Coupe do 100 tys. zł - przegląd rynku
Sto tysięcy złotych na zakup samochodu to znacznie więcej niż wynosi średni budżet Polaka, wybierającego się do salonu. Nasi rodacy najchętniej kupują samochody, których cena nie przekracza 50 tys. zł. Załóżmy jednak, że mamy dwukrotność tej sumy, ale bardzo precyzje wymagania - chcemy auta o sportowej charakterystyce z nadwoziem typu coupe. Na co możemy się zdecydować?
Dysponując takim budżetem można spędzić miesiące na rynku wtórnym w poszukiwaniu wymarzonego samochodu – znajdziemy zarówno rozsądne samochody z mocnymi silnikami (BMW serii 3, Nissan 370Z), jak i totalnie szalone propozycje pokroju Forda Mustanga czy Chevroleta Corvette. My zajmiemy się jednak rynkiem samochodów nowych, przyjmując za zadanie pokazanie możliwie jak najmocniejszego diesla i benzyny w cenie do 100 tys. zł, pomijając, o ile to możliwe, słabsze wersje. Za nadwozie typu coupe przyjmujemy nie tylko klasyczną bryłę tego typu, ale także hatchbacki stylizowane na coupe, o ile producent w materiałach promocyjnych przekonuje nas, że jest to samochód tego typu.
Renault Megane Coupe
Najtańszą propozycją dla osoby szukającej naprawdę mocnego Coupe jest Renault Megane. W bazowej wersji 1.6 o mocy 110 KM nie zrobi na nikim wrażenia (68 850 zł), ale dysponując budżetem 100 tys. zł można pozwolić sobie na najmocniejszego diesla dCi 130 (85 350 zł) lub wariant GT z benzynowym TCe 180 KM, który jest wyceniony na 88 150 zł.
Najmocniejszy diesel nie gwarantuje znakomitych osiągów: 200 km/h prędkości maksymalnej powinno wystarczyć każdemu, ale 9,8 sekundy do setki to nieco za wolno, jak na samochód o aspiracjach sportowych. Ciężko jednak więcej oczekiwać od jednostki 1,6 o mocy 130 KM. Lepiej na tym tle wygląda model benzynowy. Utrubiona dwulitrowa jednostka pozwala na osiągnięcie 230 km/h, a sprint do 100 km/h zajmie jej 8,5 sekundy.
Ci, którzy w salonie nie mają problemów z targowaniem, mogą kupić 265-konne Megane Coupe RS, które bazowo jest wycenione na 103 650 zł. Trochę więcej niż zakładany przez nas budżet, ale w salonie powinno udać się uzyskać rabat do „równości”. A wtedy za 100 tys. zł, mamy samochód osiągający 100 km/h w 6 s. Prędkość maksymalna to 245 km/h – słowem –szybkie, zadziorne auto, które w jaskrawym, kanarkowym kolorze wygląda niezwykle agresywnie. Atrakcyjna stylistyka nie idzie jednak w parze z praktycznością – nie chodzi wcale o mało miejsca z tyłu czy niewielki bagażnik, bo to standard w tej klasie, ale o widoczność do tyłu, która ze względu na frywolnie poprowadzoną linię drzwi, jest mocno ograniczona. Nie mniej, nie znajdziemy równie szybkiego, nowego samochodu w tym budżecie.
Opel Astra GTC
nakomicie prezentująca się nowa Astra GTC, nawet po rabatach, jest samochodem droższym niż francuski konkurent. Cennik zaczyna sie od sumy 74 600 zł za wersję 1.4 120 KM, ale w naszym budżecie znajdzie się zarówno najmocniejszy wariant benzynowy, jak i diesel. Ten pierwszy to jednostka 1.6 Turbo o mocy 180 KM, która pozwala na osiągnięcie 100 km/h w 7,8 sekundy. Prędkość maksymalna to 220 km/h. Dwulitrowy diesel będzie wolniejszy – 9 sekund do 100 km/h i około 210 km/h – to wszystko na co go stać, ale odwdzięczy się spalaniem na poziomie 5 litrów w cyklu mieszanym, a do benzyniaka trzeba wlać co najmniej 7 litrów.
Astra GTC wygląda jak milion dolarów, kosztuje co prawda trochę mniej, ale 180-konna benzyna to wydatek 80 400 zł, a diesel z manualną skrzynią (automat jest wolny) został wyceniony na 89 700 zł. Sporo, biorąc po uwagę, że za niecałe 104 tys. zł można mieć Megane Coupe RS, ale piękna stylistyka z pewnością przyciągnie nie jednego do salonu.
