Auto użytkuję 5 lat, przejechałem nim prawie 100 tys. km. Ogólnie auto bardzo udane i stosunkowo niezawodne. Z większych napraw to regeneracja kompresora klimatyzacji, wymiana świec żarowych, zaworu EGR oraz chłodnicy spalin lub rury od turbo. Ogólnie najsłabszym elementem auta jest przednie zawieszenie ze sworzniami pochodzącymi katalogowo z Renault Laguna i średnio raz na dwa lata są do wymiany. Tak po za tym auto użytkuje się bardzo dobrze. Auto prowadzi się dobrze zarówno na „pusto” jak i na „pełno”. Nie jest podatne na boczne wiatry ale oczywiście do nie jest auto osobowe. Siedzenie kierowcy jest bardzo wygodne, siedzenia pasażerów też są ok. Super sprawą jest łatwość składania ławki w 3 rzędzie siedzeń. Po ich złożeniu można spokojnie zapakować paletę 120x120cm!!! Mało który bus tak potrafi. Najważniejsze że ławka nadal jest w aucie, nie trzeba jej wyciągać czy przekładać jak to ma miejsce przy indywidualnych fotelach w VW lub Fordzie. Kolejna bardzo ważna rzecz – zero rdzy! Auto ma 15 lat (rocznik 2009) i dopiero teraz zaczynają rudzieć niektóre elementy podwozia. Auta konkurencji w tym czasie maja już dziury wielkości pięści.

Auto dobre, ale... Silnik 2,0 do tego czasu bezawaryjny, nie bierze oleju, dość dynamiczny (bez szaleństw), daje radę, jest w miarę ekonomiczny. Sprawdzona jednostka 2,0 HDI. Znajomy ma w firmie ten sam model z silnikiem 1,5 i porażka - w ciągu roku 4 razy był w serwisie. Według mnie najgorszym elementem są wycieraczki. Tak spierd... wycieraczek nie widziałem jeszcze w żadnym aucie. Czujnik deszczu kompletna kupa - albo szoruje po suchej szybie, albo w ulewę włącza tryb czasowy. Włącznik mało intuicyjny - machnięcie manetką w dół w większości aut powoduje pojedyncze machnięcie wycieraczek, a tu włącza zjebany tryb auto. Wycieraczki czasowe mają tylko jeden dość szybki bieg gdzie odstęp czasowy pomiędzy machnięciami wynosi około 2 sekundy. Ta część auta to porażka, powoduje to, że 80-90% jazdy gdzie jest konieczność używania wycieraczek włączam je sam ręcznie pojedynczym machnięciem. Karoseria też kupa - lakier delikatny. Dziecko rzuciło śnieżką i zrobiła się rysa/odprysk. Odpryski powstają jakby samoczynnie, odchodzi lakier w miejscu styku uszczelki drzwiowej z progiem, felgi stalowe rdzewieją. Auto od nowości ściąga w prawo, serwis tego nie zauważa. Podczas opadów deszczu ze śniegiem pojawia się komunikat "usterka systemu awaryjnego hamowania". W sumie auto dalej jedzie normalnie, ale serwis nie widzi w tym problemu. Ogólnie serwis porażka - nie wiem czy wszystkie czy tylko ten w Kielcach, ale lepiej omijać ich szerokim łukiem - dla nich na przeglądzie zawsze jest wszystko OK. Interwały pomiędzy wymianami oleju 50000km - robię częściej co 25000km. Według instrukcji wchodzi 5,7l oleju, zaprzyjaźnionemu mechanikowi nie udaje się wepchnąć tam więcej niż 5,3-5,4l, a serwis w cudowny sposób upycha tam 6,2l, przynajmniej na fakturze. U mnie jest to wół roboczy i daje radę, ogólnie godny polecenia, choć do samej marki (serwisu i obsługi) się już zraziłem i nie kupię żadnego opla. Jeśli jednak miałbym w aucie prywatnym/rodzinnym takie niedogodności to skrytykowałbym go dużo ostrzej.

Wcześniej jeździłem Traficem II z silnikiem 2.0dci 90 KM rok prod. 2011,nadwozie "holenderka" długa. Poza silnikiem i wyposażeniem oba auta niczym się nie różnią, wystarczy byle jaki element tapicerski zdjąć czy część by zobaczyć logo Renault. Na pierwszy rzut można odróżnić po kierunkowskazach i atrapie w modelach przedliftowych, oznaczeniach na drzwiach oraz tylnej klapie, a w kabinie po radiu i logo na kierownicy. Plusem diesla było spalanie i nic poza tym. Po przekroczeniu 200 tyś. km zaczęły ujawniać się pierwsze usterki osprzętu, które oszczędności w paliwie szybko zaczęły niwelować, a przy 370 tyś. km silnik klęknął. Auto kupił ktoś, kto miał pomysł na jego naprawę, bo mi serca zabrakło. Oczywistym było szukanie kolejnego Trafica albo któregoś z trojaczków- Vivaro/Primastar. Wyleczony z diesla poszukiwania skierowałem ku benzynie. Generalnie ogłoszeń z wersją benzynową jak na lekarstwo, na palcach jednej ręki można policzyć. Co ciekawe ceny benzyniaków przewyższają ceny diesli i auta są rocznikowo starsze. W końcu po kilku miesiącach udało się zakupić coś co nie było na granicy śmierci technicznej. Poza "pakietem startowym" jak oleje, filtry, rozrząd, paski, sworznie auto nie wymagało nakładów finansowych. Zaletą silnika benzynowego jest jego cichsza praca, w dieslu powyżej 100 km/h już go było słychać, przy prędkościach autostradowych zwyczajnie było głośno. Na korzyść benzyny przemawia fakt, że auto jedzie w każdym zakresie obrotów, w dieslu powyżej 3 tyś. wiele już się nie działo. Kolejny plus to waga silnika, która przekłada się na rozkład masy, a przez to zachowanie samochodu w zakrętach. W przypadku wersji Tour zawieszenie też jest inaczej zestrojone, pracuje praktycznie jak w osobówce, w holenderce na pusto tył lubił podskakiwać, dopiero dociążony przestawał. Dodatkowe wygłuszenie, jakieś szmatki na panelach, to naprawdę robi robotę jeżeli piszemy o komforcie podróży jak i odczuciach wizualnych. Tylne siedzenia z systemem szybkiego demontażu, odpowiednią dźwignię naciskamy, ciągniemy i wyjęte. Podłoga jest płaska, można przewieźć coś gabarytem większego, do tego w podłodze są szyny do mocowania ładunku. W pracy jeżdżę Transporterami, Sprinterami, Transitami. Vivaro jakoś nie odstaje od nich, oczywiście porównujemy je rocznikowo. W każdym aucie jest cos irytującego czego nie ma w innym. Tak sobie ktoś już wymyślił i trzeba się z tym pogodzić. Plastiki podobne u wszystkich, w końcu to auta dostawcze. Dużym plusem jest zabezpieczenie antykorozyjne co nie jest takie oczywiste u konkurentów niemieckich i wyposażenie. Oczywiście na korzyść Opelka. Jeżeli ktoś szuka dostawczaka, nie ma wielkiego budżetu, a chce żeby samochód mu jeszcze trochę posłużył, a nogi i narzedzia przez dziurę w karoserii nie wystawały to niech rozgląda się za Trafic/Vivaro/Primastar- kolejność przypadkowa.