Samochody elektryczne a samochody konwencjonalne – nowe modele, emisja CO2, energetyka węglowa
Jak wiadomo, polska energetyka głównie węglem stoi. Według szacunków 85% wytworzonego w Polsce prądu pochodzi ze spalania węgla. Taki stan rzeczy ma utrzymać się minimum do 2050 roku, kiedy to produkcja prądu z węgla ma zmniejszyć się do około 50%. Nie napawa to optymizmem, jeśli chodzi o elektromobilność i jej rozwój w naszym kraju. Jednak, jak twierdzą eksperci, i tak samochody elektryczne pozwolą obniżyć emisję CO2 dwukrotnie w stosunku do napędów spalinowych w autach.
Nic nie wskazuje na odejście od energetyki węglowej w Polsce, a w pełni sensowna elektromobilność wymaga odnawialnych źródeł energii (elektrownie wiatrowe, fotowoltaika, energia z wody). Na duże zmiany i wejście w odnawialne źródła energii będziemy musieli jeszcze poczekać. Warto zastanowić się jednak, jak może wyglądać rozwój elektromobilności w polskich warunkach i przy polskim podejściu do energetyki.
– Dzięki elektromobilności uniknie się rozsiewania pyłów czy tlenków azotu po miastach i wsiach, ale jeśli chodzi o emisję CO2, to jedynie przeniesie się emisję z jednego miejsca w drugie – uważa Jan Ruszkowski z Polskiej Zielonej Sieci. – Przy energetyce opartej na węglu to na razie byłaby jedynie zamiana miliona małych rur wydechowych na kilka znacznie większych i wyższych, emitujących jednak więcej CO2, niż emitowałyby samochody na benzynę. Elektromobilność ma największy sens, gdy jest oparta na energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych – dodaje.
Pierwszym krokiem w dążeniu do czystszego powietrza i elektryfikacji transportu będzie stopniowe odchodzenie od silników Diesla. Mimo że lubimy je za zrywność i niskie spalanie, emitują one szkodliwe dla organizmu tlenki azotu oraz siarki. Szacuje się, że w Niemczech w 2017 roku z powodu zatrucia właśnie wspomnianymi tlenkami zmarło około 6000 osób. W dieslach emisja CO2 jest zepchnięta na trochę dalszy plan, a główne batalie rozgrywają się właśnie w związku z emisją szkodliwych tlenków (czyt. DieselGate). Już teraz produkcja diesli jest mało opłacalna, a kolejne miasta wprowadzają zakaz wjazdu tego typu pojazdów do centrów.
Drugim krokiem będzie prawdopodobnie odchodzenie od silników benzynowych lub zmiana sposobu ich wykorzystania. „Benzyniaki” będą odgrywały główną rolę w układach hybrydowych, podobnie jak ma to miejsce teraz, jednak na większą skalę. W zeszłym roku sprzedaż silników wysokoprężnych po raz pierwszy od 10 lat spadła w Europie poniżej 50%. Wydaje się, że wobec takich tendencji rynkowych naturalnym działaniem będzie wymiana flot firmowych z diesli na hybrydy. Już dzisiaj rynkowe statystki pokazują, że klienci, którzy do tej pory jeździli dieslami, przesiadają się właśnie na hybrydy. Producenci coraz częściej oferują w swoich gamach modelowych wersje hybrydowe lub semi-hybrydowe m.in: duża część modeli Toyoty, modele z oznaczeniem GTE w VW, Audi z systemem mild-hybrid, Volvo XC90 T8 i wiele innych.
Pozostaje tylko pytanie, jak szybko i chętnie klienci detaliczni będą przesiadać się na auta alternatywne? Jak szybko auta ekologiczne ze względów finansowych i taniej eksploatacji zaczną wypierać klasyczne? Ma na to wpływ wiele czynników, jednak jednymi z najważniejszych są: subsydia państwowe i rozwój infrastruktury.
Jeżeli doczekamy się np. zniesienia podatku VAT na samochody alternatywne, to może być to faktycznie mocny bodziec do rozwoju elektromobilności w Polsce.