Volkswagen Scirocco
W naszym zestawieniu nie może zabraknąć jednej z ulubionych marek Polaków – Volkswagena, który w tym segmencie ma niesamowicie apetyczne danie – Scirocco. Niestety, o mocnego diesla w cenie do 100 tys. zł będzie trudno. W założonym przez nas pułapie mamy jedynie 2.0 TDI o mocy 140 KM znany z wielu modeli koncernu.
Samochód w tym wariancie kosztuje 98 690 zł i oferuje przeciętne osiągi – 207 km/h, 9,3 s do 100 m/h. Niestety to dynamika na poziomie bazowego 1.4 TSI o mocy 122 KM, ale nadwyrężając budżet (lub licząc na rabat) do 104 390 zł, można dostać już 170-konną odmianę jednostki 2.0 TDI, która jest o wiele bardziej dynamiczna – osiągnie 222 km/h, a do setki wystrzeli w 8,1 sekundy.
Jeśli jednak jesteś miłośnikiem mocnych wrażeń, to silnik wysokoprężny nie jest dobrym pomysłem, bowiem za 100 590 zł kupimy Scirocco z silnikiem 2.0 TSI o mocy 210 KM. Za DSG trzeba nieco dopłacić, ale wersja z manualem będzie radziła sobie tylko niecałą sekundę gorzej niż najmocniejsze Megane Coupe RS – 6,9 s. do 100 km/h, prędkość maksymalna 240 km/h. Niestety modele Scirocco sygnowane literką R są już wyraźnie droższe – bazowe 2.0 TSI 265 KM (6 s. do 100 km/h, prędkość maksymalna 250 km/h) kosztuje 127 090 zł, a kto jak kto, ale Volkswagen 27-tysięcznych rabatów nie daje…
Hyundai Veloster
Bazowe Scirocco kosztuje 83 tys. zł, czyli dokładnie tyle ile trzeba zapłacić za Velostera – przykład odwagi designerskiej Hyundaia. Niestety, jak na razie, auto wyróżnia się jedynie nietypowym nadwoziem, które nota bene wcale nie jest pionierskie w historii motoryzacji. Były już samochody z niesymetrycznymi karoseriami (np. Mitsubishi Minica Lettuce); no ale do rzeczy – Veloster wygląda na całkiem szybki samochód, jednak taki nie jest.
Przynajmniej z jedynym dostępnym w Polsce silnikiem 1.6 o mocy 140 KM. Po takim wyglądzie i cenie, można spodziewać się osiągów lepszych niż 9,7 sekundy do 100 km/h i 201 km/h prędkości maksymalnej. Veloster wygląda więc bardzo zachęcająco, ale ze względu na jednostkę napędową, jest deklasowany przez wyraźnie szybszych rywali. Wszystko może się odwrócić gdy Hyundai zaadaptuje silnik z modelu Genesis Coupe. Doładowany motor o mocy 210 KM z pewnością lepiej radziłby sobie z Velosterem. Niestety w tym wypadku samochód sporo by zdrożał, a samym projektem karoserii ciężko będzie wygrać z konkurencją. Przydałyby się jakieś rabaty, bo Hyundai jest teraz na tym samym pułapie cenowym, co Scirocco, a ten nie należy przecież do najtańszych.
Mini Coupe
W naszym budżecie mieści się również młodzieżowe Mini Coupe, jednak cennik tego modelu jest niezwykle wyśrubowany – dysponując zakładaną kwotą, będzie nas stać tylko na najtańszy wariant Cooper (87 600 zł) z jednostką benzynową 1.6 o mocy 122 KM, co przekłada się na raczej przeciętne osiągi, szczególnie na tle konkurencji (9 s. do 100 km/h, 204 km/h). Wariant 184-konny kosztuje już 107 600 zł, a najtańszy, 143-konny diesel aż 111 600 zł.
Jest to więc samochód dla osób, szukających czegoś charakterystycznego, a nie szybkiego. Auto bez wątpienia wyróżnia się z tłumu podczas miejskich przejażdżek. Ba – wygląda o wiele bardziej awangardowo niż zwykle Mini, a wszystko to za sprawą dachu, który przywodzi na myśl bejsbolówkę założoną na wspak. Szkoda tylko, że za młodzieńczy wigor trzeba zapłacić grubo ponad 100 tys. zł. Poniżej tek kwoty będziemy tylko zgrywać szybkiego młodzieńca, w rzeczywistości posiadając witalność pana po pięćdziesiątce. Niby nic złego, ale do Mini Coupe bardziej pasują najmocniejsze odmiany silnikowe.
