Diesle bywają wredne, ale w wozie o terenowym posmaku mimo wszystko są nieuniknione. Dlaczego? Bo samo auto, napęd na wszystkie koła oraz inne dodatki trochę ważą i potrzebują momentu obrotowego, żeby jakoś ruszyć się z miejsca. A diesle go mają i wręcz podają na talerzu. 2.0 dCi ma 150 lub 173KM i śmiało można powiedzieć, że jest w sam raz do tego wozu, chodź w obu wariantach nie jest tak dynamiczny, jakby się mogło na początku wydawać. Fakt, turbodziurę czuć, lecz gdy już się wskoczy w odpowiedni zakres obrotomierza, to wóz nabiera lekkości, szczególnie powyżej 3000obr/mim. Sam motor jest dość cichy, ale drży i jest jednym z gatunków tych wrednych diesli – ma problemy z filtrem cząstek stałych. A to droga i upierdliwa rzecz. Motor benzynowy z kolei jest dużo mniej problematyczny – ma 2.0l i 140KM. Radzi sobie dość dobrze, ale nie dość, że trzeba go kręcić, żeby wóz się ruszył, to jeszcze jest słabszy od diesla. Jeździ mniej przyjemnie, ale za to przy zakupie więcej zostanie w kieszeni. Przy wyjeździe z serwisu również.