Rozpórka zawieszenia - gadżet czy przydatne rozwiązanie?
Między kielichami zawieszenia sportowych samochodów z prawdziwego zdarzenia często znajdują się rozpórki usztywniające karoserię. Brakuje ich w popularnych modelach, co jednak można szybko zmienić. Podaż akcesoryjnych rozpórek jest ogromna. Czy ich stosowanie ma sens?
Mimo wszechobecnych wzmocnień, przetłoczeń i stosowania stali o wysokiej wytrzymałości karoseria samochodu nie jest bryłą o perfekcyjnej sztywności. Podczas jazdy, a nawet pokonywania krawężników oddziałują na nią ogromne siły, które prowadzą do delikatnego skręcania nadwozia. Kiedy siła przestaje działać, powraca ono do pierwotnego kształtu.
W czym tkwi więc problem? Elastyczność karoserii w pewnym stopniu pogarsza reakcję samochodu na komendy wydawane kierownicą oraz ogranicza precyzję prowadzenia na szybko pokonywanych zakrętach. Może być również jedną z przyczyn irytujących wibracji i odgłosów, w tym skrzypienia plastików wykończeniowych. Wraz z kolejnymi dziesiątkami tysięcy zjawisko potrafi się nasilać – wysokim przebiegom towarzyszy „zmęczenie” nadwozia, które w skrajnym przypadku może prowadzić do pękania przedniej szyby (problem znany m.in. użytkownikom Skody Felicia).
Najbardziej bezkompromisowym sposobem usztywniania karoserii są klatki bezpieczeństwa. Jest to jednak rozwiązanie, które nie nadaje się do codziennej jazdy. Kto chciałby cieszyć się sztywniejszą karoserią seryjnego samochodu, powinien zastanowić się nad wyposażeniem go w rozpórki.
Czy rozpórki faktycznie działają? Prosty, acz przemawiający do wyobraźni eksperyment przeprowadziła firma Cusco. Samochód otrzymał przeciętą rozpórkę przedniego zawieszenia, po czym został uniesiony lewarkiem podstawionym pod przedni narożnik. Między fragmentami rozpórki powstał uskok, który obrazuje możliwy zakres skręcania się karoserii. Trzeba przy tym pamiętać, że to sytuacja "laboratoryjna" i uproszczona. W trakcie jazdy punkty mocowania zawieszenia są poddawane nie tylko siłom pionowym - pojawiają się także naprężenia poprzeczne i wzdłużne.
Kolejnych testów dokonano na torze. Najpierw slalom pokonał samochód bez rozpórki. Po przejazdach zmierzono zakres pracy amortyzatora. Chwilę później auto otrzymało rozpórkę przednich kielichów, z którą ponownie pokonało slalom. Wynik? Efektywny skok zawieszenia wzrósł o sześć milimetrów. Ograniczenie ucięcia nadwozia sprawiło, że działające siły zmusiły amortyzatory i sprężyny do bardziej wytężonej pracy, co zdaniem kierowcy testowego poprawiło precyzję prowadzenia się samochodu.
Wielu kierowców zadaje sobie pytanie, czy obecność dodatkowego kawałka metalu będzie faktycznie odczuwalna. Jednoznacznej odpowiedzi... nie ma. Ogromnie dużo zależy od modelu samochodu, rozmiaru kół, sztywności zawieszenia, jak również stylu jazdy. Jeżeli auto ma miękkie podwozie, a kierowca nie przepada za dynamiczną jazdą, zwiększona rozpórką sztywność nadwozia może okazać się nieodczuwalna. Sytuacja będzie wyglądała zupełnie inaczej, gdy rozpórka trafi do mocnego samochodu z twardym zawieszeniem i niskoprofilowym ogumieniem, który często pokonuje zakręty na granicy przyczepności.
Najpopularniejsze są górne rozpórki przedniego zawieszenia. Nie bez przyczyny. Właśnie ta część nadwozia jest poddawana największym obciążeniom podczas skręcania i hamowania. Oczywiście na tym nie kończy się oferta producentów tuningowych akcesoriów. W katalogach bez trudu znajdziemy rozpórki kielichów tylnych amortyzatorów, jak również inne zastrzały i wzmocnienia – dolnych punktów mocowań zawieszenia, ram pomocniczych, tunelu środkowego, bagażnika, a nawet podłużnic. Pomysłowość tunerów jest ogromna, a jedynym ograniczeniem zwykle okazuje się budżet przeznaczony na modyfikacje pojazdu.
Rozpórki, mimo że są prostymi elementami, kosztują sporo. Za najmniej wyszukane, stalowe wzmocnienia trzeba zapłacić od 100 złotych wzwyż. Kto zwraca uwagę na masę samochodu, może wybrać rozpórki z aluminium, włókna węglowego, a nawet tytanu. Ich ceny są adekwatne od materiałów użytych do ich przygotowania. Ceny tytanowych rozpórek mogą przekraczać cztery tysiące złotych.
Fot. Cusco