Honda CR-Z
W podobnej cenie co Mini Cooper Coupe, będzie Honda CR-Z. Z kultowym, niezwykle szybkim i lekkim CRX-em niewiele ma wspólnego, ale może zainteresować osoby szukające niebanalnie prezentującego się samochodu.
Pod maską znajdziemy jeden układ napędowy 1.5 i-VTEC IMA. Jest to 1,5-litrowy, 114-konny silnik benzynowy połączony z 14-konnym motorem elektrycznym. Hybrydowy układ napędowy nie gwarantuje osiągów godnych coupe – po prawdzie – CR-Z jest wolniejszy niż liczący dziś dwadzieścia lat CRX. Do osiągnięcia 100 km/h, będzie potrzebował 9,9 sekundy, a na autostradzie rozpędzi się do 200 km/h. W cyklu mieszanym spali za to 5 litrów benzyny, czyli tyle ile przeciętny, niewielki diesel.
Ceny CR-Z zaczynają sie od 88 900 zł za wersję wyposażenia S, a kończą na kwocie 110 90 za model GT ze skórzaną tapicerką, panoramicznych dachem i nawigacją. Honda ma jeszcze na stanie egzemplarze z 2010 roku, które można kupić z rabatem 19 tysięcy złotych – wtedy cennik zacznie się więc od 67 800 zł.
Peugeot RCZ
Ci, którym podobają się trzyliterowe nazwy samochodów, ale nie zamierzają otwierać portfela dla hybrydowej Hondy, mogą sięgnąć po Peugeota RCZ. Samochód, jak na Francuza, jest dość wysoko wyceniony, bowiem nawet najtańsza wersja, nieznacznie przekracza nasz budżet. Auto w bazowej wersji zostało wycenione na 101 900 zł, więc by zmieścić się w naszym budżecie w salonie należy wywalczyć, nomen omen, jak lew, co najmniej 1900 zł upustu.
Pod maską RCZ znajduje się dobrze znany z Mini silnik 1.6 z doładowaniem, który został opracowany prze koncern PSA i BMW. W najtańszej wersji charakteryzuje się mocą 156 KM i momentem obrotowym na poziomie 240 Nm przy prędkość obrotowej silnika 1400 obr/min. Moment uzyskiwany jest więc od samego dołu, co przekłada się na dobre osiągi – 8 sekund do 100 km/h, 215 km/h prędkości maksymalnej. Poza naszym budżetem jest wariant 200-konny silnika 1.6 (110 900 zł), który mimo sporo większej mocy, wcale nie ma wyraźnie lepszego przyspieszenia – 7,5 s. do 100 km/h, 240 km/h.
Renault Megane Coupe Cabriolet
Analizując rynek coupe, warto również wspomnieć o Renault Megane Coupe Cabriolet. Z pozoru to kabriolet, jednak w kilka chwil zamieni się w coupe ze szklanych dachem. I co ważne: jako jeden z niewielu samochodów typu coupe-cabrio, mieści się w zakładanym przez nas budżecie. A wszystko to dzięki rabatowi w wysokości 10 tys. zł, którym prezentowany model został objęty już kilka miesięcy temu.
Za 92 490 zł kupimy model bazowy (Privilege TCe 130). Niestety, będzie to jeden z najwolniejszych samochodów w naszym zestawieniu (10,7 s do 100 km/h, 200 km/h), ale za to pozwoli poczuć wiatr we włosach. Jeszcze wolniejszy (11,7 s. do 100 km/h, 195 km/h) będzie wariant ze skrzynią CVT, Privilege 2,0 16V 140 X-Tronic, wyceniony na 98 300 zł. Ceny nie są niskie, ale technologia składania dachu jest przecież skomplikowana i droga.
Volkswagen Eos
Nieco więcej trzeba wydać na Volkswagena EOS-a, który również ma szklany dach. Dysponując kwotą 100 tys. zł, możemy jednak wybrać się jedynie po model bazowy 1.4 TSI o mocy 122 KM (10,9 s. do 100 km/h, prędkość maksymalna 198 km/h), który kosztuje 101 990 zł i liczyć na drobny rabat u sprzedawcy.
