Skoda Retromantic - retro przygoda
Miałem okazję przejechać się kilkoma klasycznymi Skodami w okolicach Mladá Boleslav. Dopisała pogoda, dopisały również samochody. Zapraszam do krótkiej relacji z tej przygody.
Im bliżej Mladá Boleslav, tym stężenie Skód jest coraz większe. W Pradze widać jeszcze sporą różnorodność motoryzacyjną, ale w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów mieście co drugi samochód pochodzi z miejscowej fabryki lub jej siostrzanych zakładów. Miasto jest nierozerwalnie związane z najbardziej znaną czeską marką samochodów, o czym doskonale świadczy stopa bezrobocia w powiecie – jedynie ok. 5%. Łatwo się domyślić kto jest największym pracodawcą...
Skoda dominuje w okolicznym krajobrazie nie tylko za sprawą samochodów znajdujących się na ulicach. Przejeżdżamy obok kolejnych wielkich budynków należących do firmy, kierując się do muzeum.
Skoda Muzeum wyróżnia się śnieżnobiałym kolorem i ciekawym połączeniem starych murów z nowoczesną architekturą. Wewnątrz, budynek urządzono z minimalizmem, trzymając się neutralnej, miłej dla oka, bieli, zarówno w części ekspozycyjnej, jak i w przymuzealnej restauracji. Nim jednak przyjdzie zapoznać się z ekspozycją, mamy okazję spotkać się z niektórymi okazami w ich naturalnym środowisku – na drodze.
Skoda przygotowała dla nas kilkunastokilometrową wycieczkę po malowniczej okolicy Mladá Boleslav w kilku historycznych samochodach, z których najstarszy to konstrukcja sprzed II Wojny Światowej. Otwarty samochód kierowany przez sympatycznego mechanika nie jest de facto Skodą. To auto z czasów, gdy w Mladá Boleslav swoją siedzibę miała firma założona przez dwóch Vaclavów – Laurina i Klementa. Pierwszy automobil w mieście powstał w 1905 roku, a żółty pojazd jest repliką wyczynowego modelu Typ FC produkowanego w 1907 - 1909 roku, z tą różnicą, że do jej wytworzenia wykorzystano elementy z modelu 300 (1917-1923). Dopiero w 1925 roku, firma Laurin&Klement została przejęta przez koncern Skoda.
By tak się stało, dwójka wspólników musiała wykazać się niebywałą pomysłowością i przedsiębiorczością. W odniesieniu sukcesu na tym raczkującym jeszcze rynku pomogły sukcesy sportowe, które wypromowały markę. W podobnym pojeździe Otto Hieronimus i Alexandr Kolowrat osiągnęli zwycięstwo (w swojej klasie) w maratonie rajdowym Sankt Petersburg – Moskwa (1908). Oba miasta są oddalone od siebie o 700 kilometrów, więc biorąc pod uwagę jakość ówczesnych dróg, poziom bezpieczeństwa i rozwoju automobilizmu – było to mordercze wyzwanie.
Po delikatnej przejażdżce żółtym automobilem można tylko wyobrazić sobie warunki panujące na trasie rajdu. Mimo niewielkiej prędkości, w okolicy 40 – 50 km/h (pojazd nie posiada wskaźników), hałas jaki generuje 4,7-litrowa jednostka był ogromny. Oryginał, wyposażony w mniejszy motor (1,9 - 2,5-litra) raczej nie był wiele cichszy. Można tylko obstawiać w promieniu ilu kilometrów był słyszany, gdy osiągał prędkość maksymalną rzędu 100 km/h.
Wrażenie płynące z jazdy tym oldtimerem jest niebywałe. Potężny dźwięk motoru jest co jakiś czas przyozdabiany wystrzałami z wydechu, który kończy się tuż obok pasażera. Brak pasów bezpieczeństwa i drzwi powoduje, że na każdym ostrzejszym zakręcie mamy wrażenie, że Laurin&Klement chce nas wyrzucić z siodła. To czysta, surowa motoryzacja.
