Podatki w kratkę
Dziesięć lat zmian w odliczaniu podatku VAT od samochodów firmowych zaczyna przypominać opowieść pełną intryg, która co rusz zaskakuje czytelnika nagłymi zwrotami akcji. Niestety, nie jest to historia z happy endem. W naszej polskiej wersji zwyciężają źli politycy, którzy - poprzez wprowadzanie kolejnych przepisów i stosowanie rozmaitych wybiegów - pozbywają się symbolu niższych podatków dla przedsiębiorców.
Od 1 kwietnia funkcjonują nowe metody odliczania podatku VAT od zakupu i użytkowania aut firmowych. Zapewne większość przedsiębiorców na bieżąco śledziła zachodzące zmiany, jednak obecne przepisy wciąż mogą się wydawać w pewnych kwestiach niejasne. Dlatego też przygotowaliśmy małe zestawienie, które pozwoli rozwiać wszelkie wątpliwości na przykładzie pary skrajnie różnych modeli samochodów. Przy tej okazji warto zerknąć, tytułem przypomnienia, jak wyglądały zmagania kolejnych rządów w walce z ograniczeniem ulg podatkowych dla aut z kratką (patrz: tabela 1).
Pełny odpis tylko dla wybranych
Obecnie stuprocentowe odliczenie podatku ukierunkowane jest na posiadaczy aut stricte ciężarowych oraz takich pojazdów jak np. wózki widłowe, które wykluczają ich użycie do innych niż służbowe celów. Owszem, istnieje możliwość odliczania 100% VAT-u od firmowych aut osobowych. Aby skorzystać z tego przywileju, samochód musi być jednak wykorzystywany jedynie do celów służbowych. Przepis ten uderza zwłaszcza w sektor MŚP. Łatwo sobie wyobrazić, że np. ktoś, kto posiada jednoosobową firmę, nie będzie kupować osobnego auta na potrzeby prowadzonej działalności. Dodatkową niedogodnością jest przymus zgłoszenia auta do urzędu skarbowego w ciągu 7 dni od poniesienia pierwszego wydatku oraz – co najważniejsze – nakaz prowadzenia dokładnej ewidencji pojazdu. Musi ona obejmować szczegółowy przebieg, opis trasy, datę i podpis podatnika. Na niepokornych czekają surowe kary. Za korzystanie z auta służbowego do celów prywatnych grozi grzywna w wysokości do 720 stawek dziennych (najniższa stawka dzienna to 1/30 płacy minimalnej, najwyższa możliwa kara równa jest zaś zawrotnej kwocie 16 128 000,00 zł). Co ciekawe, istnieje grupa pojazdów, która została uznana za służbowe ze względu na ich konstrukcję. Ucieszy to np. właścicieli vanów i pikapów, czyli samochodów z jednym rzędem siedzeń o wydzielonej części towarowej. Także po 1 kwietnia mogą oni dokonać za nie stuprocentowego odpisu podatku VAT.
Po równo nie oznacza, że sprawiedliwie
Odnośnie wszystkich pozostałych pojazdów osobowych do 3,5 tony przyjęto zasadę 50-50-50. Oznacza to, że odliczymy po połowie podatku VAT od ich zakupu, kosztów eksploatacyjnych i paliwa. Jednak nie zawsze – ze stuprocentowej ulgi od kwoty zakupu skorzystają na przykład ci, którzy zdążyli nabyć auto z kratką przed pierwszym kwietnia (decyduje data zakupu bądź podpisania umowy leasingowej). Właściciele aut nabytych po tej dacie nie dość, że mogą odpisać w myśl nowych zasad jedynie 50% podatku, to czeka ich kolejna niedogodność. Mianowicie, odpis 50% VAT od paliwa zacznie ich obowiązywać dopiero od 1 lipca 2015 r. Nie dość więc, że stracili oni możliwość zaoszczędzenia pewnej kwoty (jakiej, o tym za chwilę), to przez ponad rok będą przy każdym tankowaniu płacić 100% podatku.
Okazuje się więc, że w trakcie trwania tzw. okienka derogacyjnego, czyli okresu od 1 stycznia do końca marca, gdy obowiązywały dawne przepisy, opłacało się złożyć wizytę w salonie samochodowym i zakupić auto z kratką. Niektórym może się wydawać, że uzyskane z tego tytułu oszczędności nie są aż tak duże, aby dokonać nieplanowanej wcześniej inwestycji. Poniższa analiza być może wykaże, że zrzedną im miny...