Od razu na myśl przychodzi mi Skoda Superb Hybrid plug-in, która szykuje się do rynkowego debiutu w 2019 roku. To może być przełom. Dlaczego? Nowa hybrydowa Skoda będzie bazowała na rozwiązaniach z Passata GTE. Dzięki temu uda ograniczyć się koszty projektu i produkcji. Szacuje się, że nowa Superb Hybrid będzie kosztowała około 160 000 zł. To nadal dość dużo, ale… Po wprowadzeniu dopłat rzędu 25 000 zł do każdego auta typu plug-in (jakim będzie Skoda), cena zejdzie do 135 000 zł. Od tego odjąć możemy jeszcze dosyć atrakcyjny rabat rzędu 8-10%, który można dostać w salonach Skody. Kończymy z ceną około 120 000 zł.
Czy po raz kolejny Skoda zdominuje polskie drogi? Managerowie flot na pewno zwrócą uwagę na tego typu modele. Hybrydowe modele typu plug-in, które dające możliwość ładowania akumulatora z gniazdka, mogą być swoistym pomostem między tradycyjną, a w pełni zelektryfikowaną motoryzacją.
Jest szansa, że po wprowadzeniu powszechnych dopłat, zaobserwujemy prawdopodobnie spotęgowany rozwój infrastruktury ładowania. Niemniej jednak infrastruktura będzie wymagała odpowiedniej dostawy prądu do naładowania aut. To z kolei spowoduje pewien krótkookresowy paradoks. W pierwszych miesiącach/latach po wprowadzeniu ulg na auta EV paradoksalnie emisja CO2 może się zwiększyć. Oprócz zasilenia i poruszania się nadal dużej liczby aut benzynowych i diesla trzeba będzie wyprodukować zwiększoną ilość prądu. Tutaj od razu na myśl przychodzi wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, których w Polsce jest jednak znikoma ilość.
Mimo to nie ma co przesadnie martwić się takim ubocznym efektem zwiększonej ilości EV w Polsce. Należy pamiętać, że nowoczesne elektrownie, spalające węgiel, emitują przede wszystkim dwutlenek węgla i parę wodną, bo specjalne filtry wyłapują niemal wszystkie związki siarki i azotu. A te występują właśnie w spalinach tradycyjnych samochodów.
Eksperci przekonują, że w wyścig EV trzeba się włączyć. Wraz z biegiem czasu samochody konwencjonalne przestaną być opłacalne, przez z co emisja CO2 zacznie rzeczywiście spadać, a związane tym wydobycie ropy naftowej, przetworzenie jej i dostarczenie do dystrybutora (160g CO2/km) również będzie maleć.
Pierwsze lata dla polskiej elektromobilności mogą być trudne, ale tak to zazwyczaj bywa ze zmianami. Niekorzystne może być także ściąganie przez Polaków tanich diesli z Zachodu, który zdąży już przestawić się na transport elektryczny.
Zapobiec negatywnej polityce węglowej mogą odnawialne źródła energii, chociażby energia wiatrowa. Z szacunków wynika, że 1 mln samochodów elektrycznych potrzebuje około 2 TWh prądu. Obecnie z samego wiatru produkuje się około 6 TWh, ale wartość ze wszystkich odnawialnych źródeł energii będzie rosła. Wtedy też emisyjność w przeliczeniu na 1 MWh będzie spadać. Energia pochodząca z węgla to przeżytek, a polski rząd widzi w tym niestety szansę dla rozwoju elektromobilności i polskiej gospodarki.
Co ciekawe, pojawienie się na rynku pojazdów elektrycznych spowoduje niesamowity rozwój branży bateryjnej, a także doprowadzi do wzrostu zapotrzebowania na surowce do produkcji baterii jak np. kobalt lub lit. Owe pierwiastki zostały zaliczone do grupy 20 krytycznych surowców mineralnych dla unijnej gospodarki. Polska podpisała w lutym tego roku 15-letni kontakt z Międzynarodową Organizacją Dna Morskiego (MODM zrzesza 166 krajów) na poszukiwania siarczków polimetalicznych na dnie Atlantyku. Możemy tam znaleźć miedź, srebro, metale szlachetne albo pierwiastki ziem rzadkich.