawiezie do
szkoły także dzieci sąsiadów i zabierze na wycieczkę wszystkie najlepsze przyjaciółki. W dodatku żadna z nich nie będzie narzekała na brak półek na aparat fotograficzny, kasetę do kamery, czy błyszczyk do ust. Od razu uprzedzam, że w trzecim, opcjonalnym, rzędzie foteli ze śmiesznymi zagłówkami wygodnie będzie tylko tym, koleżankom, które mierzą nie więcej niż 160 cm. Za to nawet w największe upały, za sprawą klimatyzowanego schowka będą mogły zawsze mieć pod ręką zimną wodę. Bardzo praktycznym rozwiązaniem jest też dwudzielna tylna klapa. Po otwarciu jej dolnej części możemy zabrać tam "na stopa" kilku Beduinów. Pod warunkiem, że nie ważą razem, więcej niż 180 kilogramów.
Wypasionym terenowym Peugeotem warto udać się również na lans do miasta. Nie tylko przyjaciółkom spodoba się przejrzysta deska rozdzielcza z umieszczonymi w oddzielnych tubach i podświetlanymi pomarańczowym kolorem zegarami. W dodatku na asfaltowych drogach
4007 naprawdę potrafi pokazać pazury. Pod maską SUV-a z logo lwa
pracuje dieslowski, turbodoładowany silnik o pojemnościach 2.2 litra i mocy 160KM. Sprint do setki w moim wydaniu trwał 12 sekund (producent podaje 9,9 s.). Moja maksymalna prędkość to 220 km/h (producent podaje 200km/h). W czasie dynamicznej jazdy po asfalcie nie raz doceniłam to, że samochód jedzie pewnie, choć z powodu sporej wysokości trzeba zwalniać na zakrętach.
Dynamiczna miejska jazda owocuje spalaniem na poziomie 9 l/100 km. W trasie, bez większych problemów udaje się zejść do poziomu7 l/100. Zależnie od nawierzchni drogi kierowca tego sam samochodu może korzystać z napędu na dwa lub cztery koła i ma jeszcze do dyspozycji tryb Lock służący do poruszania się w warunkach minimalnej przyczepności.
Już w wersji podstawowej samochód ten wyposażony jest m.in w elektrycznie sterowane szyby, elektrycznie sterowane, podgrzewane oraz składane lusterka zewnętrzne, elektrycznie regulowany i podgrzewany fotel kierowcy, i pasażera, automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, a także centralny zamek.
Podsumowując samochód ten prezentuje się całkiem nieźle. Gdyby tylko cena była trochę niższa...Za to, żeby wybrać się w podróż przez pustynię własnym Peugeotem 4007 w testowej wersji musiałabym zapłacić 146 600 zł.
Dodano: 14 lat temu,
autor:
Kobieta i auto