Zacięta walka kierowców i tłumy kibiców
W niedzielę zakończyła się 5. runda OPONEO Mistrzostw Polski Rallycross rozgrywana na Autodromie Słomczyn. Kto tym razem okazał się najlepszy?
Po miesięcznej przerwie, w miniony weekend odbyła się kolejna runda mistrzostw w rallycrossie. Emocji nie brakowało.
Zaciekłą rywalizację można było śledzić już podczas wyścigów "Maluchów". W finale początkowo liderem był Marcin Bruś, jednak stracił pierwszą pozycję na rzecz Mariusza Szczepańskiego, który zwyciężył o zaledwie 0,159 s. Trzeci był Jacek Górniak.
W Seicento Cup najlepszy okazał się Łukasz Grzybowski, który nie miał sobie równych zarówno w kwalifikacjach, w półfinale, jak i w wyścigu finałowym.
W tylnonapędowych BMW sporych emocji dostarczyły zmagania przede wszystkim dwóch najszybszych kierowców: Dawid Struensee i Piotra Olszewskiego. - Kwalifikacje poszły tak jak powinny pójść, wygrałem je i mam komplet punktów. W biegu finałowym od startu było dobrze, wyszedłem zaraz za Piotrkiem [Olszewskim – red.]. Najpierw miałem zjechać na Jokera, ale potem stwierdziłem, że on będzie jechał takim tempem, które mnie nie spowolni, więc zostawiłem Jokera na później. Plan został wykonany, a Joker Lap na przedostatnim okrążeniu przyniósł wygraną! Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszych zawodów i czekam na następną rundę w Toruniu - powiedział Dawid Struensee, zwycięzca klasy BMW E36.
Jak zwykle najbardziej wyczekiwanymi wyścigami były te w klasie SuperNationals i SuperCars.
Rywalizacja w najbardziej zróżnicowanej grupie - SuperNationals - w ten weekend rozgrywała się pod dyktando dwóch BMW: e30 prowadził Łukasz Zoll, a M3 - Paweł Melon. To właśnie ci dwaj zawodnicy toczyli najbardziej zacięty i wyrównany bój. Strategia późnego zjazdu na Joker Lapa w finale nie opłaciła się jednak Pawłowi Melonowi, ponieważ wracając z niego ledwo zdołał się wpasować pomiędzy Roberta Mazurkiewicza w Hondzie Civic i Jakuba Wyszyńskiego w Citroenie C2. Ostatecznie dojechał jako trzeci. Pierwszy był Zoll, a za nim Mazurkiewicz. - Jest super, zdobyłem komplet punktów za kwalifikacje, półfinały i za finał więc jestem szczęśliwy - mówił Łukasz Zoll. - Myślałem, że będzie drugie albo trzecie miejsce i mniej punktów, ale wszystko ułożyło się idealnie. W BMW trzeci bieg zaczął bardzo głośno pracować, więc na pewno skrzynia znowu pójdzie do rewizji. Ponadto sześć okrążeń, to bardzo męczący dystans dla mojego auta, ale sądzę, że spokojnie da radę dojechać do końca sezonu - dodał.
Prawdziwą "śmietanką" były jednak wyścigi kwalifikacyjne i finał klasy SuperCars. W niedzielę rano padał deszcz, więc mimo że podczas startu zawodników świeciło już słońce, trasa początkowo była bardzo mokra. Wyścig finałowy był grą jednego aktora, mianowicie urzędującego Mistrza Polski – Tomasza Kuchara. Tuż po starcie wyszedł na prowadzenie i nie oddał go aż do mety. Drugi był Marcin Gagacki, trzeci - Mikołaj Otto.
- Wywodzę z rodziny sportowej, więc bardzo lubię rywalizację. Na każdych zawodach, powtarzałem, że im więcej walki i emocji, tym dla mnie lepiej, bo dobrze odnajduję się, gdy jest duże ciśnienie i wola walki. Natomiast po tych czterech kwalifikacjach działo się tak wiele, że moje nie najmłodsze, czterdziestojednoletnie serce prawie mi wyskoczyło. Pierwszy raz w życiu marzyłem o spokojnym finale, tak, żebym od A do Z pojechał bez żadnego kontaktu, beż żadnej walki, bez żadnej afery. I to się udało. Dobrze wystartowałem i ogólnie moje starty są coraz lepsze - podsumował Tomasz Kuchar. - Samochód jest również bardzo poprawiony, szczególnie na suchym asfalcie, choć na mokrym to dalej katastrofa. Mimo to, dzisiaj – o dziwo - jedną kwalifikację na deszczu wygrałem, ale to bardziej z powodu nie mojego tempa, tylko gorszej dyspozycji rywali. Marcin [Gagacki – red.] wygrał kwalifikacje, a ja wygrałem finał, więc punktowo nie ma dużej różnicy. Bardzo dziękuję za doping. Atmosfera była niesamowita i przyszły tłumy kibiców. Już teraz wszystkich zapraszam na następną rundę do Torunia - dodał zwycięzca klasy SuperCars.