Kalkulatory w dłoń!
Jeśli więc zakupiliście auto osobowe do użytku mieszanego po pierwszym kwietnia, lepiej pomińcie resztę tego artykułu. Może się bowiem okazać, że trochę przepłaciliście. Zapobiegliwi przedsiębiorcy, którzy odwiedzili salon bądź siedzibę firmy leasingowej wcześniej, mogą zaś rozsiąść się wygodnie w fotelach i zaplanować, co sobie kupią za zaoszczędzone pieniądze.
Dokładną różnicę w cenie zakupu i użytkowania auta przed i po wprowadzeniu nowych zasad każdy powinien przeprowadzić samodzielnie, biorąc pod uwagę dany model, zużyte w danym okresie czasu paliwo i koszty serwisu. My wybraliśmy dwa modele aut, reprezentujące odmienne klasy pojazdów, zarówno ze względu na obejmujące je ulgi, jak i walory użytkowe.
Na warsztat wzięliśmy Škodę Octavię III, będącą najpopularniejszym w Polsce autem osobowym, oraz Forda Rangera, któremu przypadła nagroda Pick-up roku 2013.
Škoda Octavia
Samochód o nazwie Škoda Octavia był już produkowany w latach 1959–1971. Ze sztandarowym modelem tego czeskiego producenta, który jest sprzedawany od 1996 r., łączy jednak dawną konstrukcję tylko nazwa. Od początku 2013 r. jest zaś dostępna już trzecia generacja Škody Octavii. Powtarza ona sukcesy swych poprzedniczek, będąc najchętniej kupowanym autem osobowym w Polsce. I nie dzieje się tak bez powodu. Auta produkowane w Mlada Boleslav są relatywnie tanie w stosunku do konkurencyjnych modeli, co w przypadku Octavii pierwszej i drugiej generacji stanowiło najważniejszy czynnik decydujący o zakupie. I choć ich stylistyka była co najwyżej poprawna – auta nie powalały swym wyglądem – to jednak nie było do czego się przyczepić. Pod tym względem Octavia III wyróżnia się najbardziej. Auto przyciąga uwagę i można śmiało stwierdzić, że prędko się nie zestarzeje. A to głównie za sprawą nadwozia, które dzięki śmiałym przetłoczeniom i ostrym załamaniom poszczególnych elementów nadaje nowej Škodzie wyjątkowy, elegancki charakter. Z pewnością nikt nie będzie zawiedziony, gdy siądzie za kierownicą. Wnętrze wykończono solidnie i ze smakiem, do tego rozpieszczając użytkowników całą masą elektronicznych udogodnień, także w wersji podstawowej. Oczywiście, możemy liczyć na wiele więcej, np. system nagłośnienia o mocy 570 W, elementy drewnopodobne czy elektrycznie sterowane okno dachowe. Ale do tego musimy wybrać droższą wersję i dopłacić jeszcze za poszczególne udogodnienia.
Podobnie duża różnica w cenie i osiągach zauważalna jest przy doborze jednostki napędowej. Do wyboru mamy zarówno benzynowy silnik 1.2 TSI o mocy 85 KM, jak i potężny 2.0 TSI o mocy 220 KM, dostępny jednak jedynie w wersji RS, z napędem na obie osie. My wybraliśmy auto pośrednie: w podstawowej wersji wyposażenia Active, lecz z całkiem mocnym silnikiem 1.6 TDI o mocy 105 KM. Większa moc wiąże się z dopłatą 15 050 zł, co daje nam cenę 75 450 zł. Jednak coś za coś – pozwoliliśmy sobie na mocniejszy silnik, więc zrezygnujemy z dostępnego za dopłatą koloru lakieru czy droższych felg. Nie będzie nam też dane skorzystanie z wielu udogodnień i elementów pakietów bezpieczeństwa.
Zakup Škody Octavii III w wybranej przez nas wersji to koszt 75 450 zł. Po doliczenia ceny paliwa i przeglądu gwarancyjnego otrzymujemy zaś kwotę 102 832,40 zł. Zawarty w niej podatek VAT po zsumowaniu wyniósł zaś 23 624,78 zł – całość odliczymy, jeśli zakupimy to auto z przeznaczeniem wyłącznie na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej.
