Wszyscy będziemy elektrowniami - elektryk da zarobić
Na razie elektryczne auta zużywają prąd, ale opracowywane są już takie systemy, które pozwolą nie tylko pobierać prąd do samochodu z publicznej sieci, ale także go do niej przekazywać. Brytyjczycy widzą w tym szansę sporego zarobku.
Bez większego problemu można określić czas większego poboru prądu i włączać samochody do ładowania wtedy, kiedy zapotrzebowanie na energię jest mniejse i przerywać ładowanie, kiedy nadchodzi energetyczny szczyt. To zdaniem firmy Ricardo zajmującej się nowymi technologiami pozwala zaoszczędzić ok. 50 funtów miesięcznie.
Ale to nic w porównaniu z korzyściami z technologii zwanej Vehicle-to-Grid (V2G), co oznacza możliwość przeładowania energii z samochodowych akumulatorów do sieci elektrycznej. Korzystanie z tej możliwości ma pozwolić „zarobić” nawet 800 funtów rocznie. Wymaga to oczywiście odpowiednich urządzeń do przenoszenia energii, a więc jest kwestią przyszłości.
Ricardo nie wyjaśnia dokładnie skąd w akumulatorach miałaby się brać energia oddawana do sieci miejskiej. Raczej nie sądzę, aby dało się ją uzyskać w czasie jazdy po mieście, np. zjeżdżając z górki – w końcu najpierw trzeba znacznie więcej energii stracić podjeżdżając pod wzniesienie. Chyba że Ricardo zakłada ładowanie akumulatorów poza szczytem, kiedy prąd jest tańszy i oddawanie go w szczycie, kiedy energia jest droższa. Znając polskie realia, pewnie zaraz znaleźliby się spryciarze, którzy staraliby się ładować auto w pracy, a oddawać uzyskaną w ten sposób energię w domu.