Zakażą sprzedaży aut spalinowych od 2030 roku?
O takim pomyśle niemieckich władz już informowaliśmy niespełna rok temu. Wówczas jednak mówiło się o wprowadzeniu zakazu sprzedaży aut napędzanych konwencjonalnymi silnikami od 2050 r. Dzisiejsze doniesienia zza naszej zachodniej granicy mówią o znacznie bliższej perspektywie, bo o roku 2030.
Propozycja, by całkowicie zakazać sprzedaży samochodów z silnikiem benzynowym lub wysokoprężnym, nie jest niczym nowym. Z takim zamiarem wyszły już wcześniej Holandia i Norwegia, i choć skandynawski kraj później się z tych planów wycofał, to jednak pokazuje to, że takie tendencje prędzej czy później będą się nasilać i w końcu może dojść do wprowadzenia w życie takiego zakazu.
O ile jednak taka decyzja wprowadzona w Holandii czy Norwegii nie miałaby większego wpływu na rynek europejski, to już analogiczny krok podjęty w Niemczech spowodowałby olbrzymie zmiany na Starym Kontynencie.
Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy? Według magazynu Der Spiegel w Bundesracie, wyższej izbie niemieckiego parlamentu, zawiązał się ponadpartyjny sojusz, który popiera taką inicjatywę. Jego zdaniem tylko takie restrykcyjne kroki pozwolą zrealizować zakładane poziomy ograniczenia emisji dwutlenku węgla w transporcie indywidualnym. Teraz niemieccy parlamentarzyści chcą przekonać swoich unijnych odpowiedników, by również oni wprowadzili podobne zmiany, tyle że obejmujące całą Unię Europejską. Pomysł dotyczy na początku wyłącznie rynku pierwotnego, co oznaczałoby, że jeszcze przez kilka/kilkanaście lat po niemieckich drogach mogłyby się poruszać auta z konwencjonalnymi silnikami.
Przestawienie się, i to w tak krótkim okresie czasu, z obecnych samochodów na napędzane wyłącznie energią elektryczną niosłoby ze sobą bardzo poważne konsekwencje dla całej niemieckiej, jak i europejskiej gospodarki. Niemiecki przemysł motoryzacyjny musiałby się przestawić z produkcji samochodów spalinowych na elektryczne. O ile jeszcze można to sobie wyobrazić, to trzeba mieć na uwadze, że pociągnęłoby to za sobą spore zmiany. Według szacunków produkcja w fabryce aut elektrycznych wymaga zaledwie jedną dziesiątą załogi, jaka musi pracować w fabryce, gdzie powstają samochody ze spalinowymi silnikami. Poza tym samochody z benzynowymi silnikami i dieslami potrzebują o wiele więcej podzespołów. Przestawienie się więc na elektryczne auta oznaczać będzie sporą redukcję etatów w branży motoryzacyjnej. Pytanie, czy władze niemieckie będą chciały się narazić milionom kierowców oraz tysiącom związkowców.