Jak jeździć oszczędniej?
Gdy ceny wokół rosną nieubłaganie, a nasze dochody już niekoniecznie, zastanawiamy się, jak na co dzień zaoszczędzić nieco pieniędzy. Jednym ze sposobów może być ekojazda (eko-driving) – nie tylko ekonomiczna, ale i ekologiczna, ponieważ mająca wpływ na ograniczenie emisji dwutlenku węgla i szkodliwych związków do atmosfery.
Co to jest ekojazda?
Ekojazda to nie tylko technika prowadzenia auta, styl kierowania, ale też sposób myślenia. Pozwala ona na obniżenie zużycia paliwa, wolniejsze zużywanie się poszczególnych podzespołów pojazdu, a także redukcję emisji toksycznych spalin. Ekojazda wiąże się przede wszystkim z energiczną i wykonywaną w odpowiednim momencie zmianą biegów, unikaniem gwałtownych przyspieszeń i hamowań. Jest to płynna jazda, możliwa dzięki obserwacji i przewidywaniu – ze sporym wyprzedzeniem – różnych sytuacji na drodze i pozwalająca dobrze wykorzystać warunki drogowe. Wymaga ona jednak ćwiczeń. Żadna z nas za pierwszym razem nie zmniejszy spalania o 5-25% (o tyle umiejętny eko-driving pozwala zredukować zużycie paliwa).
Jak jeździć ekonomiczniej?
Jedną z najważniejszych zasad ekojazdy jest kontrolowanie i przewidywanie sytuacji na drodze kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów przed samochodem. Dlaczego? Gdy mamy możliwość szerszej oceny tego, co dzieje się przed nami, odpowiednio wcześniej możemy zareagować. Chodzi tu zwłaszcza o przejechanie skrzyżowania bez zatrzymywania się, czyli zdążenie na tzw. zieloną falę. Będzie to możliwe, jeśli w miarę wcześnie, widząc z daleka stojące na czerwonym świetle auta, puścimy nogę z gazu i zaczniemy redukować biegi, hamując silnikiem (unikając jednocześnie jazdy „na luzie”) – auto będzie się powoli toczyło i gdy będziemy dojeżdżać do skrzyżowania, światła prawdopodobnie zmienią się na zielone, zatem bez zatrzymywania się, pojedziemy dalej. Jest to ważne, ponieważ ruszając, zużywamy dość dużo paliwa – a w tej sytuacji tego unikniemy. Zatem zamiast dojeżdżać szybko do świateł, a potem gwałtownie wciskać pedał hamulca, obserwujmy drogę i reagujmy odpowiednio wcześniej.
Pamiętajmy też, by delikatnie używać pedału gazu. Unikajmy wciskania gazu przy uruchamianiu silnika, natomiast w czasie jazdy nie wciskajmy go do samej podłogi. Optymalne będzie przyspieszanie z gazem na ¾, które pozwoli nam dynamicznie zwiększyć prędkość – oczywiście pod warunkiem, że pozwalają na to warunki na drodze.
Jeśli chodzi o samą zmianę biegów, to wedle wszystkich „przykazań” eco-drivingu powinna ona być wykonywana w miarę szybko. Z pierwszego biegu tylko ruszamy i przejeżdżamy na nim maksymalnie kilka metrów, potem dynamicznie zwiększamy prędkość i wrzucamy wyższe biegi. Starajmy się jeździć na najwyższym możliwym biegu przy najniższych możliwych obrotach, nie dopuszczając oczywiście do „dławienia się” silnika. Nie da się tu jednak ogólnie podać, w którym momencie mamy zmienić bieg. Wszystko zależy od rodzaju i generacji silnika. Auto musimy po prostu „wyczuć”, nie zapominając przy tym o zalecaniach i wskazówkach producenta. Obroty silnika muszą też być dostosowane do aktualnej sytuacji na drodze – wyższe będą na pewno przy wyprzedzaniu niż przy jeździe w dół ze wzniesienia.
Nie „grzej” silnika na postoju – to kolejny sposób na minimalizację kosztów jazdy. Metoda praktykowana przez niektórych zimą, obecnie jest przede wszystkim zabroniona prawnie (za pozostawienie pracującego silnika podczas postoju w terenie zabudowanym grozi mandat). Poza tym „grzanie” silnika na postoju nie jest też uzasadnione z prostej przyczyny - ten szybciej rozgrzewa się, gdy ruszymy z miejsca. Współcześnie produkowane samochody są też gotowe do jazdy zaraz po uruchomieniu, bez konieczności „rozgrzewania” auta.
Jedna z zasad eko-drivingu brzmi: zgaś silnik, jeśli przewidujesz, że zatrzymujesz się na dłużej niż 30 sekund. Oczywiście nie chodzi tu o wyłączanie silnika na każdych światłach, ale o sytuacje, gdy np. dojeżdżasz do przejazdu kolejowego, gdzie akurat zamknął się szlaban, albo jedziesz drogą, na której prowadzony jest remont i wprowadzono ruch wahadłowy. Wtedy można wyłączyć silnik.
