Kolizja ze zwierzęciem - co robić?
Nagle na drodze pojawia się dzikie zwierzę. Niestety, czasem na wyhamowanie może być już za późno. Co zrobić, gdy je potrącimy? Jak się zachować? I czy możemy starać się o odszkodowanie?
Do kolizji z dzikimi zwierzętami dochodzi najczęściej na drogach publicznych, przecinających kompleksy leśne. Pusta droga, teren niezabudowany... - aż chciałoby się wcisnąć gaz do dechy... Tymczasem w takich miejscach powinnyśmy tym bardziej zachować wzmożoną ostrożność i raczej zawczasu zdjąć nogę z gazu.
Odcinki dróg, na których może pojawić się zwierzę, są też odpowiednio oznakowane. Zarządcy dróg wspólnie z nadleśnictwami opracowują mapy przejść zwierzyny przez drogi, a następnie w miejscach, gdzie zaobserwowano wzmożony ruch zwierząt, ustawiane są znaki ostrzegawcze A18b - „Uwaga! Dzikie zwierzęta” (żółty trójkąt z czarnym obrazkiem, przedstawiającym kozła sarny w skoku).
- Nie wszędzie da się budować korytarze. Powstają one na pewno na trasach szybkiego ruchu, na autostradach, natomiast na drogach powiatowych czy gminnych takich korytarzy nie ma – mówi Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych. - W miejscach, gdzie zaobserwowano wzmożony ruch zwierzyny, zawsze stoją jednak znaki ostrzegające, że na drodze można spodziewać się zwierzęcia.
W miejscach, gdzie dziś są drogi, dawniej były lasy
Na drogach, w okolicy lasów możemy spotkać dziki, łosie, jelenie, sarny, lisy, zające, kuny, czy jeże. Częstą przyczyną ich pojawienia się na jezdni są wędrówki do wodopoju i w poszukiwaniu pożywienia.
- Zawsze, kiedy przejeżdżamy w pobliżu lasu, trzeba mieć świadomość, że na drogę może wyjść zwierzę – mówi Anna Malinowska. - Zwierzęta migrują bowiem z jednej części lasu do drugiej. Często w poszukiwaniu pożywienia przemierzają kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów, dlatego w różnych miejscach mogą przecinać drogi. Trzeba przecież pamiętać, że tam, gdzie dziś jest droga, kiedyś był las.
Poza tym zwierzęta z reguły nie są same. Gdy zauważymy jedno, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że zaraz po nim na jezdnię wyskoczy następne (np. jelenie żyją stadnie, w tzw. chmarach i gdy przebiegają jezdnię, to nigdy pojedynczo, zawsze możemy się spodziewać przynajmniej kilku sztuk).
Wędrówki zwierząt często mają miejsce wieczorami i nad samym ranem, stąd właśnie w tym czasie najczęściej może dochodzić do zdarzeń drogowych z udziałem leśnych mieszkańców.
Oślepione światłami samochodów zwierzęta, nie widzą drogi ucieczki. W momencie „spotkania” z autem albo uskakują w zupełnie nieprzewidzianym kierunku, albo zatrzymują się na środku drogi i „zastygają”.
- Sarny są bardziej płochliwe, może je przestraszyć dźwięk klaksonu czy warkot silnika, ale łosie już niekonieczne. Wręcz przeciwnie, w ich przypadku odgłos nadjeżdżającego pojazdu może sprawić, że znieruchomieją i nie będą uciekać z drogi – wyjaśnia Anna Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych.
- Niestety, kolizja z łosiem może być bardzo tragiczna w skutkach - dodaje. - Łoś jest dużym zwierzęciem, ma długie nogi i w momencie, gdy dochodzi do kolizji z samochodem, zazwyczaj całym ciałem wpada do środka pojazdu.
Co zrobić gdy potrącimy zwierzę?
Czasem, gdy zwierzę leśne wtargnie na drogę, możemy nie być w stanie odpowiednio wcześnie zareagować. Co zatem zrobić, kiedy dojdzie do kolizji? Jak się zachować, gdy potrącimy dzikie zwierzę?
Zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt, w miarę możliwości musimy zapewnić mu stosowną pomoc lub zawiadomić odpowiednie służby (np. policję lub straż miejską). Nie możemy dopuścić, by ranne zwierzę umierało w męczarniach.
- Jeśli doszłoby do kolizji ze zwierzęciem, jesteśmy zobowiązani do udzielenia mu pomocy – podkreśla Anna Malinowska z Lasów Państwowych. - Reagujemy tak, jak w przypadku każdego innego zdarzenia drogowego, obowiązują nas te same procedury. Powinniśmy włączyć światła awaryjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy i wezwać pomoc. Najlepiej zadzwonić na policję, a ta z kolei poinformuje już służby weterynaryjne. Nie można zostawić zwierzęcia bez pomocy. Również jeśli jest to już martwe zwierzę, należy wezwać policję.
