Czerwone, żółte, zielone - to już sto lat!
Sygnalizatory świetlne są tak powszechnym elementem wkomponowanym w pejzaż ulic na całym świecie, iż wydaje się, że stoją tam od zawsze. W tym ostatnim stwierdzeniu jest dużo prawdy, gdyż wcale nie tak dawno minęło już sto lat od zamontowania pierwszego elektrycznie sterowanego sygnalizatora. Co ciekawe, sama koncepcja sygnalizacji ulicznej jest jeszcze starsza, a jej założenia opierały się jeszcze na ... latarniach gazowych.
Z Londynu do Cleveland
Ponad 150 lat temu pierwsze sygnalizatory, a właściwie ich prymitywni protoplaści określani mianem Street Crossing Signals, pojawiły się na ulicach Londynu. Stanowiły je maszty, na których osadzone były latarnie gazowe. Ich obsługa była uciążliwa, a przede wszystkim niebezpieczna dla pracujących przy nich osób, głównie ze względu na możliwość wybuchu gazu. Dlatego też stosunkowo szybko z nich zrezygnowano. 5 sierpnia 1914 roku, pierwsze elektrycznie sterowane sygnalizatory stanęły na jednej ze skrzyżowań amerykańskiego miasta Cleveland. Pomimo tego, iż ich działanie pozostawiało również sporo do życzenia, to jednak zastosowanie sygnalizatorów elektrycznych znacznie poprawiło bezpieczeństwo w tak newralgicznych punktach, jak przecięcia ruchliwych przecznic. Od momentu uruchomienia pierwszej sygnalizacji świetlnej, stała się ona szybko popularna na całym niemal świecie. Jeśli chodzi o nasz kraj, to w Polsce pierwsze sygnalizatory pojawiły się w 1926 roku w Warszawie. Zostały one zamontowane na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej.
W stronę zarządzania ruchem
Czynnikiem, który bezpośrednio wpłynął na rozprzestrzenienie się urządzeń sygnalizacji świetlnej w każdym niemal zakątku globu, był powszechny dostęp do elektryczności. Z kolei dzięki dynamicznemu rozwojowi technologii, stało się możliwe stworzenie skomplikowanych systemów oddzielnie zarządzających ruchem na kilku jezdniach jednocześnie. Zastąpiły one proste układy elektryczne, sterujące przejazdem na pojedynczych skrzyżowaniach. Za ich pośrednictwem da się na bieżąco monitorować przepustowość poszczególnych ulic, co wpływa bezpośrednio na płynność potoku pojazdów. Obecnie jeden z najbardziej wyrafinowanych systemów zarządzania ruchem funkcjonuje nie gdzie indziej, tylko właśnie w Londynie. Około 3 tyś. sygnalizatorów zamontowanych na tamtejszych ulicach, zostało połączonych w jedną sieć. Współpracują z nimi kamery umieszczone nad skrzyżowaniami, a także różnego rodzaju sensory zatopione w asfalcie ulic. Emitowane przez nie sygnały trafiają do centralnego komputera, który na bieżąco zawiaduje zmianą i długością cykli świetlnych na najważniejszych ulicach miasta. Obecnie skomplikowane systemy sygnalizacyjne można spotkać również w takich metropoliach, jak Pekin, Sao Paulo czy Toronto.
Z troską o pieszych
Okazuje się jednak, iż funkcjonujące obecnie systemy sygnalizacyjne można – pomimo zaawansowanego stopnia ich skomplikowania – jeszcze bardziej ulepszyć. Przede wszystkim chodzi tutaj o poprawienie bezpieczeństwa pieszych. W tym celu na wielu ruchliwych skrzyżowaniach dużych miast, zostaną zamontowane dodatkowe kamery. Ich zadaniem nie będzie jednak monitoring pojazdów przez nie przejeżdżających, ale bieżąca rejestracja liczby pieszych oczekujących na przejście przez jezdnię. W nowej koncepcji sygnalizacji ulicznej, zielone światło dla niezmotoryzowanych będzie "paliło" się do momentu, kiedy wszyscy piesi znajdą się na docelowej części skrzyżowania. Stanowi ona zatem odwrócenie dotychczasowego modelu funkcjonowania sygnalizacji świetlnej, który promuje długością cyklu emitowania zielonego światła nie pieszych, a pojazdy.
Pojazd vs sygnalizator
Naukowcy i inżynierowie pracują również nad jeszcze inną koncepcją inteligentnej sygnalizacji świetlnej. W największym skrócie sprowadza się ona do "wymiany" informacji pomiędzy pojazdami i sygnalizatorami. O co chodzi? Z jednej strony urządzenia takie, jak kamery czy sensory będą monitorować stopień natężenia ruchu ulicznego, z drugiej zaś przekazywać kierującym informację na temat tego, co dzieje się na drodze. W ten sposób kierowcy aut będą mogli dostosowywać styl jazdy, do aktualnych warunków drogowych. Chodzi przede wszystkim o to, aby regulować stałymi wartościami hamowania i przyspieszenia pojazdów, w zależności od zagęszczenia ruchu. Zdaniem inżynierów zaangażowanych w ten projekt, dzięki wprowadzeniu w życie takiego systemu kierowania potokiem pojazdów, stanie się możliwe zwiększenie nie tylko płynności przejazdu samochodów, ale również rowerzystów i pieszych. Według zapowiedzi, pierwsze takie systemy mają być zamontowane na skrzyżowaniach jednego z niemieckich miast jeszcze w tym roku.