Gdyby Škoda Octavia III jakimś cudem była produkowana przed poprzednią likwidacją ulg podatkowych, moglibyśmy odliczyć od jej zakupu 100% VAT-u, czyli 17 353,50 zł. Suma wszystkich odliczeń nie jest o wiele wyższa, gdyż wyniosłaby wraz z przeglądem 17 469,43 zł. O wiele gorzej wyszlibyśmy na zakupie auta o podobnych parametrach od 1 stycznia 2011 r. Obowiązujący wtenczas sześćdziesięcioprocentowy odpis z limitem kwotowym dałby nam kwotę niemal trzykrotnie niższą – zaledwie 6115,93 zł odpisu. Warto zauważyć, że dotychczasowe przepisy nie pozwalały na odpisy podatku zawartego w paliwie. Wygląda więc na to, że najlepszym sposobem na oszczędność podczas zakupu i eksploatację auta był jego zakup krótko przed wprowadzeniem tegorocznych zmian. Kupując auto 31 marca, mogliśmy bowiem odliczyć 100% VAT-u, a potem cieszyć się pięćdziesięcioprocentową ulgą przy odliczaniu VAT-u od paliwa i eksploatacji auta. Ten wariant daje nam kwotę odpisu w wysokości 20 489,15, czyli ok. jednej piątej wszystkich poniesionych kosztów! O wiele gorzej wyszły osoby, które zdecydowały się na zakup takiego auta po 1 kwietnia. Nie dość, że uzyskały możliwość odpisu zaledwie 50% kwoty podatku VAT od samego samochodu, to jeszcze przez ponad rok nie będą miały możliwości skorzystania z ulgi na paliwo. Różnica w obu przypadkach wynosi prawie 10 000 zł - tak więc warto było wysupłać pieniądze na nadprogramowy wydatek.
Ford Ranger
Starszy brat naszego Forda Rangera ma swoje korzenie we wczesnych latach osiemdziesiątych. Dokładnie w 1983 r. rozpoczęto bowiem sprzedaż pierwszej wersji tego samochodu na rynku amerykańskim. Obecnie produkuje się już czwartą wersję tego pojazdu. Na świecie zaś, a zatem także w Europie, pierwsza – międzynarodowa – wersja Rangera, pojawiła się dopiero w 1999 r. Od tamtej pory powstały kolejne dwie generacje, z czego ostatnia produkowana jest od 2011 r. Auto najwyraźniej jednak wciąż dobrze znosi konkurencję, o czym świadczy chociażby tytuł pikapa roku 2013. O tym, że jest to samochód bezpieczny, świadczy zaś pięć gwiazdek zdobytych podczas testów Euro NCAP. Oba te fakty bardzo dobrze świadczą o pojeździe, który – jakby nie patrzeć – stworzony został z myślą o przewożeniu ładunków po trudnym terenie. Można jednak przypuszczać, że nie pogardzą nim także wielbiciele jazdy po wszelkich bezdrożach. Może nieco zaskakiwać przeciętna stylistyka nadwozia i proste, momentami wręcz ascetyczne, wnętrze. Należy jednak pamiętać, że Ford Ranger to auto stworzone do nieco innych celów niż majestatyczne toczenie się po podmiejskich uliczkach ku zawiści sąsiadów. Ładowność wynosząca 1336 kg i mocna gama silników, z których najmocniejszy R5 3,2 TDCi ma moc 200 KM, to najważniejsze atuty Rangera i to one są z reguły głównymi kryteriami wyboru tego auta.
Niestety, musimy obejść się smakiem i wybrać słabszą jednostkę – R4 2,2 TDCi, o mocy zaledwie 120 KM. Tylko taki silnik jest bowiem dostępny w wersji z pojedynczą kabiną, dzięki której będzie nam przysługiwało stuprocentowe odliczenie podatku VAT za auto konstrukcyjnie uznane za ciężarowe. Zanim jednak zaczniemy się cieszyć z oszczędności, musimy wysupłać 102 152 zł, tyle trzeba zapłacić za opisywany model z napędem 4x4.
Kupno Forda Rangera III w wersji z pojedynczą kabiną to koszt 102 152,00 zł, zaś kwota, którą musimy wydać na trzyletnie tankowanie wynosi 46 428,00 zł. Przy takich sumach wartość przeglądu gwarancyjnego (900,00 zł) wydaje się błahostką. Razem zapłacimy 149 480,00 zł. Kwota ta sprawia wrażenie niższej, gdy zdamy sobie sprawę, że za auto konstrukcyjnie ciężarowe odliczymy cały VAT w wysokości 34 380,40 zł.
