Szykują się zmiany w przeglądach technicznych. Kto za to zapłaci?
O potrzebie zreformowania systemu obowiązkowych badań technicznych mówi się już od lat, ale jak do tej pory, poza samym mówieniem, większych efektów brak. Nasi rządzący właśnie przystąpili do kolejnej próby wprowadzenia zmian w tym obszarze. Opublikowany projekt nowelizacji przepisów zakłada kilka rewolucyjnych wręcz zmian, które jednak mogą wpłynąć na wzrost kosztów funkcjonowania całego systemu.
Autorzy proponowanych zmian z jednej strony tłumaczą się koniecznością dostosowania polskich przepisów do prawa unijnego, z drugiej zaś powołują się na wyniki badania NIK, według których w obecnym systemie jest zbyt wiele nieprawidłowości. W ocenie NIK nadzór prowadzony był nierzetelnie i z naruszeniem obowiązujących przepisów prawa. W raporcie wskazano m.in., że starostwa nie były przygotowane do wywiązywania się z nałożonych na nie ustawowo zadań, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i kadrowym. Przede wszystkim nieprawidłowo wykonywano obowiązki z zakresu przeprowadzania okresowych kontroli w stacjach kontroli pojazdów (SKP) oraz nadawania i cofania uprawnień diagnostom. Powyższe nieprawidłowości spowodowały, że funkcjonowały SKP, które nie spełniały wymaganych warunków lokalowych i organizacyjnych oraz nie posiadały odpowiedniego sprzętu i wyposażenia kontrolno-pomiarowego. W SKP pracowali także diagności, którzy zostali skazani prawomocnymi wyrokami za nieuczciwe wykonywanie badań technicznych pojazdów.
Dlatego też nadzór nad SKP ma zostać odebrany starostwom powiatowym i powierzony Transportowemu Dozorowi Technicznemu. Według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców to niepotrzebna zmiana, gdyż lepszym rozwiązaniem byłoby usprawnienie obecnie obowiązującego systemu. Jeśli proponowane zmiany wejdą w życie, wówczas będą się one wiązać z dużo wyższymi kosztami obsługi całego systemu. Z przedstawionych wyliczeń wynika, że w ciągu 10 lat koszt tej zmiany wyniesie 1,7 miliarda złotych, podczas gdy przy obecnym systemie wyniósłby on 23 mln zł w tym samym okresie. Gros tych kosztów związana byłaby z potrzebą zatrudnienia nawet 300 dodatkowych osób do prowadzenia nadzoru nad SKP.
Zapewne część z tych kosztów zostałaby przerzucona na stacje, a część na kierowców. W przypadku stacji dodatkowym kosztem będzie tzw. opłata jakościowa, która ma zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2020 r. Jej wysokość ma być ogłaszana w formie rozporządzenia przez Ministerstwo Infrastruktury w wysokości nie wyższej niż 3,5 zł (od każdego badania). Wprowadzenie tej opłaty rząd tłumaczy koniecznością zapewnienia odpowiedniego poziomu jakości całego systemu, jednak nie da się ukryć, że jest to dla przedsiębiorcy prowadzącego stację kontroli pojazdu nowa forma obowiązkowej daniny. A pamiętajmy, że od lat utrzymuje się na niezmienionym poziomie opłata za obowiązkowe badanie techniczne.
Pracodawcy zwracają również uwagę, że wprowadzenie nowych regulacji będzie się wiązało z dodatkowymi kosztami wynikającymi m.in. z koniecznością przeszkolenia diagnostów czy obsługą bazy CEPiK. W rezultacie, rentowność firm prowadzących SKP w istotnym stopniu zmalała – w porównaniu z rokiem 2005 przychody firm prowadzących stacje kontroli pojazdów zmalały o ok. 30%.
Proponowane zmiany, choć nie uderzają w kierowców bezpośrednio poprzez wzrost opłaty za badanie techniczne, to jednak wprowadzają dodatkowe sankcje dla zapominalskich kierowców. W przypadku spóźnienia się na badanie techniczne o 45 lub więcej dni, będą musieli oni zapłacić opłatę wyższą o 50%, czyli w przypadku samochodów osobowych będzie ona wynosiła 150 zł.
Pewnym utrudnieniem ma być również przeniesienie wybranych czynności obsługowych związanych np. ze zmianami konstrukcyjnymi do wybranych stacji kontroli pojazdów.