Czy kupujemy więcej nowych aut? Analiza i ocena
Według danych opublikowanych przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów (ACEA) sprzedaż nowych samochodów w Europie czwarty rok z rzędu była wzrostowa. Podobnie było w Polsce, gdzie sprzedaż osiągnęła dwucyfrowy wzrost procentowy. A co dokładnie mówią te liczby i jak komentują to eksperci?
Europejczycy kupili w zeszłym roku w sumie ponad 15 milionów samochodów osobowych, czyli o 3.4% więcej niż rok wcześniej. Właściwie wszystkie Państwa będące największymi rynkami w Europie zanotowały wzrost sprzedaży w porównaniu z rokiem 2016, a były to m.in. Niemcy (3.44 mln, wzrost o 2.7%), Francja (2.1 mln, wzrost o 4.7%), Włochy (2 mln, wzrost o 8%) i Hiszpania (1.23 mln, wzrost o 7.7%) – jedynie sprzedaż w Wielkiej Brytanii okazała się niższa (2.5 mln, spadek o 5.7%). Od razu widać, że motorem napędowym sprzedaży w Europie jest grupa zaledwie kilku państw, które stanowią aż około 75% całkowitej sprzedaży na Starym Kontynencie. Najchętniej kupowanymi markami były te z grupy Volkswagena, która jako całość zanotowała wzrost sprzedaży o 2.3%, mimo że sama marka Volkswagen miała niewielki spadek o 0.3%. Tak sytuację niemieckiego koncernu skomentował Jacek Opala, członek zarządu firmy Exact Systems, która zajmuje się kontrolowaniem jakości części motoryzacyjnych:
– Po wybuchu afery spalinowej wielu wróżyło kryzys niemieckiego producenta „samochodów dla ludu”. Jednak tak się nie stało. Za sprawą rosnącego popytu na całym świecie, jak i rozbudowanej oferty modelowej, w 2017 roku Volkswagen wyprodukował ponad sześć milionów samochodów, ustanawiając swój nowy rekord. W kolejnych latach producent powinien umacniać się na pozycji lidera, głównie dlatego, że przyspieszył wdrażanie projektów aut elektrycznych.
I to jest najbardziej zastanawiające, że po takiej aferze firma nie straciła, a wręcz zyskała. Widać klienci wciąż dają Volkswagenowi ogromny kredyt zaufania. Szczególnie ciekawa jest sytuacja w Europie, gdzie – jeśli już były jakieś działania zadośćuczynienia klientom ich „krzywd” – to miały się one nijak do tego, co otrzymali klienci po drugiej stronie Oceanu.
A jak na tle Europy wypada Polska?
W tym samym czasie – według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego – nabywców w Polsce znalazły dokładnie 486 352 auta, co dało wzrost sprzedaży na poziomie 16.9%. Jak zauważył Jacek Opala:
– Polska zanotowała wzrost rejestracji już piąty rok z rzędu, przekraczając kolejny próg, wyznaczony w 2000 roku – 479 tys. sprzedanych aut. Na pobicie rekordu naszego kraju z 1999 roku – 640 tys. sztuk – musimy jednak poczekać trochę dłużej.
Największym zainteresowaniem wśród klientów indywidualnych cieszyła się Toyota, po niej Skoda, a na trzecim miejscu Opel. Z kolei firmy postawiły na Skodę, Volkswagena i Toyotę. A tak miniony rok w Polsce ocenił Paweł Gos, prezes zarządu Exact Systems:
– Podsumowując rynek motoryzacyjny w ubiegłym roku, posłużę się listą plusów i minusów, gdyż trudno jednoznacznie go ocenić. W kolumnie z plusem znajdzie się z pewnością dwucyfrowa, niemal identyczna jak w 2016 roku, dynamika sprzedaży. W jej uzyskaniu pomógł rosnący popyt konsumpcyjny, wzmacniany od kilku miesięcy programem rządowym 500+ jak i bardzo dobra sytuacja na rynku pracy. Warto też zwrócić uwagę na ponadrynkową dynamikę rejestracji marek premium oraz aut ekologicznych. Do kolumny minusowej muszę zaliczyć wciąż niski wolumen rejestracji nowych aut. Sprzedajemy ponad dwa razy mniej nowych osobówek niż na przykład w Hiszpanii, której potencjał ludnościowy jest zbliżony do naszego kraju. A aut używanych sprowadzamy dwa razy więcej. Ponadto, nie zadowala bardzo mała liczba sprzedanych aut hybrydowych, elektrycznych i hybrydowych plug-in, których udział w rynku wynosi zaledwie kilka procent. Dla porównania, Norwegia została pierwszym i na razie jedynym krajem, w którym eko samochody w 2017 roku stanowiły ponad 50% sprzedaży. Jak widać, przed nami jeszcze wiele pracy w tym obszarze.
