Trybunał Konstytucyjny orzekł w sprawie zabierania praw jazdy
Nakładanie dwóch kar (karnej i administracyjnej) za ten sam czyn (przekroczenie na obszarze zabudowanym dopuszczalnej prędkości o ponad 50 km/h) nie narusza zasady, że nie można orzekać dwa razy w tej samej sprawie. Według Trybunału Konstytucyjnego niekonstytucyjny jest jedynie brak przepisów, które dopuszczałyby istnienie sytuacji usprawiedliwiającej popełnienie tego typu wykroczenia.
Wnioskodawcy (Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Prokurator Generalny, który jednak wycofał swój wniosek) zarzucili zakwestionowanym przepisom, że naruszają zasadę ne bis in idem zakazującą ponownego karania w tej samej sprawie, gdyż przewidują nakładanie za ten sam czyn (przekroczenie prędkości dopuszczalnej o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym) dwóch różnych sankcji (czasowego zatrzymania prawa jazdy oraz kary grzywny).
Według orzekających w sprawie sędziów Trybunału powyższa zasada nie została jednak naruszona, gdyż zatrzymanie prawa jazdy w tym przypadku nie jest sankcją karną, lecz administracyjną. Przewidują ją przepisy prawa administracyjnego za naruszenie zakazu ograniczającego prędkość poruszania się pojazdem na obszarze zabudowanym. Zatrzymanie prawa jazdy realizuje w tym przypadku funkcję prewencyjną - ma działać odstraszająco na kierowców, zniechęcając ich do nadmiernego przekraczania dozwolonej prędkości.
Jak można przeczytać w uzasadnieniu wyroku, tego rodzaju działanie jest charakterystyczne dla sankcji administracyjnej, która nie jest odpłatą za popełniony czyn, lecz środkiem służącym zapewnieniu realizacji wykonawczo-zarządzających zadań administracji. O karnym charakterze tej sankcji nie przesądza ani dolegliwość, która jest kategorią względną, zależną od sytuacji, w jakiej znajduje się dana osoba, ani jej podobieństwo do środka karnego w postaci czasowego zakazu prowadzenia pojazdów.
Trybunał jednocześnie uznał za niezgodny z konstytucją brak sytuacji usprawiedliwiających kierowanie pojazdem z przekroczeniem dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym. Na przykład, gdy zachodzi stan wyższej konieczności.
Według Trybunału w tym zakresie kwestionowane przepisy są niezgodne z art. 2 i art. 45 ust. 1 konstytucji. W ustawie brakuje bowiem wyraźnego wskazania, że prawo jazdy nie zostanie zatrzymane, jeśli kierowca działał w celu zapobieżenia czy ograniczenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego innej osobie (np. podczas transportu ciężko chorego do szpitala). Sędziowie zastrzegli jednak, że stan wyższej konieczności, o którym tu mowa, nie może być rozumiany zbyt szeroko ani utożsamiany ze "szczególnie uzasadnionymi przypadkami". Niebezpieczeństwo grożące życiu i zdrowiu osoby kierującej pojazdem, osoby przewożonej lub jakiejkolwiek innej osoby musi mieć przy tym charakter bezpośredni i aktualny, a zatem musi realnie istnieć w czasie jazdy z nadmierną prędkością.
Automatyzm w stosowanych obecnie procedurach sprawia, że kierowca popełniający wykroczenie nie ma żadnych możliwości, by móc powołać się na stan wyższej konieczności i nie ma prawnej możliwości odwołania się od tej decyzji. Jedyną drogą pozostaje wówczas odwołanie się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jednak rozpatrzenie takiej sprawy trwa przez co najmniej kilka miesięcy, więc werdykt może zostać wydany już po... zwrocie prawa jazdy.
Zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego sprawia, że ogłoszony werdykt nie zostanie opublikowany, a tym samym nic się nie zmieni w najbliższym czasie. Chyba że samorządowcy będą stosować się najnowszej decyzji Trybunału i będą uwzględniać stan wyższej konieczności.