W innej sytuacji odliczanie podatku nie wyglądałoby już tak kolorowo. Wyobraźmy sobie, że nasz Ranger z powodu kolejnego kaprysu rządu traci przywilej stuprocentowego odliczenia podatku VAT. Sporą część zsumowanej kwoty stanowi koszt paliwa. Dlatego też, jeśli kupowalibyśmy takie auto przed 2010 r., to moglibyśmy odliczyć już tylko 23 701,96 zł. Najgorzej wyszedłby zakup w latach 2011–2013, gdy ulgi nadal nie obejmowały paliwa, a dodatkowo odliczenie zakupu auta (60%) było ograniczone limitem kwotowym 6000 zł. Oszczędność rzędu 6207,00 zł nie jest z pewnością satysfakcjonująca. Także w tym wypadku najlepiej wyszlibyśmy, kupując auto przed końcem marca 2014 r. Spore odliczenie podatku za sam zakup dałoby nam sporą oszczędność w połączeniu z pięćdziesięcioprocentowym odliczeniem podatku za paliwo. Suma – 28 937,68 zł. Ci, którzy nie zdążyliby z zakupem przed 1 kwietnia, otrzymaliby już jedyne 15 374,86 zł.
Ford Ranger z innej perspektywy...
Jak wspomniano, opisana powyżej wersja Forda Rangera pozwala na stuprocentowy odpis podatku VAT ze względu na konstrukcyjnie ciężarowy charakter auta. Popuśćmy jednak wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że stoimy właśnie przed wyborem drogiej zabawki, służącej do weekendowego jeżdżenia po dziurawych, wiejskich drogach. Nasz wybór padł na Forda Rangera Wildtrak z podwójną kabiną i silnikiem 3,2 TDCi A6 4x4. Wprawdzie ma on mniejszą skrzynię ładunkową i udźwignie paręset kilogramów mniej niż poprzedni model, jednak są to jedynie drobne niedogodności. Z pewnością zrekompensuje je 200 KM pod maską i wszelkie możliwe udogodnienia oferowane przez producenta. Oczywiście, nic za darmo. Auto w najbogatszej wersji kosztuje bowiem 164 697,00 zł, a do tego spala według producenta aż 10,4 l paliwa na sto kilometrów w cyklu mieszanym.
Aby stać się szczęśliwym posiadaczem Forda Rangera w najlepszej możliwej konfiguracji, a potem korzystać z niego przez kolejne 3 lata, należy zaopatrzyć się w 231 741 zł. Samego podatku VAT zapłacimy wtedy niewyobrażalną sumę 53 300,43 zł. Wprawdzie możliwe jest odliczenie 100% podatku, jednak w tym wypadku wiąże się to z uciążliwym wypełnianiem ewidencji pojazdu.
Dokonując zakupu do końca 2010 r., moglibyśmy odliczyć 38 087,31 zł VAT-u, co wydaje się dość korzystnym wyjściem w porównaniu ze stanem z lat 2011–2013. Wtenczas, w wyniku nałożonego limitu kwotowego, suma oszczędności stopniałaby już do jedynych 6207,00 zł. Także w tym wypadku najlepiej wyszlibyśmy, dokonując zakupu przed 1 kwietnia 2014 r. Łączna kwota ulgi podatkowej wyniosłaby wtedy 45 590,37 zł. Spóźnialskim pozostaje zaś płakać i płacić, zakupione obecnie auto po trzech latach użytkowania będzie nam pozwalało na odliczenie podatkowe w wysokości 24 114,70. W tym wypadku opieszałość ma więc cenę 21 475,67 zł.
Ugotowani podatnicy
Syndrom gotowanej żaby polega na tym, że płaz ten, wrzucony do wrzątku, od razu z niego wyskoczy. Jeśli jednak umieścimy ją w garnku i będziemy stopniowo zwiększać temperaturę, to w końcu się ugotuje. Zjawisko to, niestety, idealnie pasuje do polskich przedsiębiorców, którzy systematycznie są podgrzewani coraz wyższymi podatkami. Pokazuje to przykład stopniowego likwidowania ulg na zakup i eksploatację aut firmowych, co przekłada się na odpływ kapitału z przedsiębiorstw wprost do dziurawego skarbca państwa.