Cóż, ja to widzę nieco inaczej. Po pierwsze, sprzedaż napędzają przede wszystkim firmy, których udział w sprzedaży wynosi ponad dwie trzecie, podczas gdy klienci indywidualni stanowią niecałą jedną trzecią. Po drugie, sytuacja na rynku pracy wcale nie jest różowa, a pensje są wciąż relatywnie niskie, podobnie jak niska jest siła nabywcza pieniądza, czego dowodem może być właśnie niski udział klientów indywidualnych w ogólnej sprzedaży nowych samochodów i wysoka liczba rejestracji aut używanych, tych krajowych jak i importowanych – trudno więc oczekiwać, aby klienci indywidualni przyczynili się do zdecydowanego wzrostu sprzedaży nowych samochodów, a tym bardziej wszelkiej maści ekologicznych. Po trzecie, duży wzrost ponad średnią sprzedaży aut premium i ekologicznych to raczej oznaka zwiększającego się rozwarstwienia społecznego – z jednej strony klasa średnia tkwi w stagnacji lub kurczy się, a z drugiej szybko wzrasta liczba zamożniejszych klientów. Można to trochę porównać do sytuacji w Chinach, gdzie rynek samochodów premium przeżywa ogromny rozkwit i jest przyczynkiem do bicia kolejnych historycznych rekordów sprzedaży takich marek jak Rolls-Royce, Bentley, Lamborghini czy Ferrari, ale to nie oznacza, że wszyscy Chińczycy szybko się bogacą, a jedynie ich bardzo wąska grupa. Podobnie w Polsce wątpliwym jest, aby przysłowiowy Kowalski przyczyniał się do zwiększenia sprzedaży w segmencie premium podczas, gdy brak jest zdecydowanego wzrostu sprzedaży „zwykłych” samochodów i wciąż duży ruch na rynku aut używanych.
Poziom sprzedaży nowych samochodów w Polsce wygląda bardzo blado na tle innych państw europejskich i nawet krajowy rekord 640 tys. sztuk sprzed 19 lat nie powinien nikogo napawać dumą. Wystarczy spojrzeć na niektórych naszych sąsiadów, jak Czechy z liczbą ludności niemal cztery razy mniejszą niż Polska, a sprzedażą na poziomie 271 595 samochodów osobowych, czy Słowacja, która ma siedem razy mniej obywateli niż my, a może pochwalić się wynikiem 96 085 sztuk. A żeby zrównać się z takimi wcześniej już wspomnianymi „prymusami” jak Niemcy, które mają nieco ponad dwa razy więcej obywateli i sprzedaż na poziomie 3 441 262 aut osobowych, sprzedaż w Polsce musiałaby zwiększyć się ponad 3.5-krotnie... W obecnej sytuacji to nie tylko brzmi, ale jest czymś w rodzaju „sale-fiction”.
A jakie są prognozy na ten rok?
Oceny tego, jak będzie kształtować się sprzedaż nowych samochodów osobowych w Polsce, podjął się Paweł Gos:
– Patrząc na tegoroczny rynek samochodów osobowych w Polsce, spodziewamy się coraz szybszego wzrostu sprzedaży pojazdów z napędem hybrydowym oraz elektrycznym przy jednoczesnym zmniejszającym się udziale diesli. Na wysokie wolumeny aut ekologicznych będziemy musieli jednak jeszcze trochę poczekać – przynajmniej do pełnego wdrożenia rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności. Bez udogodnień dla właścicieli, zarówno finansowych jak i infrastrukturalnych, ciężko bowiem o „rozbujanie” tego segmentu.
Jeśli dotychczasowa dynamika na poziomie 10-15% utrzyma się, to według prognoz Exact Systems w tym roku sprzedaż nowych aut osobowych w Polsce powinna przekroczyć poziom pół miliona sztuk, osiągając od 530 do 550 tys. samochodów. Rzeczywiście wzrost sprzedaży jest realny, choć kwestią otwartą pozostaje, czy na prognozowanym poziomie, ale muszę się jednak zgodzić z tym, że nie ma co liczyć na zbytnie zwiększenie się w niej udziału aut ekologicznych – tym bardziej, że projekt ustawy o elektromobilności nie przewiduje żadnego wsparcia dla klasycznych aut hybrydowych, a i te typu plug-in traktowane są raczej po macoszemu, gdyż ustawa nie przewiduje dla nich jakichś wyjątkowych przywilejów. Jedno jest pewne, wszystko leży teraz w rękach, a właściwie portfelach samych klientów...