De Tomaso - od Mangusty do SLC -1
Włoskie piękno i argentyński temperament. Tak w skrócie można by opisać charakter tej jakże kontrowersyjnej i dość niespełnionej marki, która po latach wraca na Genewskie salony. Piękne modele, które w pewnym momencie zyskały światową sławę, równie szybko zniknęły z areny zarezerwowanej dla najwspanialszych modeli. Dlaczego? Jakie były najmocniejsze i najsłabsze strony muskularnych modeli? Dokąd zmierza obecnie? Przyjrzyjmy się w skrócie tej barwnej historii.
Alejandro De Tomaso był pełnym temperamentu Argentyńczykiem. W roku 1956 podczas wyścigu w Buenos Aires prawdopodobnie po raz pierwszy spotkał się z prawdziwymi, sportowymi samochodami z Europy. Po wyjeździe z Argentyny osiedlił się we Włoszech gdzie w Modenie prowadził niewielki sklep. To magiczne pod względem motoryzacji miejsce najwyraźniej mocno wpłynęło na temperamentnego Argentyńczyka. Bardzo szybko zrozumiał, że powinien się zająć produkcją kultowych modeli samochodów. Tak też się stało. Przez kilka pierwszych lat jego firma budowała serię samochodów wyścigowych a De Tomaso coraz częściej zadziwiał świat motoryzacji wystawiając w Turynie, podczas salonów, prototypy swych odważnych modeli. Większość z nich nigdy nie trafiła do produkcji, ale niektóre znalazły swe miejsce na rynku.
Egzotyczna Mangusta, skopiowana limuzynaJednym z aut, które odważnie debiutowało na rynku był model Mangusta. Było to dwumiejscowe Coupe, które od pierwszych chwil narobiło niemałego zamieszania wśród rasowych, sportowych samochodów. Model Mangusta ukazał się w roku 1967. Dlaczego Mangusta? Zespół wyścigowy Carolla Shelby jeździł samochodami Cobra. To właśnie latynoska duma popchnęła Alejandro do nadania swemu drapieżnemu autu nazwy Mangusta. Każdy znawca przyrody wie bowiem, że Mangusta jest śmiertelnym wrogiem Cobry. Mangusta zrodziła się na deskach kreślarskich studia Ghia, gdzie wówczas głównym projektantem był Giorgetto Giugiaro. Jak na rok 1967 samochód dysponował niezłymi parametrami. Centralnie umieszczony silnik o pojemności 4,7 litra dysponował mocą 305 KM i napędzał koła tylne. Samochód miał muskularne i aerodynamiczne nadwozie a w połączeniu z mocnym motorem potrafił rozpędzić się do 249 km/h. Jednym z najbardziej charakterystycznym elementem nadwozia było podzielenie pokrywy silnika na dwie części przez co po jej otwarciu wyglądała jak skrzydła wielkiego owada. Niestety ten sportowy wóz posiadał dość sporą ilość mankamentów. Przede wszystkim rozkład masy pozostawiał sporo do życzenia. 68% masy przypadało na koła tylne. Samochód kiepsko prowadził się na mokrej powierzchni a przy dużych prędkościach kierowcy odczuwali jak lekki jest przód. Poza tym kabina była zbyt ciasna, przednia szyba znajdowała się za blisko kierowcy a wnętrze mocno nagrzewało się od silnika pracującego na wyższych obrotach. To wszystko sprawiło, że debiutujący model mimo tego, iż był groźnym rywalem dla włoskiej motoryzacji, nie cieszył się ogromnym zainteresowaniem. W ciągu czterech lat sprzedano zaledwie 400 egzemplarzy Mangusty.
Po tej przygodzie Alejandro De Tomaso postanowił zająć się projektem, który swym wyglądem nie odbiegał znacznie od brytyjskiego pierwowzoru. De Tomaso pokazał tym samym, że nie wstydzi się korzystać z dobrych pomysłów innych ludzi. De Tomaso Deauville był samochodem, który bardzo przypominał limuzynę Jaguar XJ6. Gabarytowo był nieznacznie mniejszy i podobno o 159 kilogramów lżejszy. Dlaczego De Tomaso postanowił wyprodukować samochód, który nie odbiegał znacznie od flagowego modelu innej marki? Prawdopodobnie znów górę wzięła latynoska krew a on sam najwyraźniej miał swój pomysł na ten model, który według niego miał być bardziej sportowy. I tak też się stało. Model Deauville posiadał silnik V8 z Forda, znany później w Panterze. Silnik 5,8 litra dysponował mocą 330 KM. Limuzyna była zatem szybka i elegancka oraz wspaniale zachowywała się na drodze. Niestety prosta konstrukcja oraz silniki Forda przemawiały na jego niekorzyść. Brzmienie silnika daleko odbiegało od rasowych modeli Ferrari czy Lamborghini. Maksymalna roczna produkcja wynosiła raptem 46 samochodów w 1972 roku a do końca lat 70tych sprzedano zaledwie 208 sztuk. W roku 1988 moc zmniejszono do 270 KM i jakimś cudem udało się sprzedać jeszcze 350 aut.
Mimo wspaniałych własności jezdnych oraz dynamicznego silnika model Deauville nie zapisał się w historii tak mocno jak Jaguar XJ. Jednak pozostawił po sobie pewien istotny ślad. Omówimy go w następnej części artykułu: „De Tomaso – od Mangusty do SLC”