Drugim pojazdem, jaki nam zaprezentowano była Skoda 645 z 1932 roku, która była produkowana w latach 1929 - 1934 (758 egzemplarzy). Jest to przestronna, sześciocylindrowa limuzyna mierząca ponad 4,7 metra. Auto należało do klasy średniej. Ten konkretny egzemplarz został kupiony przez lekarza w Czeskich Budziejowicach. Mimo zaledwie 45 KM, całkiem żwawo nabiera prędkości, zachowując przy tym komfort. Motor wkręcany na obroty jest dość głośny, ale gdy już zostanie wrzucony trzeci bieg, auto się uspokaja i pozwala cieszyć się z podróży. Wewnątrz dostrzeżemy luksusowe akcenty: piękne klamki, drewniane obicia oraz wygodną, sprężystą kanapę. To świetnie auto do podróżowania z tyłu. Kierowca nie ma już tak łatwo, bowiem musi stawić czoła układowi kierowniczemu, niełatwej w obsłudze skrzyni biegów oraz pamiętać o całkowicie innym układzie pedałów – w tym modelu gaz jest na środku.
Trzeci zaprezentowany model był już produktem powojennym. Oparty na drewnianej konstrukcji półkabriolet 1101 (zwany Tudor) był produkowany w latach 1946 - 1952. Tylne koła samochodu zostały ustawione do wewnątrz, co powoduje, że przy większych prędkościach jest trudny w prowadzeniu, czego nie ułatwiają również spore luzy w układzie kierowniczym i słabe hamulce. Prędkość maksymalna rzędu 100 km/h nie jest zalecana również ze względu na hałas, jaki panuje w kabinie. 32-konna jednostka 1,1-litra woli pracę w mniejszym tempie, zapewniając prędkość podróżną rzędu 60 km/h.
Jak na krótki okres produkcji, samochód był całkiem popularny – wyprodukowano łącznie ponad 66 tys. egzemplarzy. Jak dużą część stanowiła odmiana z otwieranym dachem? Tego nie wiadomo, bo wówczas Skoda nie odróżniała w swojej dokumentacji wersji zamkniętej od otwartej. Przynajmniej w tym modelu. Wiemy natomiast, że auto okazało się sukcesem na wielu rynkach. Było eksportowane do 71 krajów, z czego największym odbiorcą była Polska. W naszym kraju pojawiło się aż 8 tys. egzemplarzy.
Pozostałe dwa samochody to pojazdy zbudowane na świetnie znanym w Polsce modelu. Skoda 1000 MB cieszyła się dobrą opinią, choć nie była pozbawiona wad. My mieliśmy okazję zobaczyć rzadki model dwudrzwiowy, Skodę 1100 MBX, która pojawiła się w sprzedaży w 1968 roku, jak rozwinięcie wersji 1000 MBX. Zaprezentowany nam egzemplarz pochodził z 1969 roku.
W tym samochodzie cieszą detale – brak słupka środkowego, brązowo-beżowe wykończenie wnętrza. Niewielki, 51-konny silnik nie mógł zapewnić sportowych osiągów na miarę stylizacji, ale radził sobie świetnie w spokojnej jeździe po malowniczych okolicach Mladá Boleslav, zwracając przy tym uwagę, żywym, mieniącym się w słońcu, czerwonym kolorem. Szkoda, że wersja MBX jest tak rzadka. Pojawiło się jedynie 1114 sztuk tego modelu, który był przeznaczony głównie na eksport. Nieco więcej powstało egzemplarzy z dwugaźnikowym motorem o pojemności 1-litra, ale całość produkcji zamknęła się w liczbie nieco ponad 2,5 tysiąca sztuk. To za mało, by samochód został łatwo dostępnym, uroczym oldtimerem. A szkoda.
Ostatnim samochodem, który można było osobiście poprowadzić była Skoda 1000 MB Rallye, wzorowana na rajdówce z lat sześćdziesiątych. Samochód powstał w 1989 roku i w latach dziewięćdziesiątych wziął udział w długodystansowych wyścigach m.in. Londyn – Sydney w 1993 roku.
Rajdówkę zbudowano na Skodzie z 1967 roku, ale wprowadzono znaczące zmiany: zamontowano nowe hamulce, 5-stopniową skrzynię biegów oraz co najważniejsze – silnik 1.3, który produkuje 91 KM. Jadąc tym ważącym 800 kilogramów samochodem o sportowej charakterystyce czuć, że jest to bezsprzecznie najbardziej współczesny samochód ze wszystkich. Żwawo przyspiesza, dobrze trzyma się drogi, ma precyzyjny układ kierowniczy, ale zachowując przy tym swój klasyczny charakter.
Gwiazdą popołudnia była Skoda 200 RS, która pojawiła się na lotnisku pod Mladá Boleslav, do którego dojechaliśmy opisywanymi oldtimerami. Gdy wjeżdżaliśmy na płytę, była już sprowadzona z lawety i gotowa do akcji. Mimo, że dziś jej osiągi nie wydają się szokujące, to surowość i agresywność w przyspieszaniu dała się we znaki. Spojrzałem na prędkościomierz po kilkunastu sekundach jazdy. Wskazywał niecałe 100 km/h. Kierowca spojrzał na mnie i dał znać, że nie działa poprawnie. Jedyne co mogłem odpowiedzieć to "zauważyłem". Raczej nie usłyszał. Było tak głośno.
