W Niemczech i Holandii zlikwidują... znaki drogowe?
Być może tytuł wybiega zbyt mocno w przyszłość, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w niektórych miastach w Niemczech oraz Holandii nie zobaczymy znaków drogowych i nie będziemy musieli stosować się do przepisów dot. sygnalizacji świetlnej. Już przeprowadzono pewne eksperymenty, zaś ich wyniki zaskoczyły praktycznie wszystkich.
Jakiś czas temu w holenderskim mieście Drachten przeprowadzono nietypowy eksperyment. Holenderski odpowiednik ministra finansów, Hans Monderman postanowił usunąć praktycznie wszystkie znaki drogowe, sygnalizację świetlną, a w niektórych przypadkach nawet oznaczenia drogowe. Co więcej, zdecydował się na dość radykalny pomysł wybudowania... placu zabaw dla dzieci na środku drogi, które w założeniu miało zmusić kierowców do bardzo ostrożnej jazdy.
W ślady za Holendrami poszli również Niemcy, który postanowili przeprowadzić bardzo podobny eksperyment w jednym z miast. Mowa tu o mieście Bohmte, z którego zniknęły znaki drogowe, sygnalizacja świetlna i niektóre zasady spisane w kodeksie. Zapewne zastanawiacie się jaki był rezultat? Chaos? Karambole i ogólna "masakra"? Otóż nie! Ruch w dwóch wyżej wymienionych miastach odbywał się bardzo płynnie, spokojnie, zaś wypadki czy stłuczki były prawdziwą rzadkością.
Ogólna zasada jest prosta - bardzo ostrożna jazda i baczne obserwowanie drogi. Nawet policja była zszokowana ogólnym wynikiem eksperymentu i nie mogła uwierzyć, że ilość zdarzeń drogowych spadła praktycznie do zera. Kierowcy musząc dostosować się do bardzo nietypowych warunków odruchowo zwalniają, polegają na instynkcie, są bardziej skupieni i ostrożni, a to oczywiście przekłada się na bezpieczeństwo. Ludzie odruchowo pomagają sobie wzajemnie i są dużo bardziej uprzejmi.
Na razie nie wiadomo, czy system zostanie rozwinięty o inne miasta, a co za tym idzie, czy wejdzie do porządku w niemieckim i holenderskim prawie drogowym. My z kolei zadajemy sobie pytanie, czy taki eksperyment miałby szansę na sukces w naszym kraju. Wyobraźmy sobie, że nagle kilkadziesiąt znaków na odcinku kilometra znika, a my jesteśmy zdani jedynie na siebie. Czy u nas również mówilibyśmy o sukcesie, czy wręcz przeciwnie - byłby to drogowy Armageddon?