Turbo specjalnej troski
Samochody wyposażone w turbosprężarkę nie są już jak dawniej synonimem luksusu. Obecnie turbiny można coraz częściej spotkać w mniejszych pojazdach z silnikami o średnich, a czasem wręcz małych pojemnościach. Turbosprężarki w takich konstrukcjach służą co prawda również podnoszeniu mocy, ale odbywa się to w ramach modnego ostatnio downsizingu. Dość powiedzieć, iż są one w stanie podnieść moc silnika benzynowego w graniach od 15 do 30 proc. W przypadku jednostek wysokoprężnych wartości te mogą być jeszcze wyższe, bo od 30 do nawet 50 proc. Jednak coś za coś. Użytkowanie samochodu z "doładowaniem" wymaga specjalnej troski o mechanizmy turbosprężarki. Ich niewłaściwe traktowanie skutkuje bowiem zawsze awariami, a co za tym idzie kosztownymi naprawami.
Nie dla raptusów
Przyjęło się uważać, iż samochody z turbodoładowanymi silnikami są przeznaczone głównie dla użytkowników z dużym temperamentem. Stwierdzenie to tylko w części jest prawdziwe. W praktyce bowiem użytkowanie takich aut wymaga dużej dozy rozwagi. Przede wszystkim należy pamiętać, aby nie ruszać zaraz po uruchomieniu silnika – w szczególności po dłuższym postoju. Dlaczego? Chodzi o to, aby olej wypełniający kanały smarujące turbosprężarki, mógł osiągnąć prawidłowe ciśnienie. Dzięki temu urządzenie będzie pracowało właściwie podczas jazdy, podnosząc optymalnie moc silnika. Zaczekajmy również z gwałtowniejszym operowaniem pedału przyspieszenia, do momentu osiągnięcia odpowiedniej temperatury roboczej przez jednostkę napędową.
Nie wyłączaj silnika!
To stwierdzenie brzmi jak rozkaz i tak powinno być traktowane przez wszystkich właścicieli „doładowanych” aut. O co chodzi? Po przebyciu długiego dystansu, albo gdy jechaliśmy bardzo dynamicznie (czytaj: na wysokich obrotach), należy po zaparkowaniu utrzymywać pracę silnika na wolnych obrotach przez około pięć minut. Czas ten jest potrzebny na właściwe schłodzenie turbiny przez olej, a przez to niedopuszczenie do deformacji jej metalowych elementów (przede wszystkim łopatek), na skutek dużej różnicy ciśnień wewnątrz i na zewnątrz turbiny. Skutki niezastosowania się do tego nakazu mogą być jeszcze bardziej opłakane, w postaci np. uszkodzenia ceramicznych łożysk turbosprężarki lub nawet zatarcia wału. Pamiętajmy, iż turbo może kręcić z prędkością ponad 200 tys. obr./min., w ekstremalnej temperaturze wynoszącej nawet 800 st. C.
Turbo-Timer, czyli wyłącz, a motor pracuje dalej
Czasem jednak, pomimo najwyższej troski o turbo w naszym samochodzie, zdarzy nam się zapomnieć o kardynalnej zasadzie nie wyłączania silnika, opisanej w poprzednim akapicie. Jeden raz nie powinien pociągnąć za sobą poważniejszych konsekwencji. Jeśli jednak jesteśmy osobą notorycznie zapominalską, wtedy powinniśmy pomyśleć o kupnie urządzenia o nazwie Turbo-Timer (zob. zdjęcie), które będzie „myślało” za nas w tej kwestii. Jest to stosunkowo proste rozwiązanie, polegające na zainstalowaniu specjalnych czujników w komorze silnika. Ich zadaniem jest automatyczne opóźnienie momentu jego wyłączenia, po przekręceniu kluczyka w stacyjce. Co istotne montaż Turbo-Timera nie jest skomplikowany i można go dokonać samodzielnie. Koszt? W granicach 200 zł.
Regularne przeglądy i dobre paliwo
Wszyscy użytkownicy samochodów z turbodoładowaniem powinni pamiętać o regularnych przeglądach, które muszą być dokonywane minimum raz na dwa lata w wyspecjalizowanych serwisach. Pamiętajmy, iż równolegle z przeglądem należy wymieniać olej smarujący, a także filtr. Aby ustrzec się przed poważną awarią turbosprężarki, fachowcy zalecają również czujność przy tankowaniu paliwa. Należy korzystać wyłącznie z markowych stacji, unikając dystrybutorów w małych, niesprawdzonych punktach. Powinni o tym w szczególności pamiętać właściciele turbodoładowanych jednostek wysokoprężnych. W ich przypadku szczególnie groźna dla sprężarek jest odkładająca się na układzie sadza, która podczas dłuższej eksploatacji może skutkować poważną awarią systemu sterowania turbiny.