W zamian otrzymamy samochód bazujący na Golfie, który w odróżnieniu od otwartej wersji najpopularniejszego hatchbacka Volkswagena, może przeobrazić się w stylowe coupe, wtedy gdy pogoda nie będzie sprzyjała wojażom bez dachu. Niestety, mocniejsze wersje są wyraźnie droższe – już 110 tys. zł trzeba zapłacić za wersję 1.4 TSI 160 KM, a ceny diesli zaczynają się od 117 290 zł.
Hyundai Genesis Coupe
Ciekawym kąskiem dla miłośników sportowej jazdy będzie Hyundai Genesis Coupe, które można również kupić za mniej niż 100 tys. zł. Będzie to jednak egzemplarz wyprodukowany w 2011 roku. Rabatem w wysokości 20 tys. zł objęto wszystkie modele, które pozostały w salonach, więc model 2.0 TCI w wersji wyposażenia Style można kupić za 94 900 zł. Lepiej wyposażone wersje będą nieco droższe, a za model z silnikiem V6 o pojemności 3,8-litra (303 KM), trzeba zapłacić 134 900 zł.
Nie mniej, nawet Genesis Coupe w wersji 2-litrowej to auto sportowe – ma napęd na tylnie koła, 210 KM, co pozwala mu rozpędzić się do 100 km/h w 8 sekund i osiągnąć 223 km/h.
Mimo, że Genesis Coupe w polskich salonach dostępny jest dopiero od ubiegłego roku, jest to w rzeczywistości konstrukcja wyraźnie starsza, co widać po sylwetce, które nieco odstaje od tego, co prezentuje nam koreański producent przy okazji najnowszych modeli.
Na amerykańskim rynku Genesis Coupe przeszedł ostatnio lifting, który upodobania go do Velostera. Auto wygląda zupełnie inaczej (patrz zdjęcia), ale wyróżnia się również nowymi jednostkami napędowymi. Wersja 2.0 TCI ma moc nie 210, a 271 KM, a model o pojemności 3,8 litra osiąga 345 KM. Do tego pojazd jest łączony z ośmiobiegową skrzynią automatyczną, w miejsce 6-biegowego automatu lub 6-przełożeniową przekładnią ręczną. Ci, którym zależy na mocy i będą w wstanie dopłacić za nowego Genesisa, powinni więc czekać na potwierdzenie importu odświeżonego modelu do polskich salonów. Na razie w Polsce zarejestrowano zaledwie 35 sztuk, więc niewiadomo czy Hyundai będzie nadal zainteresowany sprzedażą tego modelu.
A może coś prawie nowego?
Samochodów sportowych na rynku wtórnym jest naprawdę dużo, jednak wiele z nich ma burzliwą, powypadkową przeszłość, niektóre zostały zaimportowane do Polski z Niemiec czy USA po zakwalifikowaniu uszkodzeń, jako nienadających się do naprawy. Poszukiwania używanego samochodu sportowego mogą trwać długie miesiące, ale pośród wszelkiej maści pojazdów, można znaleźć bezwypadkowe egzemplarze z niewielkim przebiegiem.
Za 100 tys. zł kupimy np. pięcioletnie Audi A5 3.0 TDI, BMW serii 3 Coupe z 3-litrowym dieslem czy benzynowa jednostką o mocy ponad 230 KM. Ci, którym zależy na mocy, mogą również poszukać sześcioletniego BMW M3 (E46), które legitymuje się mocą przekraczającą 340 KM.
W tym budżecie znajdziemy również dwuletnie Audi TT z doładowanymi silnikami 1.8 TFSI i 2.0 TFSI, a jeśli chcemy więcej mocy, to na rynku są pięcioletnie Audi TTS z jednostką 3,2-litra i napędem quattro. Za 80 – 90 tys. zł kupimy również roczną czy dwuletnią Renault Lagunę Coupe lub siedmioletniego Mercedesa SLK.
Ci, którym dziesięcioletnie auta nie są straszne, za 80 – 100 tys. zł, mogą kupić Porsche 911. Jako, że 911-stki, są mało awaryjne, to znajdując egzemplarz bezwypadkowy i w dobrym stanie, mogą nam posłużyć długo. Warto przy tym pamiętać, że ten model z czasem drożeje: teraz za dobre utrzymany egzemplarz z 1990 roku zapłacimy tyle samo, co za model młodszy o dziesięć lat. Niecałe 100 tys. zł starczy również na Jaguara XKR z początku tego tysiąclecia czy sześcioletniego Nissana 350Z. To oczywiście nie wszystkie propozycje, jakie można znaleźć w serwisach ogłoszeniowych, ale potencjalny nabywca ma spore pole do manewru.