Wezwane służby podejmą działania, by udzielić rannemu zwierzęciu pomocy i zajmą się usunięciem go z jezdni, by nie zagrażało innym użytkownikom drogi. - Nie powinniśmy takiego zwierzęcia samodzielnie przenosić, ponieważ ranne zwierzę jest w szoku i może się agresywnie zachowywać – mówi Anna Malinowska. - Czekamy aż nadjedzie pomoc.
Poza tym przenosząc sami zwierzę, możemy mu niechcący i nieświadomie wyrządzić dodatkową krzywdę.
Za potrącenie zwierzęcia nie grozi nam kara, ale jeśli pozostawimy je bez pomocy, możemy liczyć się z poważnymi konsekwencjami – zarówno z karą aresztu, jak i grzywną, sięgającą nawet kilku tysięcy złotych.
Również jeśli mijamy na drodze ranne zwierzę, trzeba zatrzymać się i wezwać pomoc.
Czy otrzymamy odszkodowanie?
Zderzenie ze zwierzęciem leśnym może być bardzo groźne także dla nas - możemy doznać obrażeń ciała, a nasz samochód... Cóż, często po takim zdarzeniu czeka nas wizyta u blacharza, zakup nowych reflektorów, lusterek, wymiana zderzaków, a nawet części mechanicznych. Gdy do zderzenia z dużą leśną zwierzyną doszło przy sporej prędkości, czasem auto może nie nadawać się już do dalszej jazdy... Czy w takich sytuacjach należy nam się odszkodowanie?
Jeśli w wyniku kolizji same (lub któraś z jadących z nami osób) doznałyśmy obrażeń, odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu jest nam wypłacane z polisy NNW – oczywiście pod warunkiem, że ją posiadamy.
A kto pokryje koszty naprawy samochodu? Niestety, w większości przypadków na odszkodowanie nie mamy co liczyć. Zwierzę w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa i za uszkodzenie auta w kolizji ze zwierzęciem nie przysługuje nam odszkodowanie.
W najlepszej sytuacji jesteśmy, gdy mamy polisę AutoCasco, obejmującą zdarzenia ze zwierzętami. Wtedy z wypłatą odszkodowania raczej nie powinno być problemu. Zgłosimy zdarzenie, przedstawimy protokół sporządzony przez policjantów, rzeczoznawca wyceni szkodę i otrzymamy pieniądze.
Nieco mniej „różowo” przedstawia się sprawa wówczas, gdy nie mamy AC, a tylko OC. W takiej sytuacji otrzymanie odszkodowania możliwe jest w zasadzie jedynie w dwóch przypadkach.
Pierwszy dotyczy sytuacji, gdy do zdarzenia doszło w chwili, kiedy odbywało się polowanie i to podczas nagonki spłoszone zwierzę wtargnęło na jezdnię. A skąd mamy to wiedzieć? Każde wyjście myśliwych na polowanie musi być odnotowane w tzw. księdze wyjść na polowania, która jest dostępna w siedzibie danego koła łowieckiego. Informacje o tym, jakie koło działa na terenie, gdzie doszło do zdarzenia, najszybciej zdobędziemy, kontaktując się z Zarządem Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego (ich siedziby znajdują się w każdym większym mieście, nie tylko w stolicach dzisiejszych województw, ale też i w miastach, które dawniej były siedzibami władz wojewódzkich). Możemy też ewentualnie popytać okolicznych mieszkańców – być może będą znać nazwę i właściwy telefon kontaktowy. Następnie, gdy mamy już namiary np. na prezesa koła łowieckiego, podajemy mu, dokładny dzień, godzinę i miejsce, w którym doszło do kolizji, i w księdze wyjść na polowania sprawdzamy, czy w tym czasie rzeczywiście odbywało się polowanie. Jeśli tak, to zostanie nam wypłacone odszkodowanie z OC koła łowieckiego.
Drugi zaś przypadek, gdy posiadając jedynie OC, mamy szansę na otrzymanie odszkodowania, to taki, gdy zarządca drogi zaniedbał swoje obowiązki i nie umieścił znaków ostrzegawczych A18b - „Uwaga! Dzikie zwierzęta”. To jednak musimy udowodnić i odpowiednio uzasadnić, jak brak znaku przyczynił się do powstania kolizji. Wniosek o odszkodowanie kierujemy do marszałka województwa, na którego terenie doszło do zdarzenia, a jeśli on wniosek odrzuci, możemy skierować sprawę do sądu. Niemniej, jeśli do zdarzenia doszło na prawidłowo oznakowanym odcinku drogi, żadne odszkodowanie nam nie przysługuje. W końcu zostałyśmy ostrzeżone, że na drodze mogą pojawić się zwierzęta...
***
Pewnie nie raz zdarza nam się podróżować przecinającymi las drogami. Lepiej w takich miejscach zwolnijmy, by w razie niespodziewanego „spotkania” ze dzikim zwierzęciem, w porę zahamować lub je ominąć.