Przejażdżka po lotnisku okazała się świetnym zwieńczeniem dnia, szkoda tylko, że nie mieliśmy możliwości doświadczenia przejazdu po krętej trasie. Jestem pewny, że wówczas Skoda 200 RS zaskoczyłaby nas zupełnie tak, jak w latach siedemdziesiątych.
Dwulitrowy silnik o mocy 163 KM w tekście wygląda błaho – przecież tyle można mieć w pierwszym lepszym Passacie, ale szybko okazuje się, że te konie czuje się zupełnie inaczej. Sportowa charakterystyka samochodu, krótkie przełożenia skrzyni biegów Porsche i niska masa (800 kg), czynią ze Skody 200 RS pojazd, który pokazuje, że 40 lat temu, w Bloku Wschodnim, tworzono samochody, na światowym poziomie.
Tak się złożyło, że na lotnisku, na którym mogliśmy przejechać się na fotelu pasażera wyczynową Czeszką, znajdowały się współczesne supersamochody m.in. Audi R8, Ferrari 458 i Nissan GTR. Cóż – Skoda swoim agresywnym gangiem silnika, kojarzącym się z krzykiem furiata, zmiotła wszystkich konkurentów. Co z tego, że Audi R8 jest szybsze. Przy Skodzie warczącej jak amstaff, zdawała się ratlerkiem.
Muzeum Skody
Po eskapadzie oldtimerami, mieliśmy okazję odwiedzić Muzeum Skody. W ekspozycji znajduje się 46 samochodów, starannie rozlokowanych w zabytkowej hali produkcyjnej.
Nim jednak podejmę temat ekspozycji, kilka słów na temat powstania marki, którą przedstawił nam muzealny przewodnik.
Pamiętacie historie o powstaniu Lamborghini? Znany producent traktorów, Ferruccio Lamborghini nie był zadowolony ze swojego Ferrari. Zwrócił uwagę właścicielowi firmy, który nie chciał słyszeć reprymendy od producenta maszyn rolniczych. Sprzeczka skończyła się zapowiedzią, że Lamborghini stworzy samochód lepszy od Ferrari. Podobna sytuacja miała miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej, w Cesarstwie Austro-Węgierskim.
W 1985 roku, Vaclav Klement kupił rower Germania VI, który się zepsuł. Czech miał problem z uzyskaniem naprawy gwarancyjnej, bowiem napisał list po czesku, a wówczas trwała walka kulturowa i oczekiwano, że wszyscy będą posługiwać się językiem niemieckim. Klement był nieugięty, przez co nie naprawiono mu roweru. Po czasie można napisać, że dobrze się stało, bo postanowił zaprojektować własną konstrukcję i we współpracy z Vaclavem Laurinem zbudował pierwsze rowery, które zyskały renomę. Później przyszła pora na motocykle, a już w 1905 roku – samochody.
W muzeum znajdują się przedwojenne i powojenne samochody osobowe, ale również rowery, motorowery, motocykle, silniki, elementy techniczne, fotografie i pamiątki ulokowane w gustownych gablotach. Twórcy zadbali o różnorodność: zobaczymy zarówno Felicię z lat dziewięćdziesiątych, którą znamy z naszych dróg (z tą różnicą, że muzealna nie ma pordzewiałej klapy bagażnika i nadkoli), jak i niespotykane, przedwojenne limuzyny. Jedną z nich jest, kosztująca w swoim czasie tyle, co cztery domy jednorodzinne, Skoda 860.
Część samochodów w muzeum została rozmieszczona piętrowo, co utrudnia przyjrzenie się egzemplarzom znajdującym się na samej górze. Widać, że Skoda nie miała pełnej dowolności w kreowaniu powierzchni muzeum. Ograniczenia płynące z wielkości hali produkcyjnej narzuciły takie rozwiązania ekspozycyjne, co zapewne skutkuje również brakiem niektórych bardzo ciekawych modeli marki. Nie było m.in. opancerzonego modelu VOS, jak również autobusów, ciężarówek, samochodów wojskowych i dostawczych. Miejmy nadzieję, że w przyszłości firmie uda się wygospodarować miejsce na ekspozycję modeli pokazujących kompleksowo całą historię marki.