Niestety, częstym błędem, jaki popełniamy, jest wożenie w aucie niepotrzebnych rzeczy, zwłaszcza zakupów, które zapomniałyśmy wypakować, takich jak: zgrzewka wody mineralnej, kilka litrowych soków, 3-litrowa butelka oleju, a może do tego jeszcze 10 kilko cukru, ziemia do kwiatków, czy drewno do kominka. Takie rzeczy lepiej od razu wypakowywać i nie jeździć z nimi przez kolejne dni, a nawet tygodnie. Każde dodatkowe obciążenie samochodu ma bowiem wpływ na większe zużycie paliwa.
Podobnie jest, gdy podróżujemy na przykład z nieużywanym bagażnikiem na dachu. Każdy dodatkowy element zwiększający opór to także dodatkowe litry paliwa...
Poza wymienionymi wyżej zasadami ekojazdy, równie ważne jest regularne dbanie o kondycję samochodu.
Do podstawowych rzeczy należy zapewnienie właściwego ciśnienia w oponach. Niedopompowane koło może nam bowiem zwiększyć zużycie paliwa nawet o kilka procent, ponieważ opór toczenia będzie większy. Zbyt niskie ciśnienie w oponie powoduje również jej odkształcenie i szybsze starcie bieżnika po zewnętrznych stronach czoła, nie wspominając już o obniżeniu poziomu bezpieczeństwa. Warto więc kontrolować ciśnienie w kołach średnio dwa razy na miesiąc.
Do tego dochodzi regularna wymiana elementów zawieszenia (zbytnio wyeksploatowane amortyzatory czy półosie również mogą zwiększyć opory toczenia pojazdu), serwis układu przeniesienia napędu (m.in. skrzynia biegów, przeguby), wymiana oleju silnikowego (co 10-15 tys. km przebiegu lub raz na rok – jeśli auto jest mało użytkowane; zaniedbanie w tej kwestii może doprowadzić do awarii silnika), a także filtra paliwa (jeśli o nim zapomnimy, możemy uszkodzić wtryskiwacze i zapowietrzyć układ paliwowy, przez co narazimy się na dodatkowe koszty) i filtra powietrza (gdy filtr jest zabrudzony, do silnika dostaje się mniej powietrza, zatem spalanie nie przebiega tak, jak powinno: samochód ma mniej mocy, a pobiera więcej paliwa). Regularny serwis samochodu to zatem ważny element ekojazdy. Pozwala nam zaoszczędzić pieniądze, unikając poważniejszych awarii, a jednocześnie ma wpływ na ilość zużywanego paliwa.
Sporna pozostaje kwestia stosowania klimatyzacji. Co prawda usłyszysz pewnie opinie, że rezygnując z niej, zaoszczędzisz paliwo, jednak co z tego? W ciepły dzień będziesz jechać w dusznym, pozbawionym przyjemnego nawiewu samochodzie? Zmęczenie potęgowane wysoką temperaturą na pewno nie wpłynie korzystnie na Twoją koncentrację za kółkiem. Okien przecież też nie otworzysz, bo jazda z uchylonymi szybami zwiększa spalanie nawet bardziej niż włączona klima. W takich sytuacjach podstawą jest umiejętne korzystanie z klimatyzacji – nie ustawiamy jej na „max”, ale tak, by temperatura wewnątrz była o kilka stopni niższa niż temperatura powietrza na zewnątrz. Jest to również zalecenie lekarzy, którzy przestrzegają, że zbytnie obniżenie temperatury może bardzo niekorzystnie odbić się na naszym zdrowiu.
Biorąc pod uwagę wysoką temperaturę i sposoby jej obniżenia w samochodzie, istotna staje się również kwestia, gdzie zaparkujesz auto. Oczywiście często nie będziesz mieć wielkiego wyboru, jednak jeśli to tylko możliwe, staraj się w słoneczne dni szukać zacienionych miejsc. Gdy auto nie nagrzeje się do tego stopnia, że po otwarciu drzwi ze środka „buchnie gorąco”, nie będzie też konieczności ustawiania klimy na maksymalny poziom.
Chcąc być całkiem eko, powinnyśmy też zrezygnować z krótkich przebiegów, podróżowania samochodem na dystansie do około 4 km. Jeśli mamy możliwość wybierzmy autobus, a gdy mamy nieco więcej czasu – po prostu przespacerujmy się, dodatkowo z korzyścią dla zdrowia.
Znając zasady eko-drivingu, możemy spróbować zastosować je w praktyce. Nie popadajmy jednak w skrajności. Jeśli do tej pory nasza technika jazdy znacznie odbiegała od ekonomicznej, nagle nie zaczniemy jeździć zupełnie inaczej. Stopniowo dostosowujmy nasz styl kierowania, tak, by nie powodował u nas frustracji i aby koszty jazdy powoli się obniżały. Małymi kroczkami do sukcesu.