Toczy się śledztwo w sprawie Renault
Jeśli ktoś myślał, że sprawa związana z nieprawidłowościami w pomiarach emisji zanieczyszczeń modeli koncernu Volkswagen skończy się tak szybko, jak się zaczęła, jest w sporym błędzie. Na cenzurowanym znalazł się obecnie koncern Renault.
W mijającym tygodniu w biurach należących do francuskiego koncernu pojawili się agenci ds. oszustw gospodarczych. Według wstępnych doniesień, nie znaleziono żadnych dowodów, które miałyby potwierdzić, iż Renault manipulowało z wynikami emisji spalin swoich modeli. Śledztwo jednak toczy się dalej, a francuski koncern zapowiedział ścisłą współpracę w celu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości.
W sprawie wypowiedziała się nawet francuska minister ds. środowiska, Segolene Royal, która stwierdziła, iż są przesłanki ku temu, by pojrzewać Renault o fałszowanie wynikami kontroli emisji gazów do atmosfery.
Najprawdopodobniej, choć nie jest to potwierdzona informacja, chodzi o emisję tlenków azotu oraz dwutlenku węgla. Co ciekawe, pani minister, na podstawie przeprowadzonych przez jej resort analiz, stwierdziła, że są podejrzenia jeszcze w stosunku do dwóch marek samochodowych, produkowanych poza Francją, o podobne zaniżanie danych dotyczących emisji spalin.
Na te słowa szybko zareagował drugi francuski koncern, PSA Peugeot Citroen, publikując oświadczenie, z którego wynika, że w jego zakładach ani biurach nie były przeprowadzane żadne kontrole. Ponadto potwierdził wcześniejsze zapewnienia o braku jakichkolwiek nieprawidłowości w przypadku wszystkich modeli należących do marek Peugeot, Citroen oraz DS.
Na takie działania szybko zareagowała również giełda w Paryżu. Kurs akcji Renault spadł już o 20 proc. do poziomu 69,02 euro za akcję. To najgorszy wynik od 17 lat. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia wobec Renault, można spodziewać się dalszych spadków. Co ciekawe, choć wobec Peugeota nie są prowadzone żadne działania kontrolne, kurs akcji tej firmy spadł o 8 proc.