Nie zrozumcie mnie źle, nie oznacza to, że muzeum jest nudne czy zbyt małe. Wręcz przeciwnie – to najciekawsze motoryzacyjne miejsce o charakterze muzealnym w tej części Europy. Dla miłośnika samochodów – pozycja obowiązkowa. Tym bardziej, że przy okazji weekendowego wyjazdu można zahaczyć o uroczą Pragę, a przy odrobinie zacięcia wybrać się do Koprzywnicy, gdzie znajduje się świetne muzeum Tatry. Nie tak nowoczesne, ale warte uwagi, ze względu na legendarne eksponaty.
Dodatkową atrakcją była dla nas sala z prototypami i krótka wizyta w warsztacie, gdzie remontowane są samochody obecne później w muzeum. Przyglądając się rozebranemu, starannie zabezpieczonemu samochodowi widać ile pietyzmu wkładany jest w każdy detal. Dowiedzieliśmy się, że lakierowanie widocznego na zdjęciu samochodu zajmie jeszcze 4 miesiące. Gotowy będzie za rok. Kto wie – może od razu trafi do ekspozycji muzealnej?
Prototypy Skody – od rozsądku po futurystyczne wizje
My, Polacy, mamy w zwyczaju przypominać nasze prototypy i z goryczą piętnować decyzje władz, które nie wyraziły zgody na stworzenie Syreny Sport, rozwój Warszawy 210 czy uruchomienia produkcji seryjnej FSO Wars. Cóż, bez wątpienia, gospodarka centralnie sterowana i ogólne zacofanie Bloku Wschodniego w wielu gałęziach przemysłu połączone z niechęcią władz do motoryzacji indywidualnej, było skutecznym hamulcem rozwoju branży w Polsce, ale niewiele lepiej mieli Czechosłowacy konstruktorzy. Przyglądając się sali z prototypami widać, że starali się, jak tylko mogli robić to co kochają, podobnie jak Polacy.
Jednym z takich odrzuconych prototypów jest Skoda Babeta (Typ 973), która była produkowana w 1952 - 1956. Mimo kilkuletnich prac konstrukcyjnych i wytworzeniu 20 egzemplarzy prototypowych, samochód nie został uznany za perspektywiczny. Centrala w ZSRR uznała, że samochód terenowy dla wojska powinien być produkowany w krajowych zakładach. Szkoda, bo podobno Skoda Babeta wykazywała się lepszymi zdolnościami terenowymi niż konkurencyjny GAZ.
Nie sposób również zapomnieć o gwieździe filmowej z zakładu w Kvasinach, gdzie produkowany jest m.in. Superb i Roomster. To tam powstał prototypowy model 110 Super Sport. Auto było wyposażone w silnik z seryjnego modelu, ale nadwozie wykonane z włókna szklanego szokowało futuryzmem. Styliści nawiązali do trendów z początku lat siedemdziesiątych – ostro narysowali przednią część nadwozia, jednocześnie popuszczając wodze fantazji przy kreśleniu tyłu. Mimo, że auto powstało w 1971 roku, to szerokiemu gronu zostało pokazane dopiero dekadę później; podczas premiery horroru Wampir z Feratu, gdzie futurystyczna Skoda grała główną rolę. Warto między bajki włożyć informacje, o tym, że samochód został zaprojektowany na potrzeby filmu. Gdy padł pierwszy klaps, miał już około 10 lat, ale faktem jest, że przeprowadzono zmiany stylistyczne na prośbę reżysera i przemalowano auto na bardziej groźny, czarny kolor.
Sala prototypów była pełna również innych, bardziej racjonalnych konceptów. Ciasno ustawione były Skody Favorit w wersji sedan, coupe, prototypy przedwojenne czy koncepty z ostatnich lat: od ciekawej koncepcji wskrzeszenia modelu Tudor (komfortowe coupe na bazie Superba) aż po prototypy Roomstera i Yeti.
Czeska historia motoryzacji jest niezwykle bogata. Świadczy o tym nie tylko dorobek historyczny Skody, ale również osiągnięcia Tatry czy Pragi. Ciekawe w jakim miejscu byłyby firmy naszych sąsiadów gdyby nie trafiły w orbitę wpływów Związku Radzieckiego, który hamował możliwości ich rozwoju. Na szczęście socjalistycznej władzy nie udało się stłamsić zapału konstruktorów, którzy w czasie CSRS byli w stanie tworzyć niezwykle samochody, które w rękach specjalistów z Skoda Muzeum przeżywają kolejną młodość.